Hermiona analizowała w myślach swoje zadanie domowe z zaklęć, gdy przechadzała się korytarzami Hogwartu. Zbliżały się SUMY i chociaż nikt inny nie wydawał się skłonny do nauki lub w ogóle się nią jeszcze nie przejmował, to ona wiedziała, że najlepiej zacząć wcześnie.
Czas spędzony na obchodzie Prefektów poświęciła na powtórzenie materiału. O tej porze w zamku panowała grobowa cisza - ponieważ Umbridge zaczęła wydawać swoje "dekrety" - oszalałaby, gdyby nie miała czegoś do zajęcia myśli. Zapytała Rona, czy chciałby z nią dzisiaj patrolować, ale jako, że jego kolej przypadała na wtorek, oczywiście odmówił.
- Dlaczego miałbym iść dwa razy? - mamrotał.
Żeby dotrzymać jej towarzystwa?
Przewróciła oczami i kontynuowała wymienianie zaklęć stworzonych w latach dwudziestych. Skręciła w kierunku klasy Historii Magii i zatrzymała się w połowie kroku.
Draco Malfoy przypierał Pansy Parkinson do kamiennej ściany. Całował ją, a ona obejmowała jego ramiona.
Hermiona zamrugała, czując, jak opuszcza ją oddech.
Jej plecy opierały się o ścianę, a dłonie zaciskały się na jego ramionach wplątując się w jego włosy, gdy on atakował jej usta swoimi. Jego prawa ręka spoczywała na jej biodrze, a lewa opierała się o ścianę.
Przełknęła.
To byli... To byli Prefekci, na litość Merlina! I członkowie rozkosznego, małego oddziału Umbridge. Doskonale zdawali sobie sprawę, że nie powinni być na dworze i obściskiwać się o 21:00 w czwartek! Od tego macie pokój wspólny, do cholery!
Pansy uśmiechnęła się w jego usta.
Hermiona była gotowa pomaszerować do nich i siłą ich rozdzielić - to był jej obowiązek prefekta, oczywiście.
Patrzyła, jak Draco oderwał swoje usta od jej, dysząc, po chwili ponownie przywarł do miejsca tuż pod jej uchem. Pansy pisnęła i przygryzła wargę.
Hermiona nie rozumiała, o co tyle hałasu. Za każdym razem, gdy Viktor próbował całować jej szyję, to albo ją łaskotał, albo ranił.
W tym momencie zdała sobie sprawę, że stoi na środku korytarza, patrząc, jak Draco Malfoy pożera swoją dziewczynę... albo kochankę... albo czymkolwiek dla niego była - mruknęła. Musiała albo odejść, albo wykonać swoją pracę i ich rozdzielić.
Zrobiła krok do przodu w momencie, gdy Draco przesunął swoje ciało, wsuwając kolano między kolana Pansy. Pochylił się do przodu, pozwalając, by jego udo zniknęło pod jej spódnicą, przesuwając się wyżej, a w chwili, gdy jego noga dotarła dostatecznie wysoko, Pansy jęknęła, sapiąc i chwytając go za włosy.
- Draco...
W porządku. To wystarczyło. Hermiona zwęziła oczy na dwóch ślizgonów.
- Przepraszam - powiedziała głośno. Oczy Pansy rozszerzyły się w szoku, Draco odsunął swoje usta od jej szyi, ale nie odwrócił się, by stanąć z nią twarzą w twarz. - Nie chciałbym przerywać tego, co ma się tutaj wydarzyć, ale jest 21:08. Jako prefekci zapewne wiecie, że uczniowie powinni być o tej porze w swoich pokojach wspólnych.
Draco wysunął kolano, ale wciąż trzymał rękę na ścianie, dysząc. Pansy odsunęła się od niego, prostując spódnicę.
- Och, jakbyś miała jakiekolwiek pojęcie o tym, co miało się zaraz wydarzyć, ty mała zarozumiała szlamo. - Pansy uśmiechnęła się do niej.
CZYTASZ
The Right Thing To Do [PL]
FanfictionHermiona po raz kolejny poczuła dudnienie w uszach. Zobaczy go po raz pierwszy od czasów Wielkiej Sali, wtedy wychudzonego i rannego przy stole Slytherinu, z matką trzymającą go za rękę. Nie miała zamiaru go szukać. Nie na korytarzach, nie pod bia...