*ROZDZIAŁ PIERWSZY*

86 5 0
                                    

Ostrożnie stąpałam po panelach w tej obskurnej melinie, modląc się w duchu aby podłoga nie wydała żadnego dźwięku który mógłby narazić mnie na jego złość. Po cichu weszłam do kuchni gdzie zastałam puste szafki opróżnione przez ojca i jego kolegów podczas codziennego pijackiego wieczorku i paczkę Fioletowych Wistonów w połowie pełną. Bez wahania wzięłam ją, nie obawiając się jego gniewu, ponieważ było to mało prawdopodobne żeby pamiętał on coś wczoraj, a szczególnie paczkę fajek jego kolegi (gdyż on sam takich nie pali) zostawioną na blacie. Po chwili znalazłam swoje klucze i cudem ocalałe jabłka które wzięłam i podążyłam w kierunku drzwi. Zaraz po wyjściu zobaczyłam uśmiechniętą twarz Karola. Przytuliłam się do niego co pozwoliło mi zapomnieć o trudnej sytuacji w domu. Razem ruszyliśmy w kierunku parku gdzie udaliśmy się do naszej małej polanki. Usiedliśmy na miękkiej trawie i wyciągnęłam paczkę papierosów.

-Masz ,,jagodzianki’’- spytał zszokowany.

-Nom. – odparłam z uśmiechem, po czym wyjęłam obiekt westchnień z pudełka i włożyłam sobie do ust. Kolejno złowiłam w kieszeni zapalniczkę i zaciągnęłam się dymem który trafił prosto do moich płuc i magicznie oczyścił moją głowę z wszystkich zmartwień.

Karol cały czas patrzył się na mnie wzrokiem zbitego psa.

-A ty co się tak patrzysz? –wyszczerzyłam się.

-Nie zamierzasz mnie poczęstować? – spytał nawet nie udając zmieszanie, gdyż stosunku do siebie byliśmy bardzo prostolinijni.

-Ale czym?- spytałam z udawaną niewiedzą chowając paczkę papierosów za plecy.

-O tak nie będziemy się bawić – odparł rzucając się na mnie i zaczynając łaskotać. Chciałam się wyrwać lecz jego chwyt był zbyt silny, więc ostatecznie poddałam się okrutnej torturze. W pewnej chwili chłopak przejechał swoimi rękoma tuż pod linią pępka no co zareagowałam nagłym paraliżem.

-Soph przepraszam! – wykrzyknął odskakując ode mnie zdenerwowany Karol.

-Nie, nie jest okej – zapewniłam chłopaka.

-To po prostu jest silniejsze ode mnie, przepraszam - starałam się choć trochę zmniejszyć jego zdenerwowanie.

-Wiem słonko, i nie winię Cię za to – mruknął przytulając mnie do siebie.

-I czy w końcu mógłbym dostać tego papierosa – spytał uśmiechając sie niewinnie.

Nie miałam wyboru więc z ociąganiem i uśmiechem na twarzy podałam mu paczkę.

No to tak jak obiecałam mamy pierwszy rozdziałek! :) Mam nadzieję,że się podoba.

Love me like you do. |1D|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz