(4)

7 1 0
                                    

Dzień 4 (Środa)

Wstałam, a raczej próbowałam wstać, chciałam jakoś produktywnie spędzić ten wolny dzień, gdyż 3 klasa mojej jakże cudownej szkółki pisze maturki. Przez dobre półtorej godziny nawet moje tłuste dupsko nie drgnęło aż do czasu gdy moja kochana mamusia wbiła mi do pokoju z jej atrybutem, który zawsze trzyma w ręku, czyli chodzi tu o tłuczek do mięsa, ehh... 

- Weronika wstawaj! — krzyknęła swym jakże donośnym głosem

Podskoczyłam na łóżku, tym samym uderzając się głową o głupią ramę łóżka
- Mamoo... - Jęknęłam — Mówiłam ci, żebyś pukała, jak wchodzisz...
- Dobra nie jęcz, wstawaj, zrobisz śniadanie bratu, a później pojedziemy do taty, bo się już wybudził — Powiedziała 

A no tak... Nie przedstawiłam wam tego małego skurwielka, który za każdym razem chce uprzykrzyć mi dzień, tydzień, miesiąc przy okazji całe moje życie, chociaż ja jestem starsza w sumie najstarsza z naszej gromadki to i tak nękał mnie w snach jako duch, nie no bardziej demon. A więc to mała dziadyga zwie się Aleksander. Ja go tak nazywam, bo rzygać mi się chce kiedy słyszę, jak moja mama i babcia mówią na niego "Oluś" "Aleksandruś". Mało tego, dopiero  tu przyjechał a ten stwór, bo dzieckiem tego nazwać nie można, pakuje mnie w kłopoty. Najpierw, że ja zbiłam wazon pamiątkowy po moich pra-pra dziadkach, a później, że ja wybiłam piłką szybę w samochodzie sąsiada, który nie za bardzo przepadał za nami. Ma lat mało, bo połowę mojego, czyli 7,5. Jest takim synusiem tatusia. Widzę go pierwszy raz od 6 lat, gdyż wyjechał z ojcem za granice, a teraz z racji, że tata jest w szpitalu, opieka musi zostać zapewniona mu w domu rodzinnym

Wstałam, tym razem umyłam się, uczesałam, i poszłam do kuchni, bo gdzie indziej byłaby moja mama. 

- O, no patrzcie księżna Weronika wstała z loża i zamierza żyć, niemożliwe — powiedziała z żartem w głosie — To zrób te kanapki i idź obudzić Aleksa, bo ty chyba jeść wędliny nie będziesz.

- Mhm, robi się szefowo — włożyłam w tą wypowiedź jakże dużo emocji, gdyż nic nie użyłam, ale dla mnie to jakże duże osiągnięcie, że w ogóle odpowiedziałam. 

Podeszłam do blatu i zaczęłam kroić warzywa, mięso itd. 

Gdy wszystko było, już zrobione poszłam do pokoju mojej mamy i Aleksandra.

- Oleksandry, wstawaj, jedzenie na dole jest.

- Mhm — mruknął.

- Nie "mhm" tylko teraz, herbata ci wystygnie

- Już, zaraz przyjdę. 

- Ehh — westchnęłam - Masz 5 minut

- Mhm — zamruczał przekręcając się z jednego boku na drugi

Poszłam do pokoju, by zobaczyć jak tam mała biała kuleczka. Maluszek spał słodko w kartonie pełnym moich starych ciuchów.  Przyglądałam się zwierzęciu, towarzyszyło mi przy tym nadzwyczajnie dziwne uczucie, tak jakby coś próbowało mnie przekonać do grzesznych czynów. Cały czas słyszałam głosy w mojej głowie mówiące, żeby zrobiła "to". Stałam wpatrzona w kocie przez kilka dobrych minut, dopóki nie obudziło mnie miauczenie kotka. Mała biało-rudo-czarna kulka wygramoliłam się z pudełka i zaczęła łasic się o moją nogę.

- Co słodziaku? Chcesz coś zjeść? - kotek zamiauczał radośnie. Poszłam po wędlinę i nadrobiłam kitkowi do spodka, który również przyniosłam wcześniej z kuchni. Kątem oka zobaczyłam jakąś postać w oknie przyglądającą się moim czynom. Odwróciłam się w stronę tego miejsca, ale po postaci nie było śladu, jedynie na szybie widać było kawałek odciśniętej dłoni, ale nie zwróciłam na to zbytnio uwagi, bo myślałam, że ja opalcowałam okno. Kiedy kot jadł, ja zaczęłam się ubierać. Postawiłam na basicową szarą bluzę, top, i dresy. Poszłam do kuchni, usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Jak zjedliśmy, mama zamknęła dom i pojechaliśmy do taty. W drodze do szpitala zobaczyłam pięcioro postaci biegnących wzdłuż drogi. Jeden chłopak, choć nie byłam w stanie stwierdzić czy nim był miał na sobie białą bluzę i czarne jeansy zupełnie jak ten nowy z mojej klasy, drugi chłopak był ubrany w granatową bluzę i czarne rurki, kolejny typ miał na sobie cosplay Linka z The Legend of Zelda, jeszcze jeden miał na sobie granatowo neonowy kombinezon malarski, a ostatni był pojebanie wysoki, tak jak ten, którego widziałam za mamą tamtego dnia. Nie przyglądałam się im bliżej, bo samochód jechał rozpędzony i nie miałam jak. Kiedy byliśmy już przed szpitalem, mama powiedziała, że idzie do sklepu kupić coś tacie, a mi kazała pilnować Olka. Młody cały czas zadawał głupie pytania typu "Dlaczego nie możemy iść już do taty?" "Dlaczego widzę cię dopiero teraz?" i takie tam inne. 

Mama w końcu przyszła pokazała gestem, żebyśmy wysiedli, uśmiechnęła się do nas i skierowaliśmy się w stronę wejścia na oddział. Gdy już byliśmy wewnątrz budynku, mama podeszła do okienka gdzie siedziała starsza pani około sześćdziesięciu lat, ja usiadłam na krześle razem z moim bratem.

- Dzień dobry, gdzie leży Micheal Evans?

- Dzień dobry, a kim Pani jest dla naszego pacjenta?

- Jestem jego żoną.

- Dobrze, a osoby, które z Panią przyszły?

- Są to nasze dzieci.

- Dobrze, Pani mąż leży na sali sześćset sześćdziesiąt sześć na trzecim pietrze.

- Dobrze, dziękuje — kobieta ukłoniła się i podeszła do nas.

- Gdzie przenieśli tatę? - Zapytałam zaciekawiona.

- Na trzecie piętro, nie zadawajcie już pytań, po prostu chodźmy.

Poszliśmy w stronę windy, gdy czekaliśmy aż ta zjedzie, przez okno zobaczyłam te same postacie co wcześniej, siedziały na dachu starego garażu na jakiejś opuszczonej posesji kilka metrów ogrodzenia szpitala i o czymś dyskutowali, tylko tym razem mogłam przyjrzeć się twarzy jednego z nich, a raczej masce chłopaka w kombinezonie, była to zwykła, niczym niewyróżniająca się plastikowa maska, ale jednak było w niej coś niepokojącego, miała namalowane czarne oczy i uśmiech czymś  czerwonym najprawdopodobniej farbą, na lewej piersi miał przypiętą uśmiechniętą emotkę. Nagle chłopak w białej bluzie spojrzał się na mnie, nie byłam w stanie zobaczyć jego twarzy, bo miał na sobie maseczkę higieniczną,   szturchnął kolegę, na którego się patrzyłam, ten podniósł wzrok, zdjął maskę z połowy twarzy i byłam w stanie zobaczyć jego oczy i uśmiech, oczy były sine i przerażające, nie miał w ogóle tęczówek, widać było tylko czarne małe źrenice, które wpatrywały się we mnie, uśmiech był równie przerażający, widziałam każdy jego ząb od strony kącików ust aż do środka twarzy, bo resztę nadal zasłaniała część maski. Zamknął oczy i spuścił głowę, po chwili znowu spojrzał się na mnie, ale tym razem śpiącym okiem i flirciarskim uśmiechem, zaśmiał się i założył maskę na całą twarz, pokazał gestem, do wszystkich, że na nich już pora i zeskoczyli z dachu. Z początku nie wiedziałam, co to miało oznaczać, ale później zaśmiałam się w myślach. Winda przyjechała na parter i weszliśmy do środka, stałam naprzeciwko lustra, oparłam się o barierkę, która była tam zamontowana, winda zamknęła drzwi i pojechaliśmy na górę. Podniosłam głowę do góry i zamknęłam oczy, by na chwilę porozmyślać o czymś, co sprawia mi przyjemność. Nagle w windzie rozległ się charakterystyczny dźwięk sygnalizujący dotarcie na wybrane piętro, otworzyłam oczy, a ku mojemu zdziwieniu w widzie nie było nikogo i drzwi były zamknięte, a słyszałam, jak metalowe drzwi tarły podłogę i dźwięk szpilek mojej mamy. Klikałam przycisk otwierania drzwi, ale ten nie działał, nagle zobaczyłam coś w lustrze, to była ta postać, która stała za moją mamą tamtego dnia, przełknęłam głośno ślinę

- Czego ode mnie chcesz? - Krzyknęłam

To tylko stało po drugiej stronie lustra i nie robiło sobie nic z mojego pytania.

- Czemu mnie ignoru-
 
- Weronika Keira Evans, 15 lat, urodzona 6 czerwca 2006 roku — przerwał mi demoniczny głos 

Zatkało mnie, skąd to coś znało moje dane?! Nic nie odpowiedziałam, tylko wpatrywałam się w to coś. Postać nachyliła się, żeby miała twarz naprzeciw mojej

- Niedługo po ciebie przyjdziemy~ — powiedział i stworzenie zaczęło się demonicznie śmiać, a mi zaczęło brakować powietrza i znowu zaczęłam się dusić. Zemdlałam 


-------------------------------------

Chciałabym tylko powiedzieć, że jest to dotychczas najdłuższy rozdział tej książki, ma aż 1269 słów  :))




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 21, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Siedem Dni W Tygodniu CREEPYPASTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz