Bruno zatrzymał samochód na parkingu lotniska, jednak żadne z nas się nie ruszyło. Brunet przesunął palcem wskazującym po ustach, nad czymś rozmyślając.
– Wzięłaś leki? – spytał, zerkając na mnie.
Pokiwałam głową, obserwując, jak przez główne drzwi przetacza się tłum ludzi. Na myśl o locie czułam podekscytowanie, ale też przerażenie. Nie bez powodu mama zmuszała mnie do złamania słowa danego ojcu. Chodziło o coś poważnego, a to wywoływało we mnie niepokój.
– Na początek wystarczy. Resztę prześle mi ojczym pocztą – zapewniłam.
Widziałam, że Bruno się zamartwia. Nigdy nie rozstawaliśmy się na... Właściwie nie wiedziałam na ile. Zakłuło mnie serce na tę myśl.
Gdy wysiedliśmy z auta, przyjaciel wypakował moją walizkę oraz plecak. Torbę zawiesiłam sobie na ramieniu i powoli do mnie docierało, że to faktycznie się dzieje. Że wrócę do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Tam poznali się moi rodzice i tam się urodziłam.
– Myślisz, że tata był złym człowiekiem? – szepnęłam na tyle cicho, że możliwe, że mnie nie usłyszał. On jednak zamarł i spojrzał na mnie, unosząc kąciki ust w smutnym uśmiechu.
– Nie wiem, Vitti – powiedział na jednym wydechu. – Kochał cię, a to chyba najważniejsze. – Objął mnie ramieniem, zmuszając moje nogi do ruchu.
Niedługo później stanął ze mną do odprawy i nie odstępował mnie na krok, jakby chciał się upewnić, że wsiądę do samolotu.
– Czuję się źle z tym, że tak wszystko rzucam – wyznałam. – Nie zwolniłam się z pracy ani nie odebrałam papierów ze szkoły – kontynuowałam, przekręcając głowę w jego stronę.
– Rozmawiałem z twoim ojczymem. Podobno już wszystko załatwił.
Uniosłam brwi zaskoczona. To znaczyło, że wiedział o całej sytuacji dużo wcześniej, tylko to mnie poinformowali w ostatniej chwili. Złość rozpaliła moje ciało, bo zmusili mnie do zmiany życia z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia.
– A co z moim samochodem?
– Przywiozę ci go, a wrócę samolotem – zapewnił. Gdy zaraz miała nastąpić moja kolej odprawy, przyjaciel rozłożył szeroko ramiona, uśmiechając się zachęcająco. – Przytulas na pożegnanie?
Wpadłam w objęcia Brunona, zacisnęłam ręce wokół jego talii i przymknęłam powieki. Roześmiał się ochryple, opierając podbródek o moją głowę.
– Kocham cię – szepnęłam, a on pomasował moje plecy, składając krótki pocałunek na włosach.
– A ja ciebie nie – zażartował, za co oberwał w ramię. – Będzie mi bez ciebie nudno, tego bądź pewna. Kogo będę wkurzać? – Wydął teatralnie wargę ze smutkiem, na co przewróciłam oczami.
– Nie wpakuj się w kłopoty – poprosiłam, zadzierając głowę, aby skrzyżować nasze spojrzenia.
– Umiem o siebie zadbać. – Położył dłonie na moich przedramionach, błyskając zębami w uśmiechu. – Pamiętaj, jeden telefon i wsiadam w samolot. – Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, po czym on delikatnie mnie pchnął. – Leć, bo samolot ci ucieknie – rzucił, machając mi, na co się roześmiałam.
Dopiero na pokładzie dotarło do mnie, że jestem gotowa na powrót i wszystko, co z tym związane. A nawet świadomość napotkania nieznanego wcale mnie nie przerażała. Przeciwnie – napełniała nieznanym mi do tej pory przypływem szczęścia.
***
Po kilku godzinach lotu wylądowałam w słonecznym Rzymie. Przeciskałam się przez tłum, aby wydostać się na zewnątrz. Czułam się odrobinę zagubiona, ale na szczęście dzięki znajomości włoskiego zdołałam wyjść na parking. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu wuja.
CZYTASZ
Mafioso Italiano (W sprzedaży)
RomanceVittoria jest pół Polką, pół Włoszką. Kiedy była małą dziewczynką, jej ojciec ją opuścił. Jednak zanim to się stało, wymusił na niej prośbę, aby pod żadnym pozorem nigdy nie wracała do Włoch. Mimo młodego wieku to życzenie wyryło się w jej pamięci. ...