Part 28

5.7K 347 144
                                    


MIłej niedzieli!!


Marco POV

Marianna zjawiła się na wyspie niezapowiedziana. Pokłóciła się z Adamem, a potem z Patrickiem, ale w rezultacie, zamiast odesłać ją z powrotem do Chicago, pozwolili jej zostać. Anja fatalnie znosiła ciążę a jeszcze gorzej, że Patrick nadal podróżuje. On znów chciał, żebym całkowicie przejął zarządzanie kasynami. Zwłaszcza Palermo i wszystkim, co z tym związane. Nie miałem nic przeciwko, ale to znaczyło, że Margo powinna zacząć ze mną podróżować. Uparta kobieta na każdą propozycję mówiła stanowcze nie. Teraz już doskonale wiedziałem czemu Anja wkurwiała się za każdym razem jak Patrick znikał.

W środku nocy musiałem wylecieć do Florencji, bo ktoś usiłował szturmować laboratorium. Alicja zadzwoniła w środku nocy, że uzbrojeni napastnicy wdarli się środka. Na szczęście Santi i ochrona dali radę ich odeprzeć. Zatrzymali sobie paru do przesłuchania. Nawet do głowy mi nie przyszło budzić Patricka. Spytałem Margo czy leci ze mną, ale odpowiedziało mi tylko senne: chyba śnisz.

Udało mi się ściągnąć jedną stewardessę. Chociaż tyle, że dostanę kawę i śniadanie przed lądowaniem. Zdrzemnąłem się. Niestety tylko parę godzin, bo ktoś uporczywie dobijał się do mnie, dzwoniąc raz za razem. Co, kurwa, mogło być tak ważne o szóstej rano?! I nie było to żaden alert od Margo. Jej telefon jak i całego core team miał zupełnie inny dzwonek.

Deveruax. Czego ten kurwa chciał ode mnie?

– Czy ty kurwa sypiasz?! – spytałem ochrypłym od snu głosem.

– Już dawno zapomniałem, co to słowo oznacza. – odparł niezrażony ze śmiechem – Obudziłem cię śpiąca królewno? Ciesz się, że nie pocałunkiem.

– Tak mnie może budzić tylko moja kobieta. Czego chcesz?

Przekręciłem się na plecy.

– Ponieważ widzę, że jesteś wyjątkowo miły, powiem ci, że mam to czego chciałeś.

Było zbyt wcześnie ja takie gierki i nie piłem jeszcze kawy.

– Czy ty kurwa wiesz pajacu, jak długa jest lista rzeczy, które od was chcemy?

– Nie krótsza niż naszych zachcianek i potrzeb. – znów się zaśmiał.

– Ta rozmowa dokądś zmierza?

Przerzuciłem go na głośno mówiący i położyłem telefon obok poduszki.

– Mam te skany biometryczne, które chcieliście z Patrickiem. – natychmiast się obudziłem, a moje ciało weszło w tryb stanu zagrożenia – To nie było łatwe. Z jakiegoś powodu dane były kasowane w ciągu dwudziestu czterech godzin od przylotu, co nie jest zwykłą procedurą, bo te dane się kumulują i nie mają określonego czasu retencji. – dlaczego nawet nie byłem zdziwiony? – Niemniej jednak jest takie małe lotnisko w Grecji, które miało problemy z łączami i bazami danych. Przekazywali zapisy na dyskach. Na dyskach! – zaśmiał się, jakby opowiedział mi dobry dowcip.

– Każdy orze jak może.

– Dane mamy tylko dlatego, że są na dyskach. – wydawał się podekscytowany całą sytuacją, a ja nie do końca rozumiałem co go tak kręci – Po załadowaniu plików do ogólnego systemu retencji danych one się samoistnie kasują. Ładujesz dziesięć zapisów, a zostaje ci dziewięć.

Magia kurwa! Jak królik z kapelusza. Biały królik z kapelusza?

– Czy wiemy jak?

– Jeszcze nie, ale dali mi ludzi, że zacząć sprawdzać, czy takich danych jest więcej.

Not My Name - Baleary tom #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz