V

114 11 3
                                    

Po raz setny zamknął ją w pokoju, bez jedzenia i picia, czy też dostępu do świata.

Przyzwyczaiła się do tego, od momentu śmierci jej matki, ojciec znęcał się nad nią psychicznie, oraz od czasu do czasu fizycznie. To drugie jednak rzadziej, ponieważ dziewczyna chodzi do szkoły i siniaki czy inne obicia szybko zostałyby wyłapane.

Siedziała na podłodze opierając się głową o ścianę, a w głowie nuciła piosenkę z dzieciństwa, aby trochę się uspokoić. Gdy usłyszała kroki obok swoich drzwi, automatycznie przesunęła się bardziej w róg ściany.

Znów do niej przyszedł. Był pijany i śmierdziało od niego papierosami oraz mocnymi damskimi perfumami.

Kucnął tuż przy niej, po czym chwycił jej twarz w dłonie, która wcześniej znajdowała się prawdopodobnie na ciele jednej z jego dziwek.

- Nigdy nie ścinaj tych pięknych włosów.- powiedział i drugą dłonią odgarnął włosy, które wpadały jej na twarz. - Wyglądasz zupełnie jak twoja mama

Dziewczyna z całych sił próbowała się nie popłakać, co miała już wyćwiczone, lecz niestety było to zbyt trudne. Wypuścił jej twarz spomiędzy swoich obrzydliwych dłoni i sięgnął z półki pakunek, który przy wejściu tam położył i rzucił nim w stronę lekko wystraszonej dziewczyny. Wyszedł.

Niepewnie odwiązała supełek reklamówki i ku jej zdziwieniu był to zimny Bibimbap. Z lekkim niesmakiem zaczęła go jeść i przy okazji zauważyła, że jest tu jedno okno, które jest zasłonięte tak żeby go nie było widać.

Dziewczyna wzięła ostatni kawałek do ust, po czym wstała i odsunęła grubą zasłonę, przez co uderzyło w nią światło słoneczne. W głowie zaświtał jej pomysł, aby spróbować jakoś się wydostać, w końcu jej ojciec nawet by nie usłyszał czy wybiła okno, czy po prostu je otworzyła i wyskoczyła.

Z otworzeniem byłby mały problem, bo okno nie miało klamki. Zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu czegoś ciężkiego, jedyne co przykuło jej uwagę to jakaś waza, która wyglądała na ciężką i serio taka była.

Nie myśląc nic, po prostu rzuciła przedmiotem w szybę i o dziwo serio się zbiła. Może nie cała, ale jednak.

Uciekła. Udało jej się, mimo ran spowodowanych ostrymi krawędziami szkła, wciąż biegła przed siebie. Nie mogła się zatrzymać, za bardzo się bała, że on podąża za nią.

Ukryła się w jednym ze sklepów, który był dość daleko od jej miejsca zamieszkania. Po przeszukaniu swoich kieszeni znalazła tam wystarczającą ilość pieniędzy, aby kupić wodę utlenioną i jakieś plastry, by opatrzeć rany.

Z półki chwyciła odpowiednie produkty, po czym ruszyła do kasy, by po chwili podać pieniądze w dłonie starszej kobiety, która stała za ladą.

Na krawężniku przed sklepem w pierwszej kolejności polała wodą utlenioną swoje odkryte ramiona, które ucierpiały najbardziej.

Nie zajęło jej to zbyt długo czasu, posiedziała jeszcze chwilę i wstała, mając w zamiarze udać się do jakiegoś ośrodka dla młodzieży, aby spędzić noc w ciepłym miejscu. Wstając podnosiła buteleczkę, lecz pech chciał, że za bardzo przechyliła się do przodu, przez co poleciała do przodu prosto pod czyjeś stopy.



-

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 14, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Hello stranger || Park SunghoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz