2. Spotkanie.

22.6K 639 101
                                    

Bruno zatrzymał samochód na parkingu lotniska, jednak żadne z nas się nie ruszyło. Brunet przesunął palcem wskazującym po ustach, nad czymś rozmyślając.

– Wzięłaś leki? – spytał, zerkając na mnie.

Pokiwałam głową, obserwując, jak przez główne drzwi przetacza się tłum ludzi. Na myśl o locie czułam podekscytowanie, ale też przerażenie. Nie bez powodu mama zmuszała mnie do złamania słowa danego ojcu. Chodziło o coś poważnego, a to wywoływało we mnie niepokój.

– Na początek wystarczy. Resztę prześle mi ojczym pocztą – zapewniłam.

Widziałam, że Bruno się zamartwia. Nigdy nie rozstawaliśmy się na... Właściwie nie wiedziałam na ile. Zakłuło mnie serce na tę myśl.

Gdy wysiedliśmy z auta, przyjaciel wypakował moją walizkę oraz plecak. Torbę zawiesiłam sobie na ramieniu i powoli do mnie docierało, że to faktycznie się dzieje. Że wrócę do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło. Tam poznali się moi rodzice i tam się urodziłam.

– Myślisz, że tata był złym człowiekiem? – szepnęłam na tyle cicho, że możliwe, że mnie nie usłyszał.  On jednak zamarł i spojrzał na mnie, unosząc kąciki ust w smutnym uśmiechu.

– Nie wiem, Vitti – powiedział na jednym wydechu. – Kochał cię, a to chyba najważniejsze. – Objął mnie ramieniem, zmuszając moje nogi do ruchu.

Niedługo później stanął ze mną do odprawy i nie odstępował mnie na krok, jakby chciał się upewnić, że wsiądę do samolotu.

– Czuję się źle z tym, że tak wszystko rzucam – wyznałam. – Nie zwolniłam się z pracy ani nie odebrałam papierów ze szkoły – kontynuowałam, przekręcając głowę w jego stronę.

– Rozmawiałem z twoim ojczymem. Podobno już wszystko załatwił.

Uniosłam brwi zaskoczona. To znaczyło, że wiedział o całej sytuacji dużo wcześniej, tylko to mnie poinformowali w ostatniej chwili. Złość rozpaliła moje ciało, bo zmusili mnie do zmiany życia z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia.

– A co z moim samochodem?

– Przywiozę ci go, a wrócę samolotem – zapewnił. Gdy zaraz miała nastąpić moja kolej odprawy, przyjaciel rozłożył szeroko ramiona, uśmiechając się zachęcająco. – Przytulas na pożegnanie?

Wpadłam w objęcia Brunona, zacisnęłam ręce wokół jego talii i przymknęłam powieki. Roześmiał się ochryple, opierając podbródek o moją głowę.

– Kocham cię – szepnęłam, a on pomasował moje plecy, składając krótki pocałunek na włosach.

– A ja ciebie nie – zażartował, za co oberwał w ramię. – Będzie mi bez ciebie nudno, tego bądź pewna. Kogo będę wkurzać? – Wydął teatralnie wargę ze smutkiem, na co przewróciłam oczami.

– Nie wpakuj się w kłopoty – poprosiłam, zadzierając głowę, aby skrzyżować nasze spojrzenia.

– Umiem o siebie zadbać. – Położył dłonie na moich przedramionach, błyskając zębami w uśmiechu. – Pamiętaj, jeden telefon i wsiadam w samolot. – Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, po czym on delikatnie mnie pchnął. – Leć, bo samolot ci ucieknie – rzucił, machając mi, na co się roześmiałam.

Dopiero na pokładzie dotarło do mnie, że jestem gotowa na powrót i wszystko, co z tym związane. A nawet świadomość napotkania nieznanego wcale mnie nie przerażała. Przeciwnie – napełniała nieznanym mi do tej pory przypływem szczęścia.

***

Po kilku godzinach lotu wylądowałam w słonecznym Rzymie. Przeciskałam się przez tłum, aby wydostać się na zewnątrz. Czułam się odrobinę zagubiona, ale na szczęście dzięki znajomości włoskiego zdołałam wyjść na parking. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu wuja.

Mafioso Italiano (W sprzedaży)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz