— Harry, jesteś w...? Co tu się stało?
Do Harry'ego nie docierał sens tych słów. Z każdą kolejną sekundą coraz więcej krwi ściekało na podłogę z podłużnej rany od nadgarstka po zgięcie w łokciu. Było mu przeraźliwie zimno, czuł, jakby się trząsł, chociaż jego ciało pozostawało w bezruchu. Nie rozumiał, co się wokół niego działo i coraz ciężej było mu utrzymać otwarte powieki. Dolna część ciała bardzo go bolała, ale nie równało się to z bólem psychicznym jaki czuł.
— Harry...?
Po całym mieszkaniu rozległ się przeraźliwy krzyk. Louis był pewien, że słychać go było na całym osiedlu, ale nie potrafił się tym przejmować, widząc w jakim stanie był jego ukochany. Momentalnie poczuł zawroty głowy i nie był w stanie sam ustać na nogach o własnych siłach. Nawet nie zauważył, kiedy upadł prosto w kałużę krwi.
— Louis, co się... O mój Boże. — Zayn zakrył sobie usta dłonią, natomiast Liam zamarł na ten widok.
Szatyn patrzył prosto na Harry'ego, nie mogąc oderwać spojrzenia od okropnej rany i leżącej obok jego ręki żyletki. Dopiero po chwili zauważył opuszczone spodnie i pośladki ubrudzone spermą.
— Harry... Nie, proszę — jęknął żałośnie, czując, jak Niall opadł tuż obok niego, by zacząć udzielać pomocy. — Harry, Harry...
— Podciągnij mu spodnie — rozkazał nerwowo blondyn, sięgając po apteczkę, która znajdowała się w tym samym miejscu, co maszynka do golenia. — Zayn, dzwoń po karetkę, a ty Liam, pomóż mi go przytrzymać.
Louis wykonał polecenie, czując się jak pijany. Kiedy po delikatnym uniesieniu ciała Harry'ego z rany wypłynęło jeszcze więcej krwi, ponownie głośno krzyknął. Gorące łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
— Harry, otwórz oczy — polecił Niall, delikatnie klepiąc chłopaka po policzku. Zayn w tym samym czasie wybrał już odpowiedni numer.
— Ni... Sił... — wymruczał brunet, przez co serce Louisa pękło. Jego Harry, jego ukochany Harry ponownie został skrzywdzony i już po prostu nie wytrzymał. Jego Harry tak bardzo cierpiał, że postanowił odebrać sobie życie.
— Hej, może opowiesz mi o książce, którą niedawno czytałeś? — zapytał Niall, jednocześnie otwierając bandaż elastyczny. — Mówiłeś, że bardzo ci się podobała.
— Był... dziewcz... — mówił nieprzytomnie, a z jego oczu wypłynęły łzy zmęczenia.
— Czemu pytasz go o książkę?! — szepnął nerwowo Liam.
— Niech mówi cokolwiek, byleby nie zamykał oczu — syknął w jego stronę, próbując zatamować krwawienie. — Była dziewczyna, tak? I co robiła?
Louis nie mógł się skupić na tym, co się działo. Ból zaatakował jego klatkę piersiową, nie potrafił opanować drżenia rąk i nie mógł oddychać. Łzy spływały po jego policzkach, kiedy złapał przeraźliwie chłodną dłoń Harry'ego, by delikatnie ucałować palce.
— Harry... Dlaczego? — zapytał załamany. Ból stawał się nie do zniesienia. — Harry, dlaczego?!
Ostatnie słowo wręcz wykrzyczał, zginając się w pół. Oddychał nierówno, po prostu dławił się swoimi łzami. Nie był w stanie myśleć, każda komórka w jego ciele paliła. Czuł, jakby ktoś wyrwał mu serce i deptał, wyciskając kolejną łzę z jego oczu. Głowa pulsowała mu okropnym bólem, dłonie trzęsły się tak bardzo, że gdy chciał ponownie dotknąć chłodnej skóry bruneta, nie był w stanie złączyć ich palców.
— DLACZEGO?! NIE ZOSTAWIAJ MNIE!
Umierał. Louis umierał razem z Harrym w ich wspólnej łazience, w której jeszcze poprzedniego dnia brali razem kąpiel. Śmiali się. Mówili sobie czułe słówka. Dawali sobie dużo miłości. Po to tylko, by dzisiaj został w niej zgwałcony i pozbawiony przyjemnych wspomnień.
CZYTASZ
butterXfly - larry stylinson
Fanfiction- Powiedz mi, loczku - zaczął Louis, kiedy Harry uspokoił się po kolejnym ataku śmiechu. - Dlaczego z nim mieszkasz? Na twarzy nastolatka pojawił się mały grymas niezadowolenia. - Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - Ja po prostu tego nie rozumiem. Nie...