1.

25 1 2
                                    

Alyssa

Jako dziecko, każda możliwa używka wzbudzała we mnie niepohamowany wstręt oraz obrzydzenie. Myśl, że ludzie zatracają się coraz bardziej od przysłowiowego "tylko spróbuje" wydawało się przykre jak i złe. Chociaż sam świat w którym egzystujemy wydaje się niemoralny.

Mój ojciec od zawsze lubił popijać wieczorami "dla rozluźnienia" whisky bądź wódkę, co po pewnym czasie, zmieniło się w codzienne pijactwo, uzależnienie, alkoholizm. Stracił pracę, dom i opiekę nad dziewięcio-letnim dzieckiem. Zabrano mu mnie, kiedy był totalnie pijany i ledwo co stał na nogach, a ja? krzyczałam oraz wyrywałam się, by być jak najbliżej tatusia, mojego rycerza w złotej zbroi.

Czego jeszcze.

Do ukończenia osiemnastu lat, opiekę sprawowała nade mną Grace, pulchna, ciemnoskóra kobieta która dała mi więcej ciepła niż ojciec przez całe moje życie. Zawsze miałam co zjeść i w co być ubrana. Kochałam i traktowałam ją jak matkę.

Moja biologiczna rodzicielka zostawiła mnie od razu po urodzeniu, ponoć w nocy uciekła ze szpitala. Zostawiła mnie i ojca całkiem samych, co dalej się z nią dzieje, w żadnym stopniu mnie nie interesuje. Wybrała tak a nie inaczej, żyje albo i nie. 

Jej problem.

Mroźne popołudnia w Minnesocie, zwłaszcza na początku grudnia, nie były czymś zaskakującym, powiedziałabym nawet, że przyzwyczaiłam się do zimna oraz atmosfery jaka tu panuje. Jeżeli dobrze trafimy, ludzie potrafią być życzliwi i bardzo mili, jednak, jeśli trafimy źle, cały wasz dzień może się sypnąć niczym domek z kart.

Moje ciało okala długi czarny płaszcz, na którym powoli pokazują się krople deszczu. Białe słowa wyryte na czarnym, dość sporym nagrobku, przyprawiają mnie o wielki ból głowy jak i również większą suchość w gardle.

Świętej pamięci Grace Isabella Montgomery.

Czytam to zdanie dziesiąty raz, poprawiając czarne okulary. Czuję ciężkość spojrzenia na mojej osobie, lecz nie zwracam na to zbędnej uwagi. Układam, delikatnie spory bukiet białych róż, które były ulubionymi kwiatami mojej matki, ostatni raz spoglądam na pomnik odwracając się na pięcie. Stukot obcasów odbija się, echem po opustoszałym cmentarzu. Drżącą dłonią przeczesuję ciemne pasma włosów, rozmyślając czy oby na pewno dobrym rozwiązaniem było sprzedanie mieszkania Grace.

Spojrzenie nieznajomej osoby, prześlizguje się po całej długości mojego ciała, milimetr po milimetrze obnażając moją duszę. Podnoszę wzrok oraz odwracam się lecz nikogo nie zastaje, cisza jaka panuje w tym miejscu wydaje się bardzo głośna, a głośne bicie mojego serca nie pomaga.

Paranoja.

Drzewa bujają się pod wpływem wiatru wydając ciche trzeszczenie. Otwieram samochód kluczykami, by następnie poczuć się bezpiecznie. Wzdycham, opierając głowę o kierownice. Oddycham przez następne minuty, czując jak bardzo jestem zmęczona tym wszystkim, jak wszystko mnie przytłacza, czuję się martwa.

Pogrzeb Grace oraz wiadomości które nieustannie przychodzą od miesiąca wydają się nie małą obsesją nieznajomego. Codziennie czuję świdrujący wzrok na mojej osobie, gdziekolwiek jestem, wrażenie obecności drugiej osoby powinno być przerażające i chore, lecz nie odczuwam tego w żadnym procencie.

Dźwięk przechodzącego powiadomienia wybudza mnie z małego letargu.

nieznany: Wróć do domu i odpocznij, przecież widzę że jesteś zmęczona.

S.

Spoglądając za szybę nie zauważam niczego niepokojącego, odpalam auto wyjeżdżając ze cmentarza.

~*~

Popijam kawę rozkoszując się jej cierpkim smakiem a grająca w tle melodia próbuje zagłuszyć moje myśli, które z każdą kolejną sekundą powodują cholerne zmęczenie. Opakowanie po mocnych tabletkach nasennych leżą na stoliku powodując u mnie gęsią skórkę, która nie jest spowodowana złymi wspomnieniami czy sytuacjami. 

Problemy z zaśnięciem skierowałam do lekarza który, jak stwierdził, są dość poważne. Przepisał mi jedne z mocniejszych tabletek które nic nie wskórały w tej sprawie, a ja tylko faszerowałam siebie chemią. Przez co moje zdrowie podupadło, lecz kawa którą pije litrami, pomaga w jakimś stopniu przetrwać codzienność, noce już niekoniecznie.

Podnoszę skostniałe ciało, przeciągając się. Kieruję się w stronę łazienki która jest moim ulubionym miejscem. Przestronne pomieszczenie które jest utrzymane w kolorystyce złota, nadaje przyjemny klimat i miły widok dla oka.

Napełniam sporej wielkości wannę, po brzegi wodą dodając waniliowego olejku. Drzwi od łazienki zostawiam otwarte na oścież by móc wsłuchiwać się w kojący głos Lany. Ściągam czarną, koronkową bieliznę by zatopić się po głowę w wodzie. Oddycham równomiernie, zamykając oczy, oraz wyobrażając sobie osobę, która obrała sobie mnie za cel. Czego chce, jaki ma zamiar czy to zemsta?

W myślach wyobrażam sobie go, jako postawnego oraz wysokiego bruneta, którego wzrok, okala mnie niczym ciemna noc. Moja dłoń zjeżdża w miejsce, w które chciałabym poczuć dotyk i oddać się w ręce rozkoszy. Wyraźny jęk odbija się echem od luster.

Jego, dłonie dotykające oraz badające milimetry mojego ciała które odczuwa to dwa razy bardziej. Jego oddech na mojej szyi. Jego wzrok który przesuwa się po jędrnych piersiach, wystających obojczykach, zarysowanej talii oraz sporych pośladkach. Jego słowa, bądź rozkazy które kieruję w moją stronę a ja, wykonująca je bez żadnego sprzeciwu. Jego aura tajemniczości. Cały On.

Oddech zaczyna przyspieszać a ciało wygina się w łuk, jęki odbijają się głośnym echem po łazience. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy zabierając do raju. Otwieram powoli oczy natrafiając na ciemność która okala pomieszczenie, postać która stoi w drzwiach powoduje szybsze bicie serca a oczy wyglądają jakby miały zaraz wylecieć z orbit. Osoba która włamała mi się do domu, wzdycha by zrobić krok w moją stronę, odzywa się po chwili wpatrując się prosto w moje nagie ciało. Nic nie widzę oprócz zarysu postawnej sylwetki.

- Alysso. - odzywa się ciężki i ociekający erotyzmem głos. - Następnym razem, nie muszą być to tylko twoje wyobrażenia. - 

Podchodzi powolnym krokiem, a gdy znajduję się blisko mojego ciała, zamykam oczy. Schyla się na wysokości mojej szyi by zostawić delikatny jak pióro, mokry pocałunek. Męski perfum dostaję się do moich nozdrzy, powodując drżenie moich nóg. Westchnienie wydobywa się z mojego gardła gdy czuje dłoń na moim policzku, opuszkami palców zjeżdża na wargę, obrysowując jej kształt.

- Kim jesteś. - nieobecne słowa wychodzą z moich ust.

- Nikim kogo musiałabyś się obawiać, aniele. - słowa trafiają do mnie w zwolnionym tempie.

Otwieram oczy lecz nikogo nie widzę oraz nie słyszę, podnoszę się w ekspresowym tempie, zapalając światło. Jakby nikogo nie było, słyszę tylko ciszę.

~~~~~~

Witajcie!

Mam nadzieje że pierwszy rozdział się spodobał i zostaniecie na dłużej.

comvst.

Let me BleedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz