Trzy uderzenia. Trzy donośne dźwięki niosące się po klatce schodowej. Trzy zderzenia mojej pięści z drewnem. A chuj wciąż nie otworzył.
– Bruno, do kurwy nędzy. Otwieraj! – krzyknęłam, ponawiając walenie w drzwi, po którym rozległ się stłumiony odgłos kroków. Chwilę później moim oczom ukazał się postawny mężczyzna w samych bokserkach. Musiałam delikatnie unieść głowę, aby zrównać z nim spojrzenie. Dostrzegłam, jak zaciska palce na futrynie, ciskając we mnie piorunami, co jednak nie wydawało się groźne ze względu na sińce malujące się wokół jego oczu. Piwne tęczówki pociemniały ze złości, a on zacisnął szczęki i zazgrzytał zębami.
Bruno był wysoki i dobrze zbudowany, a do tego miał tureckie korzenie, które bardzo pomagały mu zdobywać punkty u kobiet. Liczne tatuaże oraz mroczna aura, która się wokół niego roztaczała, przyciągały panienki jak magnes.
– Nie planowałem dziś morderstwa, ale dla ciebie zrobię wyjątek – mruknął zaspanym, zachrypniętym głosem.
– Jakiś ty szczodry, o panie! – zawołałam, składając ręce jak do modlitwy. – A teraz wypierdalaj mi z drogi. – Położyłam dłoń na jego piersi, po czym gwałtownie go odepchnęłam, aby móc swobodnie wejść.
– Rozgość się – rzucił ironicznie, przewracając oczami. Następnie usłyszałam trzask drzwi. – Ej! – krzyknął, gdy chwytałam za klamkę, by znaleźć się w jego pokoju.
– Miałeś odbierać pieprzony telefon – syknęłam, wchodząc do środka. Przyjaciel zwinnie wcisnął się przede mnie, aby zasłonić mi widok.
– Pracowałem – przypomniał, na co przewróciłam oczami.
– Przestań nazywać dilowanie pracą – odparłam zirytowana, przechodząc pod jego ręką, którą oparł o framugę.
– Vitto... – Zamilkł, gdy ja zamarłam, widząc zakrwawioną bluzę rzuconą w kąt. Omiotłam pomieszczenie wzrokiem, dostrzegając plecak Brunona, do którego podbiegłam, zanim zdążył go zabrać. – Zostaw to. – Próbował wyrwać mi przedmiot, ale zanim to się stało, otworzyłam go i zauważyłam woreczki z białym proszkiem.
– Obiecałeś, że nie będziesz sprowadzać tego do domu! – wściekłam się. – Co gdyby psy tu wbiły i to znalazły? Zwinęliby cię! Przeczesał nerwowo palcami czarne włosy, opadając na niepościelone łóżko.
– Pomińmy, że obiecałeś to mnie. – Wycelowałam w niego palcem.
– Obiecałeś to mamie – przypomniałam, na co jego twarz wykrzywiła się w poczuciu winy.
Nie byliśmy rodzeństwem, ale razem się wychowaliśmy i Bruno częściej mieszkał u mnie niż w swoim domu. Za każdym razem, kiedy przychodził do nas po nocy spędzonej z własnymi rodzicami, jego ciało pokrywały liczne siniaki. Był niedożywiony, bo jego rodzice kupowali jedynie alkohol. Zamieszkał z nami, gdy miałam dziesięć lat. Był tylko czternastolatkiem, nad którym się znęcano, a kiedy zniknął z ich życia, nigdy go nie szukali. Najprawdopodobniej ucieszyli się, że pozbyli się problemu. Mimo iż moja mama obdarzyła go miłością i wszystkim, czego potrzebuje dziecko, w wieku szesnastu lat wpadł w złe towarzystwo i zaczęła się jego przygoda z narkotykami, która trwała do dziś. Byłam już zmęczona tym, że znika praktycznie na całe noce i nie ma z nim kontaktu, a ja jak idiotka ciągle czekam choćby na głupiego SMS-a. Starałam się go przekonać, aby to rzucił, ale bezskutecznie.
– Kurwa, wiem. – Westchnął, przecierając twarz dłonią. – Mam z tego dobre pieniądze. Mogę bez problemu się utrzymać i godnie żyć.
– Za ryzykowanie życia albo skończenie w pierdlu? Czy ty się z krową na mózg zamieniłeś?
CZYTASZ
Mafioso Italiano (W sprzedaży)
Lãng mạnVittoria jest pół Polką, pół Włoszką. Kiedy była małą dziewczynką, jej ojciec ją opuścił. Jednak zanim to się stało, wymusił na niej prośbę, aby pod żadnym pozorem nigdy nie wracała do Włoch. Mimo młodego wieku to życzenie wyryło się w jej pamięci. ...