Ostrzeżenie: tekst po trzech gwiazdkach jest niewłaściwy dla osób wrażliwych. mnie samej trochę ciężko się to pisało, ale chciałam, żeby to znalazło się w tym ff. jeśli wiecie, że źle to na was zadziała, to proszę, zadbajcie o swoje zdrowie psychiczne i nie czytajcie. a jeśli macie jakiś problem, zawsze możecie do mnie napisać. żebyście niczego nie stracili, na dole napisałam, co się wydarzyło po przerywniku. kocham was, liv xx
Był piękny i ciepły maj. Od spotkania Toma Browna minął miesiąc, a Harry wciąż nie potrafił się pozbierać. Stare rany zostały ponownie rozdrapane, jego serce krwawiło, a psychika była niżej niż na dnie.
Psychiatra nie był zadowolony ze stanu Harry'ego szczególnie, że schudł. Nie dużo, bo pół kilograma, ale wciąż zamiast iść do przodu się cofał. Louis uczciwie powiedział, że brunet nie chciał jeść i cały czas się o to sprzeczali, aż w końcu lekarz zagroził mu, że jeśli do następnej wizyty jego sytuacja z jedzeniem się nie poprawi, zostanie podłączony do sondy. Harry płakał i prosił o więcej czasu i wyrozumiałości, ale za wszelką cenę nie chciał powiedzieć, co było przyczyną jego stanu.
Louis ledwo wytrzymywał psychicznie. Nie minęło dużo czasu odkąd się poznali, ale mógł szczerze powiedzieć, że go kochał i jego zły stan go zabijał. Tak bardzo chciał mu pomóc, że nie był w stanie wytrzymać bólu, jakim było patrzenie na smutek ukochanego.
— To tylko zupa, Harry. Proszę cię, zjedz ją, bo twoje serce już jest wystarczająco słabe.
Badania chłopaka również nie wychodziły najlepiej. Miał bardzo niskie ciśnienie i stanowczo zbyt niski puls. Dłuższe odmawianie normalnego jedzenia mogło skończyć się czymś gorszym, niż schudnięciem.
— Ja chcę, ale nie mogę. Zwymiotuję, nie zmuszaj mnie — prosił, niemal płacząc nad miską zupy. Nie wytrzymywał już.
— Spróbuj, bo... Przepraszam, ale zawiozę cię do szpitala.
Nie miał innego wyjścia, nie będzie patrzył, jak Harry się wykańcza. Zwłaszcza, że przecież chłopak cały czas mu powtarzał, że naprawdę chciałby być silny i ważyć więcej, ale coś go w środku blokowało. Louis czuł, że nie kłamał i prosił go, by powiedział mu, co się stało, ale Harry milczał.
Oczy chłopaka zaszły łzami. Zacisnął zęby i wziął do ręki łyżkę, nabierając odrobinę zupy. Trzęsącą się ręką włożył ją do ust z zamkniętymi oczami. Louis odetchnął z ulgą, widząc, że zrobił to ponownie, dopóki wszystko nie zniknęło z talerza.
Harry mało mówił na terapii, głównie odpowiadając tak lub nie i prosząc, by terapeutka dała mu trochę czasu. Zgodziła się, chociaż wciąż dopytywała, ale nie ciągnęła w nieskończoność. Grali w gry, brunet dzielił się tym, co robił razem z Louisem i opowiadał o tym, co ostatnio pisał. Chodzenie tam nie było najgorsze.
Bał się, że Louis go zostawi, ponieważ sprawiał za dużo problemów. On jednak wciąż go zapewniał, że nie jest dla niego obciążeniem, ale po prostu się o niego martwi i chciałby, żeby poczuł się lepiej. I mimo sprzeczek wciąż się przytulali i całowali, dzieląc się swoją miłością.
Nie było też tak, że cały czas było źle. Harry czasami jadł więcej, uśmiechał się i dużo mówił. Tak naprawdę to była z niego ogromna gaduła w te lepsze dni. Kilka razy nawet zażartował sobie z Nialla, co wszyscy uznali za krok do przodu. Brunet zaczął akceptować ich obecność i czuł się przy chłopakach prawie tak samo komfortowo jak przy Louisie.
Niall i Zayn w końcu wyznali sobie swoje uczucia. Wszystko to stało się za sprawą Toma, który czasami dołączał do ich wspólnych spotkań. Harry nie mógł przeboleć tego, jak bardzo wszyscy go polubili i kilka razy prawie się przemógł, by powiedzieć o wszystkim, ale za każdym razem rezygnował. Istniało duże prawdopodobieństwo, że nikt mu nie uwierzy i bał się, że zostanie uznany za kłamcę. Dlatego wolał siedzieć cicho.
CZYTASZ
butterXfly - larry stylinson
Fanfiction- Powiedz mi, loczku - zaczął Louis, kiedy Harry uspokoił się po kolejnym ataku śmiechu. - Dlaczego z nim mieszkasz? Na twarzy nastolatka pojawił się mały grymas niezadowolenia. - Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - Ja po prostu tego nie rozumiem. Nie...