20 - Mój. ✨

200 14 20
                                    

Sekundy zdawały się być wiecznością, świat wydawał się mniejszy, jakby tylko skupiony na mnie, a powietrze jakimś cudem stało się cięższe. Stałam przed drzwiami do kościoła już którąś minutę, zastanawiając się tak w zasadzie co tutaj robię - miałam jeszcze szansę się wycofać, mogłam zrezygnować i po prostu odwrócić się na pięcie i odejść, ale jednak coś trzymało mnie w tym położeniu, w jakim byłam. Bo bałam się zrobić krok w przód, bałam się otworzyć drzwi, które miały prowadzić do nowego rozdziału w moim życiu, a z drugiej strony nie chciałam robić kroku w tył. Nie chciałam tak po prostu zapomnieć i odpuścić.

Minęło już kilkadziesiąt minut, ksiądz dawno skończył kazanie, a ja nadal nie miałam odwagi wejść do wnętrza budynku. Byłam przerażona.

— Idź — szepnęła Nastia, która stała dosłownie obok mnie. Poczułam jej rękę na ramieniu i ten gest momentalnie dodał mi otuchy. — Jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować do końca życia.

— Ale rozwalę życie komuś innemu — mruknęłam pod nosem, myśląc o Magdzie, która stała przed ołtarzem w białej sukni i Przemek właśnie składał jej przysięgę.

To był ostatni moment i ostatnia szansa, żeby go jeszcze odzyskać. Zrobiłam krok w przód, stając bliżej masywnych drzwi i ułożyłam moje drobne ręce na mosiężnej klamce.

— Idę — szepnęłam, pchając drewno w przód. Nastia została na zewnątrz, a w moje nozdrza uderzył charakterystyczny, kościelny zapach wilgoci pomieszanej z jakimiś ziołami. Od tego dziwnego połączenia na chwilę zakręciło mi się w głowie, a przed oczyma pojawiły mi się czarne plamy. A może ten stan wcale nie był spowodowany tym zapachem, tylko tym, co zobaczyłam?

Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z cienia, w którym stałam. Stukając obcasami o podłogę ruszyłam przed siebie, mierząc wzrokiem wszystkie osoby w kościele. Po chwili utkwiłam moje spojrzenie w sylwetce Przemka, który z wielkim uśmiechem patrzył wprost w twarz swojej narzeczonej. Ten widok sprawił, że na chwilę zwątpiłam; zatrzymałam się na środku kościoła, walcząc z tym, żeby się nie rozpłakać. Przemysław Pawlicki był mój, prawda?

Przymknęłam oczy, szybko analizując w głowie całą sytuację, ale nie było czasu na takie dyrdymały. Ten jeden jedyny raz byłam tak nieziemsko niezorganizowana i nieprzygotowana na to, co zaraz miało nastąpić. A wszystko przez kogo? Przez tego tlenionego blondyna, który nawet nie zwrócił na mnie uwagi.

Przeszłam kilka kroków w przód, znajdując się coraz bliżej ołtarza. Piotrek spojrzał na mnie zdezorientowany, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Wyglądałam zwyczajnie - miałam na sobie czarną bluzkę ze zmysłowym wycięciem na plecach i białe jeansy z postrzępionymi końcami. Na nogach miałam wysokie obcasy, przepasane białym paskiem przy pięcie.

Przemek zwrócił na mnie uwagę chwilę później, niż jego brat. Rozszerzył oczy, a następnie otwarł usta, odrywając wzrok od kobiety, która stała przed nim i składała mu właśnie przysięgę.

— Przemek — powiedziałam tylko, stając na tyle blisko ołtarza, aby mnie usłyszał. — Przemek, ja też cię kocham i nie mogę cię stracić, rozumiesz?

Nic nie powiedział, tylko wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Zmierzył mnie spojrzeniem, po czym zaczął lustrować moją twarz bardzo dokładnie, jakby nie wierząc, że stoję przed nim właśnie ja. 

— Kto to jest? — zapytała Magda, przerywając swoje ślubowania. Wbiłam w nią mordercze wejrzenie, bo wcinała się pomiędzy nas, co w tym momencie nie było potrzebne. — Przemek, kto to jest?

Zapadła chwila ciszy, a wszyscy zgromadzeni w ogromnym pomieszczeniu zaniemówili. Ksiądz złapał się za głowę, bo on najwyraźniej połączył fakty znacznie szybciej niż narzeczona Przemka. Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa; zresztą, u niego było podobnie. Magda łypała na mnie spojrzeniem, wzdychając głośno pod nosem. Czekała na wyjaśnienia Przemka, ale on najwyraźniej nie miał zamiaru jej nic wyjaśniać. Milczał. Cały świat na moment zamilkł, wszyscy skupili się na naszej dwójce i czekali na to, co teraz się wydarzy.

— Przemek, pytam się, kto to jest? — tę chwilę melancholii przerwała młoda kobieta, która nie chciała ani minuty dłużej czekać na objaśnienia ze strony jej narzeczonego.

— To jest... — zaczął Przemek, jakby nagle odzyskując głos. Bałam się cholernie tego, co teraz powie. Bo może nazwie mnie wariatką, a może natrętną fanką? Grzecznie czekałam na jego słowa; — To jest kobieta mojego życia.

Odetchnęłam z ulgą czując, jak całe napięcie uchodzi ze mnie jak powietrze z balona. Chciało mi się płakać ze szczęścia, gdy usłyszałam te kilka słów, które opuściły jego usta. Zrobiłam kilka kroków w przód, wchodząc po niskich schodkach na ołtarz, po czym padłam mu w ramiona.

— Co?! — wydarła się Magda, rzucając bukiet kwiatów na podłogę. — Co to ma wszystko znaczyć? Zdradzałeś mnie?

— Tak, zdradzałem — odpowiedział spokojnie Przemek, odrywając się ode mnie na chwilę. — Odkąd poznałem Oliwię przestałem cię kochać — mówiąc to pocałować mnie w czoło.

Te słowa musiały być tak raniące i nie chciałabym być na jej miejscu. Jednak dla mnie liczyło się coś zupełnie innego - to, że miałam Przemka na wyłączność i to, że pomimo naszego rozstania on nadal mnie kochał. Jakby od zawsze czekał tylko na mnie.

Pociągnęłam go za rękę, prowadząc w dół. Magda osunęła się w dół, tonąc w materiale swojej białej sukni. Po jej policzkach ciekły łzy, ale już po chwili znalazło się wokół niej kilka kobiet, starszych i młodszych, próbując ją uspokoić. Jedna z nich wyplątała jej welon z farbowanych włosów i odrzuciła go na bok, zamykając ją w swoim uścisku.

— Przepraszam — wyszeptałam w jej stronę, zwieszając głowę w dół. — Ale on należy do mnie — syknęłam, przyciągając Przemka do siebie i wpiłam się w jego wargi. Całowałam go bardzo zachłannie na oczach wszystkich, mając ich głęboko w poważaniu.

Pawlicki oddał pocałunek, choć przez chwilę się wahał. Już po chwili wychodziliśmy pospiesznym krokiem z kościoła, a ja nadal nie wierzyłam w to, że go mam. Choć z początku tak trudno było pogodzić mi się z tym, że się w nim zakochałam. I tak trudno było mi dopuścić do siebie fakt, że pokochał mnie tak normalnie, tak prawdziwie, tak po ludzku, a nie jako obiekt pożądania. Nigdy wcześniej nie zaznałam takiej normalnej miłości i sama nie wiedziałam, na czym ona polega. Nie miałam pojęcia, co znaczy kochać kogoś. A zakochałam się w kimś, kto po prostu zaczął o mnie dbać w ten sposób szczególny. A ja po prostu oddałam mu się w pełni.

I szczerze? Niczego nie żałuję.

Jeszcze dzisiaj wrzucę wam krótki epilog i podziękowania ✋🏻

✨ Ⓜ︎ⒺⓇⒸⒺⒹⒺⓈ ~ Przemek Pawlicki ✨ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz