- Chodź ze mną, mamy bardzo mało czasu. Jesteśmy obserwowani. - Odsłania mi usta i puszcza mnie niepewnie. Wtedy widzę twarz nieznajomego. Jest to chłopak o lekko jasnej skórze i ciemnych oczach oraz brązowych włosach zmierzwionych przez porywisty wiatr Broketownu. Ma bardzo wyraźnie zarysowane kości policzkowe i pełne usta. Jego twarz ma poważny wygląd, ale myślę, że jakby się uśmiechnął, to mógłby wyglądać bardzo przystojnie. Szybko taksując chłopaka wzrokiem, daję mu nie mniej niż 18 lat.
Ciągnie mnie nieco brutalnie za rękę i zmusza do szybkiego przedzierania się przez tłum ludzi gapiących się na mój dom. Trącam ramionami kolejnych gapiów stojących jak posągi przede mną i moim nieszczęściem. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich. Tak bardzo ich nienawidzę.
- Szybko. Zaraz się zorientują - mówi swoim aksamitnym głosem. Mógłby opowiadać dzieciom bajki na dobranoc. Ma bardzo uspokajającą barwę, co nie za bardzo wpasowało się w moją sytuację.
Torba prawie spada mi na bruk, gdy niespodziewanie szarpie moją ręką. Ociągam się w biegu. Paradoksalnie mam całkiem niezłą kondycję, w balecie nauczycielka zawsze mnie chwaliła, kiedy wszyscy padali ze zmęczenia. To dzięki tańczeniu w balecie wyrobiłam sobie giętkie i smukłe ciało oraz dobrą wytrzymałość. Taniec pomaga mi się wyciszyć i uspokoić. Zawsze niepotrzebnie się martwiłam o chyba wszystko, o co tylko da się martwić. Na początku bardzo chciałam tańczyć, byłam przepełniona energią, której brakowało innym uczennicom. Później mój zapał osłabł, a lekcje zaczęłam ignorować. Mama zawsze zachęcała mnie do tańca i chyba gdyby nie ona, już straciłabym mój talent. A to od niej nauczyłam się pielęgnować swój talent.
Przez grubą podeszwę butów nie czuję krzywizny chodnika. Broketown słynie z marmurowych ścieżek, ale ja po prostu określam to jako kryształki marmuru powbijane w beton i niezbyt fajnie raniące stopy. Całe szczęście, że nie wzięłam moich białych tenisówek. Chyba nie wytrwałabym zbyt długo. Tylko w centrum mamy idealnie zrobiony chodnik, bez śladu krzywizny. Mnóstwo ludzi przychodzi tam boso i chyba nawet ich rozumiem. Lecz mimo ciepłego klimatu naszego kraju Lareme, wciąż przecież marmur jest zimny. Dlatego mówią na nasze ścieżki, że są wiecznie zimne. Nasze państwo obejmuje dwa kontynenty będące niegdyś Ameryką Północną i Południową, które w wyniku siódmej wojny światowej zostały przeistoczone na Lareme Górne i Dolne, wydzielone z obu Ameryk i kompletnie odizolowane od reszty Wielkiego Świata. Broketown to miasto rzemieślników. Każde region w naszym kraju jest wydzielony i mieszkają w nim określone osoby.
Od dawna uczą nas, że wiedza jest niebezpieczna, że Wielki Świat jest niebezpieczeństwem. Nie wolno nam wyjeżdżać, bo tu jesteśmy bezpieczni. Żyjemy w zamkniętym świecie z wykrojonymi ideałami i idealnie obmyślonymi zasadami, których złamanie jest surowo karane. Miłość była na dawnych filmach, szczęście w poezji, a cała idea rodziny w umysłach odizolowanych osób. Nie mamy wiary, nie mamy niczego, przynajmniej nie mieliśmy dopóki nie zjawiła się nasza wspaniała władza i ukochany prezydent. Mówią nam, że wolność jest zła. Że ona wyniszczyła tamten świat i żeby zapobiec wojnie, trzeba postępować według zasad. Kobiety ubierają się w sukienki praktycznie do ziemi, mężczyźni w luźne spodnie i koszule, a po kolorach ubrań możemy poznać, czy ktoś jest bogaty czy nie. Ci, którym lepiej się powodzi mają czerwone ubrania i te, których barwy są mocne. Ci ubodzy ubierają się na biało, kremowo i inne blade kolory. Na czarno ubierają się tylko Strażnicy. Obywatele ubrani na ciemno uważani są za buntowników. Nie wychodzimy z domów po 22 i ciężko pracujemy. Motto naszego państwa brzmi: Praca daje władzę, inne jest obce.
Odwracam głowę wstecz i widzę kilka na czarno ubranych postaci wyłaniających się zza rogu. Serce przyspiesza mi rytmu, a dłonie zaczynają oblewać się potem. Z pewnością w innych okolicznościach zawstydziłoby mnie to, ale nie teraz. Zawsze w szkole bałam się, że jakiś chłopak kiedy będzie trzymał mnie za rękę poczuje, jak bardzo się poci. Liczy się każda sekunda. Strażnicy zbliżają się do nas z przerażającą prędkością. Moje ciemne włosy rozwiewa wiatr i zarzuca je na twarz tak, że nic nie widzę. Odgarniam je prędko i ze zgrozą w oczach kieruję wzrok na nieznajomego bruneta.
CZYTASZ
The Fear
Teen Fiction- Jesteś wyjątkowa, Emmeline Eward. Nie wiedziałam do końca co oznaczają jego słowa, ale jedno było jasne. Gdzieś tam kryje się coś więcej niż tylko puste wyrazy.