Biała ścieżka pod moimi stopami skręca za rogiem. Już za niedługo skończy się ten cyrk i wrócę do domu. Chcę opowiedzieć mojej starszej o rok siostrze Zivie o tym, co mnie dzisiaj spotkało, a uwierzcie mi, jest co opowiadać. Eamon Davins - najładniejszy chłopak w całym Broketown i jestem prawie pewna, że na całej reszcie świata również - zaproponował mi wspólną wyprawę gdzieś-tam. Nie potrafiłam dosłyszeć ostatnich jego słów przez pisk radości, jaki rozbrzmiał w mojej głowie. Muszę tylko jakimś tajemniczym sposobem przekupić mamę, żeby pozwoliła mi nie iść na lekcję tańca. Czekałam na ten moment tak długo...
Poprawiam torbę na ramieniu i uderzam ciężkimi butami o bruk. Zaraz zza pozostałych wieżowców powinien wyłonić się mój piękny dom, a raczej cały zbudowany z białego marmuru budyneczek z wymyślnymi oknami. Cały wygląd miał pasować do pozostałych elementów składających się na panoramę rodzinnego Broketown. Wyciągam mojego starego, dobrego i porysowanego 'klika', żeby sprawdzić, czy nikt do mnie nie dzwonił. Zupełnie pusto, w odróżnieniu do sytuacji sprzed paru tygodni, gdy moja poczta głosowa była całkowicie zawalona.
Klikami nazywamy nasze komunikatory. Pozwalają one skontaktować się z każdą osobą, która mieszka w Broketown. Ogólnie nasze miasto jest gigantyczne, więc niełatwo czasami dotrzeć do jego krańców. Kliki znacznie nam to ułatwiają, zważając na to, że granice miasta są od jakiegoś czasu pozamykane, a dostęp do innych terenów - tak wtrącając, to nie mam o nich bladego pojęcia, bo mapy szkolne nawet nie próbują nas o nich poinformować i jak na złość obejmują jedynie Broketown - jest zupełnie odcięty. Jednak kiedy widzisz na mapie jedynie własne miasto, a dalej zionącą bielą pustkę, mogę zapewnić, że podróże napawają mnie uczuciem niepokoju.
Dotykam koniuszkami palców drzew rosnących koło drogi. Ulice w Broketown są otoczone idealnie rozmieszczonymi drzewami i kwiatami oraz - czego nie ma w żadnej innej miejscowości - chodniki są z białego marmuru. To bogate miasto, ale każdy czuje, że to jego dom. Czasami bogactwo kojarzy się z zimną żądzą czegoś więcej, ale siedząc tutaj czuję tylko rodzinny dobrobyt.
Nie mamy turystów. Nie możemy ich mieć. Jak wcześniej wspomniałam, mamy zakaz opuszczania Broketown, podobnie jak ludzie z zewnątrz mają zakaz przyjeżdżania. Nie wiem jak jest w innych miejscach na świecie, nigdy ich nie zwiedziłam, ani nie widział ich nikt z moich znajomych. Od dziecka chciałam wyjechać gdzieś, wynieść się stąd. Wypytywałam nawet pozostałych mieszkańców, czy widzieli świat poza granicami. Męczyłam ich moimi pytaniami dniami i wieczorami - o nocy nie mówię, bo miałam przychodzić do domu o wyznaczonej godzinie. Chociaż co mogłoby się mi stać, skoro wszędzie chodzi Biała Straż. My mówimy na nich raczej 'Strażnicy', bo to krótsze i bardziej sensowne.
Moja rodzina prowadzi mały sklepik, taki nasz drobny biznes. Wydaje się, jakby stał on w tym miejscu od zawsze. Mama i ja robimy różne przedmioty, które w nim sprzedajemy. Mamy wielu klientów, dobrze nam się powodzi, bo ludzie uwielbiają mamę i nasze wyroby. Trudno nie kochać mojej mamy - potrafi dogadać się z każdym, nawet najbardziej wkurzającym i samolubnym człowiekiem.
Torba uderza mi rytmicznie o ramię i nagle rytm zostaje przerwany, gdy gwałtownie się zatrzymuję. Słyszę krzyk rozdzierający mi uszy, ale mam wrażenie, że nikt nie dba o tą dziewczynę, która tak głośno i rozpaczliwie wrzeszczy.
Tłum ludzi otacza mój dom niczym mrówki czyhające na jedzenie rozkładane na piknikach. To nie jest kolejka, oni nie chcą niczego kupić. Powodzić to nam się powodzi, ale nigdy nie aż tak, żeby tak spora część miasta zbiegła się tu w jednym czasie.
To nie może być nic dobrego.
Zza domu wychodzi grupa Białych Strażników, wyprowadzających mamę, tatę i Zivie, i zmusza ich brutalnie do pójścia razem z nimi.
- Nie! - wrzeszczę, ale mój krzyk odbija się w tym huku i gwarze tylko próżnią. Nie mają szans mnie usłyszeć, tak jak mama, tata i Zivie nie mają szans na zobaczenie mnie.
Czyjeś mocne ręce chwytają mnie w talii, a później jedna ręka oplata mnie tak, że nie mogę się ruszać. Jestem już przygotowana, żeby się bronić. Może i mam chude ręce i nogi, ale w balecie wyrobiłam sobie trochę mięśni.
- Zamknij się. - Ktoś mówi mi do ucha. Czuję czyjś oddech na szyi.
Ta bliskość mnie odurza i zaczyna mi się robić słabo. Nienawidzę, gdy ktoś chucha mi na kark. Od razu działa to na mnie prawie równie dobrze, co gaz obezwładniający. Szybko się opanowuję i miotam nogami jak oszalała.
- Zostaw mnie! - syczę. - To moja rodzina!
- Wiem - opowiada zachrypniętym głosem. - Wydobędziemy ich stamtąd, tylko zamknij się wreszcie. Jeśli pójdziesz ze mną teraz, nic ci się nie stanie i im też. Pomogę ci, tylko musisz współpracować. Zgoda?
- Kim ty jesteś? - Próbuję obejrzeć się za siebie, bezskutecznie. Łzy złości płyną mi po policzkach i moczą koszulkę.
- Wszystko w swoim czasie. Pomogę ci, przyrzekam. Zaufaj mi, nie masz innego wyjścia. Patrz dookoła ilu tu Strażników. Odkryją, że to ty. Szukają ciebie. Reszta nie dba o nich, to tylko kolejna atrakcja miasta. Nie to co ty. Płaszesz, wrzeszczysz, zależy ci. Jeszcze kilka sekund i nigdy ich nie zobaczysz. Masz kilka sekund, rozumiesz? Znajdą cię za chwilę. Zrobią to samo, co z nimi.
- Jak mogę ci zaufać? - Łamie mi się głos.
- Raz... Za chwilę jeden odwróci głowę.
- Odpowiedz, proszę.
- Dwa... Pomyśl trochę.
- Nie mogę ci w ten sposób odpowiedzieć!
- I...
- Dobrze. - Przełykam z trudem ślinę i pozwalam kolejnemu strumieniowi spłynąć po moich policzkach. - Dobrze. - Powtarzam drżącym głosem. - Pomóż mi.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hej wszystkim! Tak więc to jest moje nowe opowiadanie The Fear. Już od dawna planowałam zacząć jego pisanie, bo jest to chyba wymarzone dla mnie zajęcie na wakacje. Przechodząc do sedna, to chciałabym wiedzieć, czy ktoś zamierza to czytać i byłabym mega wdzięczna, jeśli byście dali mi znać w komentarzu. Rozdziały będę dodawać najszybciej, jak tylko potrafię, wyjątkiem jest rozdział 1, bo przed jego dodaniem odczekam trochę. Na marginesie, to przepraszam za lekkie przynudzanie opisami, ale chciałam Was trochę wprowadzić w opowieść, żeby później nie było, że nic nie jest zrozumiałe. Dajcie mi znać co o tym sądzicie w komentarzach. Do kolejnegoo ;)
Dziękuję mojej cudownej @bemylukeeey za pomoc przy okładce. Uwielbiam ją haha :)
CZYTASZ
The Fear
Teen Fiction- Jesteś wyjątkowa, Emmeline Eward. Nie wiedziałam do końca co oznaczają jego słowa, ale jedno było jasne. Gdzieś tam kryje się coś więcej niż tylko puste wyrazy.