i can do that too

991 61 20
                                    

Words: 853
Warnings: -
Author's Note: Trochę śmiesznie, bo pomyliłam dni tygodnia i wczoraj (piątek) myślałam, że jest czwartek. Wniosek jest jeden. To prawda, że człowiek szczęśliwy czasu nie liczy xDDD
Miłego czytania i weekendu wszystkim!
Ps. Nadając tytuł temu shotowi, w głowie słyszałam TikToka z rym rykiem bestii i 'Oh, yeah? I can do that too'. I'm so done with my mind

Nie mogłaś marudzić. Dzięki wtykom swojego brata przyjęto cię do oddziału zwiadowców. Nie przewidziałaś jednak tego, że dzięki tym samym wtykom zostaniesz uziemiona. Dosłownie, twoim głównym obowiązkiem było sprzątanie. Praktycznie dostając się do oddziału zwiadowców zostałaś sprzątaczką, bo do żołnierza było ci daleko. Co rusz przeklinałaś pod nosem swojego nadopiekuńczego brata i myślałaś nad tym, co zrobić, by jakoś zmienić swój los. Nie chciałaś do końca życia sprzątać długich korytarzy, oporządzać koni i wycierać kurzów. Czułaś, nie, wiedziałaś, że zostałaś stworzona do wyższych celów. Dlatego też coraz częściej próbowałaś się podlizać kapralowi Ackermann, żeby ten szepnął słówko, czy też dwa dla generała - być może wtedy twój stopień ulegnie zmianie.

Głośno wypuściłaś powietrze i opuściłaś zmęczoną od wycierania kurzów na dużej wysokości rękę. Czułaś nieprzyjemne mrowienie przemieszczające się po obolałej kończynie. Spojrzałaś w górę i cicho załkałaś, gdy zorientowałaś się, że twoja szmatka od kurzów została na wcześniejszej wysokości. Głośne westchnienie opuściło twoje wargi, gdy pomyślałaś o tym, że nie dotarłaś jeszcze do najwyższej z półek, z której też powinnaś zetrzeć brud.

Szczerze nienawidziłaś sprzątać. Na myśl o tym, że dopiero co zaczęłaś, czułaś mdłości. Co innego czyścić broń po ataku na wroga, a co innego sprzątać kwaterę, w której nic się nie dzieje.

 - Co to ja jestem? Jakaś kura domowa? Nie będę przecież całe życie sprzątać dla tej szlachty, też chcę poczuć ten smak zwycięstwa! Już ja im pokażę, a zaczniemy od Erwina - mruczałaś pod nosem, nie zwracając w ogóle uwagi na otoczenie.

Zacisnęłaś dłonie w pięści. Tak nie może być. Obróciłaś się na pięcie, chcąc udać się do gabinetu generała Smith'a, gdy nagle wpadłaś na kogoś. Cicho przeprosiłaś i zaczęłaś rozmasowywać obolały nos. Uniosłaś głowę, by spojrzeć intruzowi prosto w twarz i prawie zachłysnęłaś się powietrzem.

 - G-generał - wyjąkałaś. Soczysty rumieniec oblał twoje policzki. W myślach obrazowałaś sobie kolejny obraz swojego pogrzebu i szczerze chciałaś móc zapaść się pod ziemię.

- Co takiego chciałaś mi pokazać [Y/N]? - zapytał, krzyżując ramiona. Czułaś, jak zimne poty spływają wzdłuż twojego kręgosłupa. Doskonale wiedziałaś, że miałaś przechlapane.

 - H-huh? A! Hahaha, głupia sytuacja! Widzisz tą szmatkę? Jest trochę za wysoko... wyżej nie sięgnę, to wszystko. Śmieszne, prawda? Haha... ha? - powiedziałaś, próbując jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Erwin uniósł brew i spojrzał na ciebie z politowaniem.

 - Doprawdy? A ja myślałem, że chcesz pokazać na co cię stać na polu bitwy.

Płonęłaś ze wstydu. Naprawdę, niemalże czułaś płomienie na swojej skórze. Było ci okropnie gorąco. Dyskretnie odchyliłaś nieco kołnierzyk swojej koszuli. Nie umknęło twojej uwadze to, że na dosłownie ułamek sekundy wzrok generała Erwina Smith'a podążył za twoją dłonią. 

 - J-jeśli mi coś takiego zaproponujesz - z pewnością nie odmówię. Jednak jeśli nie, to może... wrócę już do pracy? No wiesz... półki same się nie powycierają, podłogi nie zmyją i tak dalej, i tak dalej.

Obróciłaś się tyłem do blondyna i stając na palcach, próbowałaś dosięgnąć swojej szmatki. Zamarłaś, gdy jego ogromne dłonie chwyciły twoje biodra i uniosły do góry. Spojrzałaś w dół na twarz młodego generała, a ten posłał ci jedynie delikatny uśmiech. Szybko zaczęłaś ścierać kurz i już po chwili grunt wrócił pod twoje stopy, a ciepło rąk blondyna zniknęło z twojego ciała. Skłamałabyś, gdybyś powiedziała, że nie poczułaś elektryzujących dreszczy przechodzących po tobie w chwili, gdy jego dłonie dotknęły twojego ciała.

Odchrząknęłaś i odsuwając się o krok od Erwina, poprawiłaś swoją koszulę.

 - Dziękuję - mruknęłaś i ruszyłaś w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Nagle ogromna dłoń zatrzymała cię, chwytając za twój nadgarstek.

 - Huh? Czy coś się stało, generale? - zapytałaś, marszcząc brwi i modląc się w duchu o to, by soczyste rumieńce nie przyozdobiły twojej twarzy.

 - Dlaczego chciałabyś brać udział w wyprawach za mur? - To pytanie nieco wybiło cię z rytmu. Zmarszczyłaś brwi, głęboko myśląc nad odpowiedzią.

 - Nie chcę zrobić bratu na złość, ale czuję, że możemy osiągnąć więcej, gdy będziemy działać za murami. Tak jak inni, chcę przyczynić się dla dobra ludzkości. Jestem sprawna fizycznie, więc myślę, że też mogę to robić. Poza tym, według mnie ta cała historia, którą wbijano nam kiedyś do głowy, w ogóle mi się nie zgadza z tym, co widzę teraz. Nie ma ona dla mnie sensu. Chcę odkryć prawdę - mruknęłaś, patrząc blondynowi prosto w oczy.

Coś błysnęło w oczach Erwina. Widziałaś to bardzo dokładnie. Błyszczące iskry nagle rozjaśniły jego spojrzenie. Nie byłaś pewna, czy to dobry znak, ale postanowiłaś to zignorować i po prostu czekać na dalszy ciąg wydarzeń. To była twoja szansa, a ty nie miałaś zamiaru jej zmarnować.

Smith wyprostował się i spoglądając na ciebie z góry, wyglądał tak, jakby podejmował trudną decyzję. Wstrzymałaś oddech i mocno zacisnęłaś kciuki. Liczyłaś na to, że przynajmniej raz coś pójdzie po twojej myśli i dostaniesz to, na co liczysz.

Erwin westchnął, pokręcił głową i przetarł oczy palcami.

 - Przyjdź jutro na trening. Zobaczymy na co cię stać i później zdecydujemy, co z tobą zrobić - odparł, po chwili wychodząc z pomieszczenia.

Nie kryłaś swojej radości i już po chwili zaczęłaś krzyczeć i podskakiwać w miejscu, zupełnie nieświadoma tego, że czujny wzrok generała obserwował twoje poczynanie zza drzwi.

Delikatny uśmiech rozkwitł na jego twarzy, gdy spoglądał na ciebie - pełną energii, szczęśliwą, młodą kobietę, której marzenie powoli zaczęło się spełniać.

what is freedom? snk oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz