(1)

46 4 2
                                    

                                                                             Dzień 1 Niedziela

Od rana leżałam w pokoju pod kołdrą oglądając jakiś horror na Netlixie, nie miałam, przyjaciół więc nie wychodziłam, z domu całymi dniami i trochu nocami. Horror był wyjątkowo dziwny i fajny jednocześnie

- Japierdole, kolejna debilka wychodzi z samochodu na jakimś kompletnym zadupiu i myśli, że znajdzie ratunek — przewróciłam oczami

Jak zwykle przewidziałam zakończenie, nic nadzwyczajnego, szalony doktorek zaliczył zgona jak i pozostali, została tylko ta z najbardziej zjebaną psychiką i teraz będzie się mścić.
Przekręciłam się z lewego boku na plecy i przez kilka minut wpatrywałam się w sufit. Zaczęło burczeć mi w brzuchu

- Głodna jestem... Idę po żarcie... — Już miałam wychodzić z łóżka, ale do mojego pokoju wparowała mama z kanapkami

- No czytasz mi w myślach!  — powiedziałam, przytulając się do niej.

- Wystarczyłoby krótkie "dziękuje, kocham cię"  — odpowiedziała,  już miała wychodzić z mojego pokoju.

- Weroniko — powiedziała, z zawahaniem trzymając się futryny drzwi.

- Tak? - odpowiedziałam z pełną buzią, ale po chwili ogarnęłam, że to nie uprzejme i zasłaniając usta 

- Na wycieraczce leżał jakiś list i był zaadresowany do ciebie, wiesz, może od kogo jest?  

- Nie mam zielonego pojęcia... - Odparłam. Gdy spojrzałam na kopertę, którą mama trzymała, w dłoniach zrobiło mi się nie dobrze i zaczęło kręcić mi się w głowie, za mamą zobaczyłam jakąś postać, był to wysoki mężczyzna ubrany w garnitur, chociaż to coś nie wyglądało jak człowiek, kończyny tej istoty były nieludzko długie, jego skóra była śnieżno biała, nie miał twarzy, a najstraszniejszą rzeczą było to, że zza pleców  wystawała nieliczna ilość macek, które powoli zbliżały się do mojej twarzy. Macki powoli owijały mi się wokół szyi, nie mogłam złapać powietrza, dusiłam się, oczy wykręcały się ku górze,  czułam, jakby miały mi wyjść z oczodołów, język zapadł do gardła, a kończyny nienaturalnie się wykręcały. Moja mama próbowała mnie ocucić dobrych kilka minut. W końcu kobiecie udało się, w końcu poczułam powietrze w moich nozdrzach. Zobaczyłam zdruzgotaną mame, łzy płynęły licznie po jej policzkach, wpatrywałam się w nią pustym wzrokiem, po kilku sekundach przytuliłam ją.

Odsunęła mnie od siebie i złapała drżącymi dłońmi za ramiona

- Wszystko w porządku?! Co to było?! - powiedziała płaczliwym głosem

- Nie wiem — odparłam bez emocji i odwróciłam wzrok.

Opanowała płacz, wstała z mojego łóżka i skierowała się w stronę drzwi.

-Jak zjesz, to przyjdź na herbatę — Powiedziała troskliwym głosem 

- Dobrze...  — Odpowiedziałam wpatrując się w talerz z obrzydzeniem
 

Zjadłam, a raczej próbowałam, chwiejnym krokiem poszłam do kuchni.
Herbata stała już na stoliku kawowym w salonie, mama siedziała na fotelu i czytała jakąś książkę. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie 

- Jak się czujesz? Przeczytałaś już list? - Złapała mnie za ramie i pomogła usiąść 

- Jeszcze nie ale zaraz to zrobię — wzięłam herbatę, upiłam łyk, czuć było, że stoi już od dobrych trzydziestu minut, no trudno było jeść coś szybko  gdy każda kanapka pachniała i smakowała stęchlizną. 

Po kilku minutach poszłam do pokoju, list leżał  na biurku, przez chwile się wahałam, ale w końcu ją podniosłam. Moją uwagę przykuło dziwne "zapieczętowanie". Było to przekreślona krzyżykiem litera "O", 

- Co to ma oznaczać? - pomyślałam 

Wzięłam nożyczki i rozerwałam krawędź koperty, wyciągnęłam papier ze środka i przeczytałam zawartość w myślach.


                                                          ~Widzę cię...
                                                        ~ Słyszę cię...
                                                        ~ Czuję cię...
                                                     




Parsknęłam głośno a po chwili zaczęłam się śmiać wniebogłosy

Mama wbiegła do pokoju wyraźnie zdenerwowana.

- Jezus Maria, gorzej ci?!

- Przepraszam mamo, ten list napisał pewnie jakiś dureń z mojej klasy, żeby mnie nastraszyć

- Dobrze, już dobrze, ale nie strasz mnie tak więcej. Idź się myć i do spania, jutro szkoła. 

- Dobrze — powiedziałam dalej się śmiejąc 

 Zanim poszłam do łazienki, przeczytałam kilka razy list, ale jeszcze jedna rzecz przykuła moją uwagę... Dziwny podpis...

- Kto z mojej klasy ma inicjały B

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Kto z mojej klasy ma inicjały B.P? - Zapytałam siebie w myślach
Myślałam przez chwilę, ale nikt nie pasował... I czy to coś, co przydarzyło mi się wcześniej, to był przypadek, czy może to ma związek z tym listem.

Chwile jeszcze popatrzyłam na kawałek papieru. Pieprzłam tym o biurko i wyszłam z pokoju.


Siedem Dni W Tygodniu CREEPYPASTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz