Rozdział 1

529 21 0
                                    


Od zawsze wiedziałem, że jestem inny. Nikt, ani nic nie zaprzątało mi głowy, dłużej niż przez sekundę. Bo tyle zazwyczaj, zajmowało mi rozwiązanie problemu, bądź i relacji.

Od niedawna jestem sierotą, bez rodziny i znajomych, w oczach społeczeństwa, jestem nikim ważnym. Ukończyłem szkołę z wyróżnieniem i masą uwag w dzienniku. Pokłóciłem się z bratem, rozbijając naszą drogę, na dwie przeciwne sobie.

Dom po rodzicach, wydaje się teraz taki pusty. Byłem złym synem? Możliwe, skoro moja matka wolała tabletki nasenne, niż własne życie. Ojca zbytnio nie pamiętam, ciągle siedział w pracy. Znaleźli go w gabinecie, nad stertą teczek. Widać do końca poświęcił się swojemu fachu.

Brat, poszedł w jego ślady. Oddał swoje życie, temu zepsutemu kraju. Też nie jestem lepszy, pochłonęły mnie kryminały.

I to wszystko, wydawało się ciągnąć za mną latami, a tak właściwie pozbyłem się tego, w mniej niż sekundę.

                              ••••

– Na pewno chcesz pracować, jako detektyw doradczy? Masz wzorowe stypendia, w dobrej porządnej pracy, zbiłbyś fortunę.– Usłyszałem, zachrypnięty lekko głos w słuchawce telefonu.

– Rozumiem, pani troskę, pani Hudson. Jednak poradzę sobie. Nie wiem tylko, co mam zrobić z rodzinnym domem. – Mruknąłem, rozglądając się po starym gabinecie ojca.

– Oh kochany, chciałabym ci pomóc i poratować jednym ze swoich, ale nie mogę. Wynajęłam już, jedyne wolne.– Westchnęła.

– Naprawdę, nic nie da się załatwić? Ten dom jest dla mnie zbyt wielki, nie spłacę go, a sprzedać nie mam komu.

– A wynająć? Pokój Mycrofta, jest nieużywany od tak dawna. Wynajmij go komuś. Mogę ci nawet z tym pomóc.–Zaproponowała.

– Byłbym wdzięczny. Dowidzenia.

– Dowidzenia kochany.

Odłożyłem komórkę, przecierając twarz dłonią. Wszystko wydaje się być takie nowe, inne od reszty. Dom, ludzie wokoło, wszystko się zmieniło. A może to ja się zmieniłem?

Wyszedłem z pokoju, udając się do kuchni, szczerzę ciekaw osoby, którą znajdzie kobieta. Nie mając zbyt wiele do zrobienia, chwyciłem pierwszą lepszą książkę z biblioteczki, przechodząc przez salon. Rozsiadłem się wygodnie przy kuchennym stole, nalałem wody z dzbanka, chcą zabrać się za lekturę. Piraci ze szkarłatnej mierzei, ten tytuł przywołuje wiele wspomnień. Kiedyś uwielbiałem czytać opowieści o piratach, nocami śniły mi się przygody, jakich mógłbym doświadczyć jako dorosły, żeglowanie po morzu i grabienie najcudowniejszych skarbów ze świata, było moim największym marzeniem. Dorosłem i jak widać, nie udało mi się zostać jednym z nich, za to zajmuje się sprawami kryminalnymi, wykorzystując przy tym, swoją nabytą od urodzenia zdolność. Szybka dedukcja, dar jak i przekleństwo. Zamiast cieszyć się z dziecinnych wygłupów, zacząłem dzięki bratu powoli zamieniać marzenie o byciu piratem, na sztukę dedukcji i książki kryminalne. Od Mycrofta, nauczyłem się wielu przydatnych mi teraz rzeczy. Ciekawe jak sobie radzi, nie widziałem go od momentu mojego pierwszego przedawkowania, nie dziwie się ma swoje życie, po co mu jestem do szczęścia potrzebny? Przeczytaem, pierwsze dwa rozdziały obszernej książki, zatrzymując się, na pierwszej linijce trzeciego, czytając jej fragmenty na głos.

– '' ... I ty, który śmiesz wyzywać przeznaczenie na bitwę, nie zabierając nawet ze sobą odwagi... Nie potrzeba mi, czegoś tak złudnego jak odwaga, waga głupców, powiada jedno z wysłanników wyroczni... Głupiś ty prostaczyno, głupiś o miłość i strach o dziewkę, a więc idź w odmęty szkarłatnej mierzei, zbierz najbliższych i idź na bitwę z przeznaczeniem, niech nie zawładnie tobą to puste szklane pragnienie. Tak powiada przeznaczenie...'' – Walka z losem, walka z samym sobą. Główny bohater umarł, próbując zmienić własny los. Członkowie jego grupy jednak przeżyli, głosząc legendę o piratach szkarłatnej mierzei. W zdrowiu czy chorobie zawsze brnąc, będziemy dalej razem. Ich motto swego czasu bardzo do mnie przemawiało, teraz wydaje się być takie głupie i proste. Odstawiłem książkę na półkę, idąc położyć się już spać. To był krótki i zarazem męczący dzień.

O poranku zbudził mnie dzwonek do drzwi, gość? Nie zapraszałem nikogo. Niechętnie zwlokłem się z łóżka, zarzucając na siebie jedynie szlafrok. Zszedłem niemrawo po schodach, a do drzwi ktoś usilnie próbował się dobić. Do upierdliwego dzwonka, dołączyły natarczywe pukania, szybsze i głośniejsze. Chwyciłem klamkę, poprawiając spadający mi z ramienia szlafrok.– Kogo niesie o tej porze?–Syknąłem, przeczesując skołtunione włosy.

– Chryste Sherlock, wyglądasz jak zmora. – Wzdrygnął się policjant, wpychając się mi na siłę do mieszkania.

– Inspekcja, czy nalot?– Spytałem, już lekko podminowany. – Powiedziałeś, że nie skorzystasz z moich porad, puki Londyn się nie zawali, więc to musi być coś poważnego.– Zamknąłem drzwi za przyjacielem i zaprosiłem do salonu.

– Dziękuję. I tak jak zwykle masz rację. Sherlocku, Królowa cię wzywa. – Powiedział, na co najeżyły mi się włosy na głowie.

– Królowa? To na prawdę, musi być coś grubego skoro mnie wzywa. Że też zainteresowała się swoim krajem po tylu latach, do tej pory uważałem, że to Mycroft się tym wszystkim zajmuje. Jakie, nie miłe zaskoczenie.– Napomknąłem, rozsiadając się na sofie.

– Wiesz, miałem ci tylko to przekazać, bo jesteśmy blisko, ale nawet ja nie wiem, o co jej chodzi, mam tylko nadzieję, że to nic aż tak złego. – Westchnął, próbując się nieco rozluźnić.

– I tak o wszystkim ci powiem, więc chyba nie mieli potrzeby ci tego wszystkiego tłumaczyć.– Wzruszyłem ramionami, na co policjant się skrzywił.

– Jestem gliną do cholery, a nie twoim listonoszem, sam byś sobie coś znalazł.– Burknął.

– Po co, od tego mam ciebie, z resztą, zajmuję się tym z czym, wy sobie nie radzicie. Nie chce, mi się tego w kółko śledzić. Właśnie macie coś ciekawego?–Spytałem, wlepiając w niego zaciekawione spojrzenie.

– Ta... a skąd ja mam wiedzieć? Sam sobie radź.– Oburzył się, krzyżując ramiona.

– Ja tam sobie dam radę.– Zerknąłem na niego zwycięsko.– Dobra, koniec przekomarzania się. Muszę się zbierać, o której mam tam być?

– O dwunastej, nie martw się, podwiozę cię na miejsce.– Podziękowałem i wbiegłem na górę, wykrzykując po drodze.

– Mycroft mi świadkiem, żywego mnie nie wezmą! Aarrr! – Zamknąłem za sobą drzwi, wsłuchując się w śmiech starszego. Może jednak mam w sobie coś z dziecka?

——————————————————

Dajcie znać, czy jest lepiej. Albo gorzej, to też możliwe ; )

Xeno

Szklane pragnienie •Johnlock• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz