Gdy się obudziłam, Cardana nie było. Już nie, a może jeszcze nie. Możliwe, że wcale się nie położył i znajdę go w ogrodach pałacowych przewieszonego przez oparcie ławki z flaszką w dłoni i ogonem zawiązanym na kokardkę. Wygrzebałam się spod kołdry i poczłapałam do szafy. Gdy uchyliłam drzwi dosłownie zaatakowały mnie fikuśne stroje Cardana.
- Chłopie po co ci tyle ciuchów...- pomyślałam i zaczęłam przekopywać się przez ten nieład z zamiarem znalezienia czegokolwiek godnego władczyni. Kaftany i spodnie Cardana miały zdecydowaną przewagę liczebną nad moimi, co nie ułatwiało zadania. Powinnam rozbudować garderobę i przenieść tu wszystkie suknie od Taryn. Ostatecznie naciągnęłam za dużą na mnie koszulę i spięłam ją szerokim pasem. Dalej nie wyglądałam na Najwyższą Królową na Elfhame, ale chyba lepiej tak niż bez niczego. Spacerowanie komnatami pałacu nago na pewno wzbudziłoby zainteresowanie wśród dworzan, ale chyba nie tego oczekiwałam. Król alkoholik i królowa striptizerka. Zaśmiałam się ze swoich własnych niedorzecznych myśli. Przed drzwiami wartę pełniła Fand.
- Ostatnim razem widziałam go w oranżerii - powiedziała uprzedzając moje pytanie. Czyli wiele się z tymi ogrodami nie pomyliłam. Po raz ostatni sprawdziłam czy koszula nie jest jednak ciut za krótka, a następnie ruszyłam korytarzem na poszukiwanie darmozjada.
Istotnie, znajdował się tam gdzie wskazała Fand. Byłam niemalże zawiedziona brakiem kokardki, ale reszta moich przewidywań zasadniczo się zgadzała. Na miejscu, oprócz zalanego w trupa męża, zastałam również Bombę. Przysiadła na donicy z jakąś egzotyczną rośliną i grzebała pod paznokciem końcówką noża. Jej białe włosy plątały się z delikatnymi gałązkami, wyglądały jak węże unoszące się wokół jej głowy, a światło załamujące się na witrażach w przeszklonych ścianach i suficie, rzucało na jej twarz kolorowe plamki i odblaski.
- Czekałam z tym na ciebie - rzekła podekscytowana. Moja obecność wyraźnie ją ożywiła, a ja nie byłam pewna dlaczego, dopóki nie sięgnęła za siebie. W dłoni trzymała wiadro używane przez ogrodników do podlewania otaczającej nas roślinności.
- Serio jest tak nieprzytomny, że uznamy go za palmę? - wykrztusiłam. Oczami wyobraźni widziałam już jednak bezbrzeżne zdziwienie malujące się na jego twarzy. Twarzy idealnej mimo wczorajszego złota rozmazanego na policzkach i zmierzwionych włosów opadających na oczy. Bomba spojrzała na mnie porozumiewawczo, podrzuciła wiaderko w powietrze i kopnęła je stopą w moim kierunku. Złapałam je w locie, ale mogłabym przysiąc, że koszula podjechała przy tym stanowczo za wysoko. Królowa striptizerka. Gdy woda uderzyła o drewniane dno Cardan wydał z siebie nieokreślony pomruk, a jego ogon drgnął. Zamarłyśmy, wymieniając znaczące spojrzenie. Na szczęście hałas nie wystarczył by go zbudzić. Zasnął snem człowieka sprawiedliwego. Na wszelki wypadek zachowałam ciszę zbliżając się do niego.
-Teraz patrz- syknęłam do powstrzymującej chichot Bomby i z potężnym rozmachem chlusnęłam w twarz Cardanowi. Nie wiem kto pierwszy walnął tyłkiem o ziemię, Bomba staczając się ze śmiechu z donicy i lądując w rododendronie, czy bezlitośnie wyrwany ze snu Cardan, który po drodze nieudolnie próbował złagodzić upadek ręką.
-Kogoś tu chyba pogrzało- wybełkotał wciąż leżąc na ziemi i macając ziemię wokół siebie. Domyślałam się, że w poszukiwaniu narzędzia zemsty. Zrezygnowany cisnął we mnie garścią żwiru, nie otwierając nawet oczu, a następnie przewrócił się na drugi bok podkładając pod głowę pustą butelkę, niczym najniewygodniejszą poduszkę na świecie. Znając jego możliwości, mogła być to równie dobrze jedna z bardziej komfortowych. Straży, Dworowi Cieni i mnie zdarzało się już znajdować go na stołach, pod nimi, na schodach, także w stajni, przytulonego do boku ropuchy i przykrytego kocem w misie, zwędzonym zapewne ze świata śmiertelników.
CZYTASZ
trylogia Okrutny książę - dalsze losy
Fanfiction🌙 Kontynuacja serii, dalsze losy Jude i Cardana, taki trochę tom 3.5. 🌙Nie przeczytałam jeszcze How the king of Elfhame learned to hate stories, więc przepraszam za ewentualne nieścisłości.🌙 To moja pierwsza historia ever, więc bądźmy dla siebie...