1.

52 9 5
                                    

Spojrzałem się na zachodzące słońce z lekkim uśmiechem chodź uczucie niepokoju nie chciało mnie opuścić. Byłem zły ja siebie że zamiast lepiej się przygotować czytałem kolejna książkę która nie koniecznie miała ja celu poszerzenie mojej wiedzy.
Pokręciłem lekko głową wzdychając, może nie będzie aż tak źle jak myślałem. Po chwili dołączył do mnie ojciec na którego spojrzałem. Mężczyzna wyglądał na młodszego niż w rzeczywistości był ale to chyba przez lata treningów.

- Niedługo możemy ruszać- poinformował mnie a ja kiwnąłem głową. Z jednej strony nie mogłem się doczekać a z drugiej po prostu byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów
- Rozumiem że to taki prezent urodzinowy- zaśmiałem się ale znałem tradycje. Dopiero po skończeniu osiemnastu lat mogłem brać udział w polowaniach. Zabawne było to że nawet wcześniej specjalnie mnie do nich nie ciągnęło. Oczywiście kochałem opowieści ojca ale sam nie widziałem siebie w tym zawodzie.
W końcu kto chciałby zabijać tyle istot? Nawet jeśli były złe i niebezpieczne to i tak zasługiwały na życie. Niestety dużo osób było wręcz innego zdania ale ja nic nie mogłem na to poradzić.
- Synu wiem że to będzie dość ciężkie... Ale wiem też że dasz radę podołać temu zadaniu. Jesteś młody i silny a ja się starzeje. Ktoś będzie musiał zająć moje miejsce gdy mnie zabraknie.- ton jego głosu był poważny chodź ja wcale nie chciałem traktować tego poważnie. Miałem wtedy wrażenie że będzie to jeszcze straszniejsze niż już jest.
- Nawet tak nie mów przecież dobrze się czujesz...- zacząłem ale on mi przerwał.
- nie będę się czuć dobrze przez całe swoje życie Remus- nadal mówił spokojnie ale wiedziałem że dalsza dyskusja może to szybko zmienić.
- Tak ojcze - mruknąłem.

Gdy słońce zaszło weszliśmy do środka. Przebrałem się i wziąłem broń z którą po mimo licznych treningów nie czułem się pewnie. Nie miałem tego uczucia że broń jest moim przedłużeniem ręki o którym wszyscy mówili. Westchnąłem cicho i poszedłem do salonu w którym czekał na mnie ojciec.

- Dobrze że już jesteś - uśmiechnął się do mnie. Był dumny że jego syn poraz pierwszy bierze udział w polowaniu.
- Cóż źle by było gdybym nie przyszedł- uśmiechnąłem się do niego. Starałem się być pewny siebie co chyba mi wychodziło. Przynajmniej udawać umiałem.
- Masz wszystko czego potrzebujesz?- kiwnąłem głową a on tylko się uśmiechnął i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił trzymając rzecz zawinięta w sreberko. Mój uśmiech się poszerzył gdy zobaczyłem ulubiony smakołyk.
- Wiem że cie uspokaja a dzisiaj nie mamy czasu na jakieś nerwowe zachowania, nie jesteśmy dłużej na treningu. - wziąłem tabliczkę czekolady do ręki i odłamałem kawałek wkładając go do ust.

Mężczyzna wstał i ruszył w kierunku drzwi zerkając na mnie. Zrozumiałem o co chodzi więc sam poszedłem w jego ślady i wyszliśmy.

Na dworze było dość przyjemnie. Nie za zimno i nie za ciepło. Po prostu idealna pogoda na zabijanie wilkołaków.
- chodź- powiedział a ja ruszyłem za nim zaciskając rękę na jednym z dwóch których srebrnych mieczy które przy sobie miałem.

Las o tej porze okazał się jak zwykłe mroczny i tajemniczy. Co jakiś czas słyszałem że natura w lesie jednak się pokazuję. Nie tak bardzo jak w normalne noce ale to dobrze że dało się ją w ogóle zauważyć. Zazwyczaj podczas pełni jest tak cicho że nie da się nawet powiedzieć że jest się w lesie.
Podniosłem głowę i spojrzałem się na niebo. Księżyc świecił jasno nie zasłonięty przez żadne chmury. Perfekcyjnie okrągły.

- Jest możliwość że dzisiaj nie spotykamy żadnego wilkołaka. Nie bądź rozczarowany ale ta okolica jest naprawdę spokojna.
- uwierz mi nie będę rozczarowany- uśmiechnalem się lekko ale ta spokojną rozmowę przerwał mrożący krew żyłach krzyk.
- Cholera jednak nie masz tyle szczęścia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 02, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Spokojnie, ja nie gryzę WOLFSTAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz