Wyglądała tak, jakby właśnie rozwikłała jakąś zagadkę kryminalną.
,,O kurwa...", pomyślałem, gdy uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie wpatrywała się we mnie od dłuższego już czasu.
- Zaraz wrócę. - Uśmiechnęła się do mnie i już jej nie było. Czułem jak mój oddech przyśpiesza. Rozejrzałem się, zdesperowany. Kurwa, żadnych igieł, nożyczek czy skalpelów. Nic, czym mógłbym się obronić.
Kobieta wróciła do mnie po jakichś 30 minutach, podejrzanie szczęśliwa.
- Wracasz do domu! - Oznajmiła entuzjastycznie od progu, a głupi, naiwny ja poczułem iskierkę nadziei w sercu. Iskra zgasła tak gwałtownie jak się zapaliła. Chyba musiała wyczytać to z moich oczu, bo jej uśmiech zbladł lekko. - Nie cieszysz się? - Spytała z lekką konsternacją w głosie. Zerknąłem za okno. Śliczne, białe punkciki powoli pojawiały się na niebie...- Spotkasz się z siostrą i z mamą! - Oznajmiła, na powrót przybierając ten przerażająco szeroki uśmiech na ustach. Spuściłem głowę. Zachciało mi się płakać. Pilnowałem się, żeby nic nie dało tej suce poznać, że moje oczy są całe zeszklone, a ja usilnie ze sobą walczę, żeby nie zacząć wyć. Nie, nie chcę do domu... Ja chcę do Domu. Mojego Domu. Z Cieniem i Strumieniem obok. Z Luke'em i Lucy. I z dziećmi... To nie było fair... To ja powinienem umrzeć, nie oni... Przypomniało mi się, jak Ernest kazał mi zastrzelić Hunter'a. Jego paskudna morda, wykrzywiona w grymasie bólu, szoku i niedowierzania, gdy zamiast strzelić w swojego Brata strzeliłem mu w ramię będzie do końca życia cieszyć i karmić moją duszę.
- Jeśli wszystko sprawnie pójdzie, jeszcze dzisiaj będziesz w domu z rodziną. - Dodała szczęśliwa. Zagryzłem wargę tak mocno, że czułem posmak krwi na języku. Gdyby ta kurwa wiedziała ile wysiłku wkładałem w to, żeby się uspokoić! Gdyby wiedziała, że żeby wrócić do rodziny musiałbym wziąć nóż i...
Przypomniałem sobie o obietnicy, którą złożyłem Mamie. Strumieniowi. Tygrysicy. Mojemu Aniołowi Stróżowi... Miałem ochotę unieść głowę i spojrzeć za okno. Zobaczyć te gwiazdy... Tak białe i lśniące jak Jej sierść. Zerknąć w te błękitne oczy... Takie ciepłe i życzliwe... Musiałem szybko przestać o tym myśleć, bo łzy coraz większymi falami zalewały moje oczy. Niemal dusiłem się, starając się nie nabrać powietrza w płuca, by nie usłyszała mojego drżącego oddechu.W końcu ta pogłaskała mnie delikatnie po głowie, którą nadal trzymałem nisko spuszczoną. Tak bardzo skupiłem się na uspokajaniu samego siebie, że nawet nie zareagowałem na delikatny dotyk na moich włosach.
- Obserwując cię doszłam do wniosku, że tobie nie jest potrzebny szpital ani zastęp lekarzy, tylko dom z rodziną. - Powiedziała miękko. Ponownie wyciągnęła dłoń i położyła ją na mojej głowie. - Wrócisz do rodziców i siostry... Oni ci pomogą... Będziesz miał spotkania z psychologami ale będziesz mieszkał u siebie w domu. Niestety, twój ojciec podjął już decyzję, że będziesz musiał mieć bransoletkę, bo martwi się, że znowu będziesz chciał uciekać. - Dodała i ponownie poczułem, jak jej dłoń gładzi mnie po głowie.
,,Ja chcę do Mamy...", pomyślałem i nie byłem już w stanie utrzymać łez w oczach. Wylały się jak wodospad, od razu mocząc mi policzki.
Na szczęście głowę miałem w takiej pozycji, że psycholożka nie zauważyła moich łez.
Ostatni raz pogłaskała mnie po głowie, po czym wstała i wyszła.Gdy byłem pewien, że już mnie nie obserwuje powoli zsunąłem się z łóżka i zwinąłem w kuleczkę na podłodze, mocno zaciskając zęby na mojej ręce. Byłem pewien, że gdybym nie miał nic w ustach, zacząłbym po prostu wyć.
---
Na szczęście zdążyłem się uspokoić zanim wrócił doktorek. Ernestv2 stał obok niego, szeroko się do mnie uśmiechając.
,,To już nie boli.", powtarzałem sobie uparcie w myślach, pusto wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
- Chodź, rozplączę cię z tego całego okablowania i pojedziemy do domu. - Oznajmił szczęśliwy. ,,To już nie boli.", pojawiło się od razu w mojej głowie. I faktycznie, pomagało. Serce nie krwawiło już tak bardzo...
- Wreszcie nie będziesz musiał siedzieć w tym łóżku całymi godzinami. - Dodał doktorek. ,,To już nie boli...", powtórzyłem w myślach.
- Na zewnątrz jest już chłodno, a nie miałem nic co byłoby na ciebie dobre, więc pożyczę ci swoją kurtkę, okej? - Spytał odpinając kable. ,,To już nie boli...". Poczułem dłoń na policzku. Mężczyzna, który wyglądał identycznie jak ten chory gwałciciel delikatnie głaskał mnie opuszkami palców po policzku. ,,To już nie boli...". Spuściłem lekko głowę, żeby przestał mnie macać. Chyba wziął to jako skinienie, bo uśmiechnął się lekko.- Od razu mówię, ta bransoletka stale pokazuje, gdzie jesteś, więc nawet nie próbuj uciekać. - Rzucił, gdy wychodziliśmy z sali. ,,To już nie boli... To już nie boli... To już nie boli...", powtarzałem w głowie.
Chwilę rozmawiali z doktorkiem, po czym pożegnali się. Zanim ruszyliśmy dalej, Ernest założył mi kurtkę na ramiona. ,,To już nie boli." powiedziałem do siebie stanowczo. Pomogło.Grzecznie szedłem za nim, ze spuszczoną głową. Wyglądałem pewnie jakbym szedł na ścięcie, a nie wracał do "domu", ale nic na to nie poradzę, że tak właśnie się czułem. Jakbym został skazany na śmierć i właśnie szedł na wykonanie wyroku...
Grzecznie wsiadłem do samochodu, cicho przełykając ślinę. ,,To już nie boli...", pomyślałem i od razu poczułem, jak fala spokoju spływa na mnie.
Zapiąłem pas i oparłem głowę o szybę. Spiąłem się, gdy usłyszałem, że drzwi obok otwierają się, a do pojazdu wsiada Ernest. ,,To już nie boli, to już nie boli, to już nie boli, to już nie boli...", powtarzałem w głowie. Uspokoiłem się na tyle, żeby ogarnąć, że wujaszek coś do mnie mówi.
- ...okej? - Spytał i wlepił we mnie oczy. Rozglądałem się niepewnie, nie wiedząc co zrobić. Jak bardzo się wkurwi, gdy zorientuje się, że go nie słuchałem?- Pytałem, czy wszystko okej. - Wyjaśnił spokojnie widząc moją minę. Kiwnąłem lekko głową. - Czemu nic nie mówisz? - Spytał, odpalając samochód. - Natalia mówiła, że przez parę godzin usiłowała coś z ciebie wyciągnąć. Nawet nie wie jak brzmi twój głos. - Dodał z lekkim zmartwieniem w głosie. Cisnęło mi się na usta, by odpowiedzieć ,,I dobrze." lecz tylko odwróciłem głowę, wiedząc, że taką odzywką sprowadziłbym na siebie niepotrzebną uwagę i jeszcze bardziej niepotrzebne problemy. - Czego się boisz? - Spytał smutno, kładąc mi dłoń na kolano. Nie mogłem powtrzymać cichego pisku, który uciekł z moich ust.
Ten od razu odsunął rękę.***
A macie ;)
Co myślicie?
Mnie osobiście mało rzeczy naprawdę rusza, ale zrobiło mi się smutno, jak Aru pomyślał, że chce do Mamy. Albo jak zaczął powtarzać ,,To już nie boli.".
Swoją drogą tekst ten jest wzięty z piosenki w mediach :>Spoiler:
Jak chłopak spotka się z siostrą, to będzie bardzo ciekawa i nieco mroczna scenka :>Do przeczytania,
- HareHeart
CZYTASZ
Więzienie
Action3 tom ,,Zabójcy" (kontynuacja ,,Zabawki" i ,,Ucieczki") Jeśli nie czytałeś poprzednich tomów, zapraszam do ich sprawdzenia ^^ ------ Aron, po ponownym złapaniu trafia do miasta. Okazuje się jednak, że to, przez co przeszedł uniemożliwi mu spokojne ż...