Wybiła godzina 21:30, czyli godzina zakończenia mojej pracy. Ogarnęłam stoliki i przebrałam się w swoje normalne ubrania. Gdy byłam już pewna, iż wszystko zrobiłam pogasiłam światła i włączyłam alarm, aby nikomu nie przyszło na myśl się przypadkiem włamać. Szybko wyszłam z kawiarni i zamknęłam drzwi. Nie lubię tych dni, gdzie to j zamykam kawiarnie, gdyż o tej godzinie jest już ciemno. Może przesadzam, ale nie lubię wracać do domu po ciemku tym bardziej iż muszę wracać zapyziałymi uliczkami.
Wzięłam głęboki wdech, aby po chwili wypchnąć powietrze z płuc. Miało to na celu uspokojenie mnie, lecz nie wiele to dało. Spojrzałam ostatni raz na drzwi czy aby na pewno wszystko zrobiłam i po upewnieniu się, że wszystko gra zaczęłam iść w stronę domu.
Szłam pewnym krokiem. Zawsze uważałam, iż nawet jak się czegoś boisz musisz iść z głową podniesioną do góry.
Skręciłam w prawo do następnej uliczki, która była już przedostatnią przeszkodą do mojego azylu. Będąc już w połowie uliczki usłyszałam szelest po lewej stronie więc spojrzałam automatycznie w tamtą stronę. Gdy zobaczyłam trzech mężczyzn patrzących się na mnie z pijackimi uśmiechami od razu tego pożałowałam i przyśpieszyłam krok.
Serce niebezpiecznie mi przyśpieszyło, gdy usłyszałam za sobą dość mocno stawiane kroki. Zatrzymałam się widząc dwie ciemne postaci stojące przede mną przez cofnęłam się nieco.
- Kogo my tu mamy – zaśmiał się mężczyzna podchodząc do mnie bliżej – widzę, że nam się poszczęściło chłopcy – znowu się zaśmiał tylko że tym razem w akompaniamencie reszty.
Poczułam ciarki, gdy ktoś objął mnie ramieniem lekko przyciągając mnie do siebie. Gdy już chciałam zacząć się wyrywać poczułam znajomy zapach. Spojrzałam na sprawce mojego małego zawału serca i otworzyłam szeroko oczy. Pierwsze co zobaczyłam to piękne zielone oczy, przez które od razu się uspokoiłam.
- Wybaczcie za moją dziewczynę – zaczął czarnowłosy – kochanie mówiłem ci, że masz sama nie wracać do domu – powiedział to tak naturalnie jakby to była prawda. Zdawało się nawet iż ja mogłabym wpaść w jego kłamstwo.
- Przepraszam, po prostu nie chciałam cię martwić – dołączyłam do jego gry odpowiadając „słodko" na co inni jakby onieśmieleni zaczęli odchodzić przez co z ulgą wypuściłam powietrze z płuc i podparłam się rękami o kolana.
- Nic ci nie jest? – spytał zaniepokojony chłopak na co się wyprostowałam i uśmiechnęłam do niego.
- Nie, dziękuję – ukłoniłam się lekko – nie wiem co by się stało, gdyby nie ty – mówiłam dalej zakłopotana na co położył swoją rękę na mojej głowie.
- Niebezpiecznie jest chodzić tak samej. Twój chłopak nie mógł cię odebrać? – spytał a ja nie rozumiejąc o co mu chodzi zmarszczyłam brwi.
- Chłopak?? Nie mam chłopaka – odpowiedziałam przez co teraz on zrobił zdziwioną minę.
- Och... Przepraszam... Myślałem, że taka piękna dziew... Znaczy się!!! – zaczął jąkać przez co się zaśmiałam a on zakłopotany patrzył się na mnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Nic się nie stało – powiedziałam łagodnie – myślisz, że jestem ładna? – zapytałam nie mogąc się powstrzymać. Momentalnie na twarzy chłopaka pojawił się dorodny rumieniec na co uśmiechnęłam się szeroko.
- Może – powiedział zagadkowo przybierając dziwną minę, na którą tym razem ja się zarumieniłam. Odchrząknęłam i odwróciłam się w stronę, w którą miałam pierwotnie zamiar się udać. Zrobiłam parę kroków i po chwili Zeldris dorównał mi kroku tłumacząc się, iż mnie odprowadzi, gdyż sytuacja z dzisiaj może się powtórzyć. Przyznając mu rację zgodziłam się na to rozwiązanie. No może nie do końca przez to, ale i tak się bałam!!!
- Już jesteśmy – powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę – to do kiedyś – dodałam na co się uśmiechnął i zaczął iść w inną stronę. Chwilę się ze sobą gryzłam, ale nie wytrzymałam – Zeldris! – krzyknęłam przez co chłopak się odwrócił. Podeszłam do niego i wzięłam głęboki wdech. Chłopak nie wiedząc o co chodzi czekał. Zebrałam się w sobie i pochyliłam się lekko w jego stronę (wciąż jest od niej niższy) i złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek. Oddaliłam się po chwili mówiąc ciche „dziękuję''. Weszłam do domu i od razu rzuciłam się na łóżko szeroko się uśmiechając.
W tym samym czasie Zeldris stał jak by wryty w ziemie widząc przed sobą [T/I] uśmiechającą się która plecie wianki z kwiatów. Po chwili wrócił do siebie i nie wiedząc co zrobić postanowił wrócić do domu.
CZYTASZ
開始 [Kaishi] Zeldris X [T/I]
Teen FictionDruga część przygód [T/I] i Zeldrisa. Mam nadzieję, że się spodoba.