~ 2 ~

1 0 0
                                    

-Czym ty jesteś? -wykrztusiła.

-Co, ale... Ty mnie widzisz? -Co się teraz stało przecież nikt mnie nigdy nie zobaczył -Jak?

Dziewczyna schowała się za drzwiami, wciąż jednak obserwowała mnie zza nich.

-Idź... - wyszeptała.

Cholera jasna, ona naprawdę mnie widzi.

-Czekaj! Ja nie chcę nic ci zrobić. -Powiedziałem.

Muszę tu zostać ona jest jakaś inna, inna niż normalni ludzie, ale też nie jest potworem jak On. Ciężej będzie jak On mnie znajdzie. Ciekawe czy jego też by zobaczyła, ale lepiej nie sprawdzać.

-A-a dlaczego mam ci ufać? Jesteś jakimś potworem i mówisz, że nic mi nie zrobisz, i-i ja mam w to wierzyć?

Ma rację. No sprubuję chociaż ją uspokoić.

-Masz punkt, ale ja naprawdę nic ci nie zrobię, przysięgam. Nawet nie mam jak ci coś zrobić.

Podeszłem do drzwi i odchyliłem je bardziej. Blondynka odskoczyła odrazu i prawie się potknęła.

-Nie podchodź! -Krzyknęła, ale jej głos się łamał.

-Czy naprawdę jestem taki... straszny? -Zastanwiałem się.

-Zrozum nic ci nie zrobię, ja chce tylko coś... powiedzmy, że wyjaśnić.

-A co jest do wyjaśniania? Ty jesteś jakimś potworem, a ja? Tylko człowiekiem i-i nie mamy nic wspólnego! -Dziewczyna wyglądała jakby miała za chwilę zacząć płakać.

-To bolało wiesz? Ja niewiem jak ty się czujesz, a ty nie wiesz jak ja się czuję ale sprubujmy zrozumieć się nawzajem. Dobra? Pogadamy? -Nie rozumiem uczuć ludzi, to jakiś cud, że to powiedziałem.

-N- ale- No dobra! Ale na strychu.

No to co teraz zrobić? Przecierz nie powiem jej, że umarłem i jestem teraz tym czymś. Może tylko pewną część prawdy? I nic o On bo spanikuje czy coś.

-Dobrze to choćmy.

Weszliśmy za drzwi, za nimi był mały korytarz i reszta strychu. Stare meble poukładane na coś co chyba ma udawać salon, materac i jakieś miśki bez oczu, albo inaczej poturbowane i mnóstwo pudeł. Podeszliśmy do "salonu" i usiedliśmy. To teraz została część w ,której jej to jakoś wytłumaczę.

-No to postaram ci się jakoś to wytłumaczyć. Może zacznijmy od przedstwienia się? Ja jestem Gabriel, chyba jestem w twoim wieku.

-A to e- ja jestem Rue i mam czternaście lat. Wytłumaczysz mi teraz wszystko?

-To tak, nie wiem czym jestem mam skrzydla podobne do anielskich, ale ogon i rogi diabelskie. To moja historia jest taka "obudziłem się" i byłem już taki teraz wędruję sobię po świecie, bo nic innego nie mam do roboty. Ludzienie nie widzą, zwierzęta też, ale potrafią wyczuć moją obecność. Jakieś pytania?

-Ale to niemożliwe! Nikt nie może obudzić się i być tym czym ty jesteś! To poprostu niemożliwe!

-Najwydoczniej jednak jest możliwe, a ja jestem tego przykładem.

Siedzieliśmy w ciszy z pół minuty, dopuki jej nie przerwałem.

-Słuchaj. Nikt mnie nie widzi tylko ty jesteś jakimś wyjątkiem, więc chcę się dowiedzieć czemu i czy to może zrobić ze mnie człowieka bez tych dodatków. Postarasz się współpracować?

Rue patrzyła nieobecnym wzrokiem.

-Masz rodzinę? -powiedziała po chwili.

-Nie wiem, nie pamiętam nic z mojej przeszłości, a informacje o moim imieniu usłyszałem w szpitalu.

-Szpitalu?

Powiedzieć jej o tym? Mogę powiedzieć jej wszystko oprucz żeczy o nim? Nawet gdyby powiedziała o tym komuś raczej pomyślą, że zwariowała.

-Tak, "obudziłem się" w szpitalu.

Czy to ma jakieś znaczenie jak powiem jej wszystko?

-Nie powiedziałem ci czegoś. Jest... coś, i to coś mnie szuka, chce mnie zabić. Nazywa się On.

-Jak wiesz, że chce cię zabić?

Westchnąłem, chyba musze jej opowiedzieć o tym.

-No to tak. To było gdzieś z tydzień po moim "obudzeniu".

Początek retrospekcji

No to mamy dziś kolejny dzień. Ciekawe czy mogę latać na tych skrzydłach? Chyba wiem co dziś zrobię.

Doszłem do jakiegoś domu z balkonem. Nie był strasznie wielki, jedno piętrowy z ogrodem i tarasem, zadbany, idealny do mojego pomysłu.

Prawdopodobnie właściciele siedzą na tarasie, a drzwi są otwarte! Perfekcyjnie.

Dostałem się na piętro, a potem na balkon.

No to co teraz tylko muszę sprubować.

Byłem za barierką gdy rozłożyłem skrzydła. Stałem tam chwilę, a potem skoczyłem. Sprubowałem machać skrzydłam jak robią to ptaki, ale nie unosiłem się. Nagle poczułem jak coś mnie złapało przed upadkiem, wystarczyła by jeszcze chwilka a miałbym okazję żeby przyjrzeć się ziemi z bliska. Ręce postawiły mnie na ziemi.

-Uważaj co robisz młody -odezwał się męski głos.

Odwruciłem się i zobaczyłem go. Mężczyzna był niski i pulchny, albo to ja jestem wysoki. Miał ciemno brązowe włosy i dwie blizny na twarzy, pierwsza ciągnęła się od kącika ust do ucha, a druga od dołu szczęki do policzka. Jego strój zwrucił moją uwagę. Nie były to normalne ubrania, to było jakieś połączenie kombinezonu dla robotników i łachmanów. Zza jego pleców wyrastału skrzydła, ale były inne niż moje, mniejsze, brązowe i wydaje mi się, że brakuje kilku piór.

-Uh dobrze, ale kim ty jesteś? I jak mnie widzisz?

-Wyjaśnienia za chwilę. Ja jestem On, a teraz choć! Nie mamy czasu!

Słowa: 794

Witam! Jakoś ta książka jeszcze żyje, następna część za tydzień.

~Pyra

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 29, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Po drugiej stronie życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz