Rozdział 2

30.1K 659 456
                                    

Liceum znajdujące się w samym centrum Malibu, było jedyną szkołą w tym przeklętym mieście, w której uczniowie imprezowali niemal cały rok szkolny. Preteksty były różne, zaczynając od przetrwania pierwszego miesiąca, aż po świętowanie nowego roku pod koniec stycznia. Według tutejszych nastolatków każdy powód był dobry, by się napić i stracić resztki godności. Nie było wymówek, musisz przyjść. Jeśli cię nie było to był to znak dla reszty, że jesteś kujonem i nie umiesz się bawić. Każdy mógł zostać organizatorem i zwykle chętnych było wielu. Jednak większość z nich rezygnowała z tego pomysłu, gdy tylko przypominali sobie jak wielkie szkody są w stanie wyrządzić pijani licealiści. Byli jednak tacy, którzy nie bali się szkód i mieli pieniądze. I to właśnie oni podejmowali się zaproszenia całej szkoły do swojego domu.

Tym razem to Travis Fletcher organizował ogromną domówkę z okazji zdania pierwszego semestru, która miała się odbyć w najbliższych dniach. Chłopak był kapitanem drużyny futbolowej. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zwykły chłopak, który całkiem dobrze się uczył do tego bardzo miły. Po prostu idealny kandydat na chłopaka. Jednak Travis miał tylko jeden problem, który był też jego największą wadą.

Myślał, że jak ma pieniądze to wolno mu wszystko. I w sumie to jakoś bardzo się nie mylił. W tym mieście pieniądze były przepustką.

– Są jakieś postępy w śledztwie? – Podskoczyłam na dźwięk głosu Alex, odruchowo zamykając szkolną szafkę.

Na korytarzu było już niemal pusto. Większość uczniów już skończyło lekcje albo zerwali się wcześniej, żeby mieć więcej czasu na dotarcie do domu i przygotowanie się na imprezę, którą dzisiaj wieczorem organizował James, przyjaciel Travisa.

Oboje byli siebie warci.

– Policja jak zwykle nic nie wie – westchnęłam. Próbowałam panować nad negatywnymi emocjami, które próbowały przejąć nade mną kontrolę za każdym razem, gdy myślałam o bezsilności mojej i policji. Byłam wściekła na nich za to, że nie umieją dobrze wykonać swojej pracy oraz na siebie, za to, że pozwalałam, by emocje przejmowały nade mną kontrolę. Nienawidziłam tej słabości. – Nawet nie mają żadnego podejrzanego!

– Ale tak totalnie? – Kiwnęłam głową, poprawiając książki, które dalej trzymałam w ręce. Westchnęłam przyglądając się książce od historii. Tak bardzo nie znosiłam tego przedmiotu. – Okrągłe zero? Nic a nic?

Zmarszczyłam brwi, krzyżując z nią spojrzenie. Czasami miałam jej dość.

– Ty jesteś głupia czy udajesz?

– Sama jesteś głupia. Po prostu zapytałam, a ty już się wkurwiasz – powiedziała, wystawiając język w moją stronę.

Kochałam Alex, ale czasami naprawdę zachowywała się jak dziecko i było to kurewsko irytujące. No bo ile można? Rozumiem czasami rzucić jakimś niedojebanym tekstem, ale, że tak ciągle? Poważnie?

Wzięłam głęboki oddech, próbując nie powiedzieć czegoś, czego potem mogłabym żałować. Zwykle najpierw robiłam, a potem myślałam i nienawidziłam tego. Uważałam to za ogromną wadę, którą powinnam zacząć w jakikolwiek sposób opanować. Ludzie wielokrotnie powtarzali mi, że najpierw powinnam pomyśleć zanim coś powiem. Zwykle w takich momentach robiło mi się wstyd za samą siebie i natychmiast zamykałam buzię.

To właśnie przez takich ludzi, teraz, bałam się odzywać. Bałam się każdego słowa, które miało opuścić moje usta.

– Tak, kurwa, nic! Totalnie, okrągłe zero, dotarło? – wyrzuciłam z siebie, być może troszkę zbyt agresywnie niż powinnam.

– Nie masz kultury, wiesz? – Alex zrobiła naburmuszoną minę i teatralnie odrzuciła włosy, przez co na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech. Przypominała mi tym Allison. – Chociaż w sumie to, to było do przewidzenia.

VENOM [JUŻ W SPRZEDAŻY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz