13 - Pakt z diabłem. ✨

187 14 1
                                    

— Nienawidzę go — warknęłam. Zacisnęłam dłoń w pięść i spojrzałam na Piotrka, który uważnie mnie obserwował. Czemu mówiłam mu takie rzeczy? Przecież to był jego brat...

Gdy piłam alkohol, dosyć szybko on zaczynał działać w moim umyśle i wygadywałam głupoty. Nie kontrolowałam słów, które wypływały z moich ust i mówiłam na lewo i prawo to, co leżało mi na sercu.

— To mój brat, ale... — zaczął, ale na chwilę się zająknął. Spojrzał na mnie niepewnie i wziął głęboki oddech. Kiwnęłam głową, pozwalając mu mówić. — Zawsze był tym lepszym.

— Bo jest... — mruknęłam, patrząc prosto w gwiazdy. Parsknął śmiechem i pokręcił głową.

— Jest starszy, przystojniejszy i mądrzejszy — rzucił, machając ręką. — Ale jest chamem.

Zakryłam usta dłonią i otwarłam szerzej oczy. Nie spodziewałam się takiej szczerości z jego strony, ale podobało mi się, że też jest taki otwarty. Bo ja byłam nietrzeźwa i byłam gotowa mówić mu o wszystkim. Mogę mu nawet zrelacjonować moją ostatnią nockę z Przemkiem...

— Utrzyjmy mu nosa — zarządziłam. Spojrzał na mnie najpierw zdezorientowany, ale później na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chyba zrozumiał, o co mi chodzi. Skoro sypiam z jego bratem to mogę i z nim...

Nie powinnam była pić tego drinka. W mojej głowie pojawiły się złe pomysły, ale w głębi duszy wiedziałam, że już nie ma odwrotu. Nad salą imprezową były pokoje i z tego co wiedziałam, jeden został wynajęty dla mnie. Dlatego też wystarczyło znaleźć mojego szefa i poprosić go o klucze. Chwyciłam go za rękę, po czym pociągnęłam za sobą i szliśmy właśnie w stronę w wnętrza budynku.

Przyciągaliśmy ciekawskie spojrzenia wielu osób, ale najbardziej interesowało mnie jego spojrzenie. I kiedy tak szukałam w tłumie Maksymiliana, wtedy poczułam jego wzrok na mojej sylwetce. Udawałam, że go nie widzę i że bardziej interesuje mnie jego brat. Bo w tym momencie on mnie bardzo interesował, ale do zupełnie innych celów, niż ja jego. Piotrek był pyszny i będzie pewnie niesamowicie dumny po dzisiejszej nocy, o ile taka dojdzie do skutku, bo jak na razie nie mogłam zlokalizować mojego szefa.

Finezyjnie zjechałam wzrokiem wprost na zezłoszczoną twarz Przemka, który siedział obok swojej narzeczonej i próbował panować nad swoimi emocjami. Lubiłam, gdy on tak bardzo chciał się ze mną kochać, ale nie mógł, bo ktoś tak bardzo mu przeszkadzał... a ja wtedy mogłam bezkarnie grać mu na nerwach i on nie mógł nic zrobić, bo musiał się pilnować, by nas nie zdradzić. Bo ja nie miałam nic do stracenia, za to on do stracenia miał bardzo wiele...

— Szefie, ma szef klucz do mojego pokoju? — zapytałam, gdy odnalazłam niższego ode mnie mężczyznę i stanęłam przed nim. Chwilę się zastanawiał, ale zaczął przeszukiwać swoje kieszenie i w końcu podał mi czarną kartę do mojej sypialni.

Uśmiechnęłam się do niego promiennie i wróciłam do młodego Pawlickiego, który czekał na mnie kilka metrów dalej. Pomachałam mu kartą przed nosem, a on szybko ją ode mnie przechwycił i złapał za nadgarstek, ciągnąc za sobą. Zatrzymałam go tylko na chwilę, kiedy znaleźliśmy się przy stosiku z alkoholami i wzięłam w rękę dwa kieliszki wódki, wypijając je na raz. No co? Będę o wiele bardziej odważna.

Odłożyłam niedbale naczynia na stolik, po czym poszłam krok w krok za nim, nie zwracając uwagi na resztę towarzystwa.

— Piotrek, co im później powiemy? — powiedziałam nieco głośniej, by był w stanie mnie usłyszeć. Przewrócił oczami i tylko przeszedł kilka kroków w przód. — Piotrek, nie martwisz się o to?

I akurat teraz musiało mi się zebrać na jakieś przemyślenia. Kobieto, żyjesz chwilą, właśnie idziesz uprawiać seks z młodym Pawlickim!

— Bardziej martwię się tym, że nie mam gumki — rzucił obojętnie. Spojrzałam na niego z grymasem na twarzy.

— Biorę tabletki — uspokoiłam go. Odkąd moja przyjaciółka zaszła w niechcianą ciążę, to stosuję antykoncepcję tak na wszelki wypadek, gdyby miało się zdarzyć coś nieprzewidzianego.

— No i sprawa załatwiona — powiedział, uśmiechając się szerzej. Wypadliśmy na korytarz z wielkim impetem, a ja poczułam się tak... wolno. Zupełnie inaczej, niż z Przemkiem.

Z Piotrkiem czułam się jak małolata, uciekająca właśnie z lekcji na wagary. Jakobyśmy byli miłością zakazaną, taką w gimnazjum, a nasi rodzice zabranialiby nam spotykania się. A my mieliśmy ich w głębokim poważaniu. Byliśmy zbuntowani, pełni życia i radosnej energii i mieliśmy zamiar sami decydować o swoim życiu.

— Ile ty tak w zasadzie masz lat? — zapytałam, kiedy wchodziliśmy po schodach na pierwsze piętro.

— Dwadzieścia pięć, czemu pytasz? — wypalił, a ja przewróciłam oczami. Myślałam, że jestem od niego starsza.

— Tak po prostu... ja mam dwadzieścia cztery — powiedziałam szybko, chcąc mu to uświadomić. Spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie pokiwał głową z uznaniem.

— Jesteś cztery lata młodsza od Przemka? — zapytał, a ja kiwnęłam głową. Mój Boże, my mieliśmy tylko romans, ta różnica wieku nie znaczyła za dużo...

Wzruszył tylko ramionami i wbiegł po schodach, zostawiając mnie w tyle. W dosyć wysokich szpilkach trudno mi było za nim nadążyć i choć mimo wszystko się starałam, to zniknął mi z pola widzenia, znajdując się na pierwszym piętrze. Postawiłam kilka kroków przed siebie i znalazłam się na płaskim terenie, pokonując ostatnie schodki. Stanęłam oko w oko z Piotrem Pawlickim, który był gotowy dosłownie na wszystko. Zagryzłam wargę, patrząc mu prosto w piwne tęczówki. Jego oczy były zupełnie inne, niż te należące do Przemka. Starszy z braci posiadał krystalicznie niebieskie oczy, w kolorze czystego oceanu, pełnego fal i wzburzonych wód. Jego spojrzenie było po prostu zimne, a to Piotrka... może i kpiące w niektórych chwilach, ale takie ciepłe. Miał oczy w kolorze bursztynu, w których często pojawiał się błysk i wesołe, pobudzone iskierki.

— Co my właściwie robimy? — zapytał, gdy już znaleźliśmy się pod drzwiami do pokoju wynajętego dla mnie.

— Jak to, co? — spytałam, patrząc na niego jak na wariata. Przecież doskonale wiedział, po co tu jesteśmy. — Mścimy się na twoim bracie, bo nas zdenerwował...

Przygryzł wargę i wstrzymał na chwilę oddech, gdy usłyszeliśmy ciche pikanie mechanizmu przy drzwiach. Ten dźwięk zwiastował tylko jedno - właśnie otwarła się przed nami droga do istnego piekła, zemsty we własnej osobie.

Obydwoje byliśmy już skazani na czeluście piekielne, ale teraz nasza droga pokutna wydłużyła się o kilka kilometrów. Cóż, jakoś średnio mnie to obchodziło.

Dziewięć. Nie pożądaj żony bliźniego swego...

Nie byłam żoną Przemka, to oczyszczało nas z wszelkiego grzechu. Ja byłam tylko jego kochanką, nie ślubowałam mu miłości przed Bogiem ani nic z tych rzeczy. Po prostu napatoczył się na mojej drodze i z tej drogi znalazł się w moim życiu. Cholera, nadal nie wiedziałam, jak do tego doszło. Pojawił się tak niespodzianie i równie szybko miał zniknąć, choć ja tego nie chciałam. Gdybym mogła, to zostałabym z nim do końca, ale nie w prawdziwej relacji. Nie w miłości, bo ja tego typu uczuć do niego nie czułam i nie miałam zamiaru czuć.

Pasował mi ten dziwny układ, który zawarliśmy. Choć czułam się teraz tak, jakbym podpisała pakt z diabłem, ale szczególnie mnie to nie obchodziło. Przemek był diabłem i to akurat się zgadzało, ale ja wcale nie byłam śmiertelnikiem, nie byłam aniołem, ja też byłam szatanem.

Zadowoleni z gali?

Definitywnie nie.

✨ Ⓜ︎ⒺⓇⒸⒺⒹⒺⓈ ~ Przemek Pawlicki ✨ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz