Do recepcjonistki podeszła kobieta w długich czarnych włosach, o jasnej karnacji, choć na tle innych mogła się wydawać opalona. Rozejrzała się po korytarzu, od którego rozchodziły się dwa inne tunele, a obok stały jeszcze schody. Ściany były lekko zielone, co sprawiało że miejsce wyglądało bardzo zimno. Kobieta za ladą podniosła swoją głowę z nad papierka, który właśnie kończyła wypełniać. Odłożyła go szybko do segregatorów z tyłu i spojrzała na kobietę.
— Dzień dobry. Do którego pacjenta Państwo przyszliście? — Zwróciła się też do szatyna, który stał za nią. Miał lekko lokowane, ciemnobrązowe włosy. Ubrany w za dużą bluzę z kieszenią na środku, i luźne, szare dresy. Miał na ramieniu zarzuconą sportową torbę, która była wypchana po brzegi ubraniami, oraz innymi podobnymi rzeczami.
— Przyszłam z tym. Skierowano nas tutaj ze szpitala obok. — Podała starszej kobiecie kartki spięte zszywaczem. Było to potrzebne do przyjęcia chłopaka na oddział.
— Czyli chłopak ma anoreksję, rozumiem? — Kobieta pokiwała głową na tak. — Rozumiem. Tym korytarzem do końca i ostatnie drzwi na wprost. Tam jest wolny akurat lekarz. Z nim Pani wszystko ustali. — Wlepiła jakąś naklejkę i oddała kartki czarnowłosej.
— Dziękuje. Chodź, George. — Chłopak grzecznie poszedł za swoją matką. Na korytarzu było cicho. Do tego stopnia, że szatyn słyszał własne bicie serce. Był też pewny, że jego mama również to słyszała. Zacisnął mocniej dłoń na uchwycie torby i zaczął rozglądać się na boki. Co chwilę mijali metalowe drzwi, na których wisiały połyskujące tabliczki z imionami i nazwiskami lekarzy, do których te sale należały. Zdecydowanie był to większy budynek niż sobie wyobrażał.
Zapukała do drzwi, po chwili weszli do środka. Do małego gabinetu, z biurkiem, trzema fotelami, i jedną leżanką. Doktor, albo raczej psycholog gestem ręki wskazał im fotele, jako miejsce w jakim mogliby usiąść. Sam po chwili przyszedł trzymając w ręku podkładkę ze spinaczem na papier. W drugiej ręce miał długopis, który właśnie rozpisywał na boku podkładki.
— Więc George, wiesz dlaczego tu trafiłeś? — Chłopak mruknął coś pod nosem, a mężczyzna widząc, że nie ma co próbować z nim teraz porozmawiać przeszedł do następnego tematu. — Więc wytłumaczę ci teraz na czym będzie polegać twój pobyt tutaj, oraz jakie mamy zasady, a na koniec podpiszesz ze mną umowę, dzięki której będziemy mogli zacząć leczenie, dobrze? — George pokiwał głową na zgodę a lekarz zaczął swój monolog.
Gdy on tłumaczył, brunet starał się wszystko spamiętać. Na razie wiedział, że pozostanie tu dłużej niż myślał. Miał zostać na zamkniętym oddziale na dwa tygodnie, a potem zobaczy się czy dalsza terapia będzie potrzebna. Wiedział jednak, że dwa tygodnie to za mało, aby wyleczyć to, z czym zmaga się od dwóch lat. To po prostu od tak nie zniknie. Plus, czytał opinię o tym szpitalu na forach, często przedłużano pobyty o dłużej niż to potrzebne, a do tego podawano tabletki, których mieć się nie powinno. Nie powiedział tego matce, bo już za dużo nerwów jej z tym przysporzył.
— A teraz przejdziemy do zasad. Wszystkie są tu, jeśli się z nimi zgadzasz prosiłbym abyś się podpisał na dole w lewym rogu. — Podał mu podkładkę z kartami. Zaczął czytać uważnie każdą zasadę.
• Obowiązuje wzajemne szanowanie każdego pacjenta.
• Jest kategoryczny zakaz znęcania się fizycznie i psychicznie nad pacjentami.
• Członek terapii jest zobowiązany do wykonywania wszystkich poleceń wydanych przez osoby funkcyjne.
• Obowiązkowy udział w zajęciach szkolnych według planu pacjentów.
• Jest zakaz odwiedzania pacjenta przez osoby spoza rodziny.
• Posiadanie narkotyków, alkoholu albo innych substancji jest kategorycznie zakazane, a posiadanie ich grozi wyrzuceniem z oddziału.
• Obowiązuje bezwzględny zakaz zachowań seksualnych i kontaktów.
• Zakaz malowania się, noszenia biżuterii.
• Zakaz posiadania sznurków, nożyczek, grzał, zapalniczek.
• Zakaz związków między pacjentami.
George po przeczytaniu zasad spojrzał na rodzicielkę, ta wzrokiem wskazała na kartę i długopis. Niechętnie podpisał umowę między nim, a oddziałem. Psycholog zabrał kartę i przewrócił na drugą stronę.
— A teraz umowa pomiędzy nami. Będę twoim prowadzącym lekarzem. To ja zadecyduję kiedy czas cię wypisać. Czy syn jest na coś uczulony? Albo czegoś nie je? — Zwrócił się do kobiety.
— Jest uczulony na mleko, i nie je nic co jest z nim, a tak to jeszcze nie lubi papryki i kukurydzy. — Zanotował to w karcie i przybił jakiś stempel.
— Będziesz mieć jak inni pięć posiłków dziennie. — Słysząc to lekko się zawiesił. Od dwóch lat nie zjadł w dzień więcej niż dwa posiłki, które składały się z plasterka szynki i pomidora. A teraz miałby być taki przeskok? — Spokojnie, posiłki na początku będą małe, a z czasem będziesz dostawać większe porcję. — Uśmiechnął się do niego. Szatyn w tym momencie maaaaarzył, aby móc uciec z tego miejsca. Tym bardziej, że psycholog z każdą chwilą sprawiał coraz gorszę wrażenie.
Nie chciał tu być. Gdyby mógł nigdy by się nie spakował, nigdy by nie przyszedł tutaj, ani nigdy by się na to nie zgodził. Chciał to zrobić dla mamy. Aby przestała się zadręczać i martwić. O ojcu nie było co wspominać. On uznawał to wszystko za wymysł dwudziestego pierwszego wieku. A jego za totalną porażkę. Mimo, że miał dopiero czternaście lat. Skreślił go całkiem.
— Dobrze, więc teraz udajcie się Państwo do góry schodami, a tam pielęgniarka zaprowadzi was do sali obserwacyjnej. Podczas tych dwóch tygodni nie będzie mogła Pani odwiedzić ani zadzwonić do syna. — Kobieta popatrzyła ze łzami w oczach na szatyna. Dała dłoń na jego ramię i podpierając się wstała. Podała rękę psychologowi i wyszła z gabinetu. Zaraz po niej wyszedł George.
— Mamo... nie płacz... — Złapał kobietę za rękę i przytulił ją mocno. — Spotkamy się po. Dobrze o tym wiesz. A dwa tygodnie to nie aż tak dużo. — Wyjęła chusteczki z torebki i wysmarkała w nią nos.
— Wiem, George, ale ja potem nie dostanę wolnego, a wiesz, że kończę bardzo późno pracę. Ale damy radę, skarbie. — Pogłaskała go po włosach i skierowała się do góry.
Na pierwszym piętrze był identyczny wystrój jak na recepcji. Jedyne czym się różniło, to to, że tutaj były jeszcze duże sale, w których przesiadywali inni pacjenci. I ściany były porysowane. Od razu wszystkie pary oczu z sali za szybą spojrzały na niego. Musieli się mu przyjrzeć, bo rzadziej na oddział trafiali chłopcy. Rozpoznali od razu po ubiorze, że chłopak ma anoreksję, a dokładnie jedna osoba, która wytłumaczyła im, że zwykle noszą za duże ubrania, aby ukryć swoje "grube ciało".
— Tutaj do sali. — Chwilę patrzenia przerwała pielęgniarka, która poprowadziła ich do sali.
Stały tam trzy łóżka. Przy każdym była szafka, a na dwóch z nich roiło się od różnych rzeczy. Na jednym z nich siedziała dwójka chłopców, którzy grali w uno. Spojrzeli na nowego współlokatora i pomachali mu. Ściany były niebieskie, a w każdym rogu, na suficie znajdowała się kamera. Wszedł do sali i położył torbę na puste łóżko.
💚💙💚
Nowa książka, rozdziały mogą się pojawiać mniej więcej raz na tydzień, albo częściej, ale to zależy czy coś napiszę. Postaram się za to, aby miały około 1000 słów i były dopracowane.
A teraz info dla moich obserwatorów:
Witam państwa. Szczerze mówiąc, jest to podejrzewam moja ostatnia książka na Wattpadzie. Skończyły mi się pomysły, oraz coraz mniej czerpie z tego radości.

CZYTASZ
W tej samej sali - Dreamnotfound
FanfictionTW: ED, SELFHARM, SAMOBÓJSTWO, ATAK PANIKI, LGBT (dla homofobów), SZPITAL PSYCHIATRYCZNY Akcja książki dzieje się w szpitalu psychiatrycznym. To właśnie tam będzie się wszystko działo, bez wyjątków. George, czternastoletni chłopak który popadł w a...