1. Njubi.

151 11 5
                                    

Gwałtownie nabrała wdech, podnosząc się do pozycji siedzącej. Z rosnąca paniką rozejrzała się dookoła, jednak nic nie dostrzegła; wszystko wokół spowite było nieznośnym mrokiem. I równie nieznośna była panująca cisza: gęsta, niemal namacalna.

W pierwszej chwili nie rozumiała, co tak właściwie się dzieje. Umysł miała pusty, wyprany z jakichkolwiek wiadomości. Nie umiała przypomnieć sobie nawet podstawowych słów, więc stworzenie myśli było niemożliwe.

Dopiero po kilku sekundach zalała ją fala informacji. Literki zaczęły się składać w wyrazy, wyrazy w zdania, a zdania w myśli. Wiedziała już jak nazwać poszczególne rzeczy z otoczenia, miała pojęcie o tym, że człowiek powinien mieć rodziców i była w stanie policzyć nawet do miliona.

Gdzieś w tym wszystkim zabrakło jej jednego. Twarzy i wspomnień. Przecież gdzieś musiała kiedyś żyć, wychowywać się, kobieta, która ją urodziła powinna przynajmniej istnieć. Jakim więc cudem wiedziała jedynie tyle, ile mogłaby się dowiedzieć z losowego słownika czy podręcznika z obrazkami?

I gdy pojawiły się już bardziej złożone rozważania, pojawił się też strach. Sama nie była pewna, czego się boi. Wiedziała, że w ciemności raczej nie czają się na nią potwory, ktoś przezornie nauczył ją tego w dzieciństwie, a otępiały umysł sprawił, że przygaszona wyobraźnia nie dopowiadała sobie czegoś, czego nie było. Bardziej przerażał ją fakt, że nie umiała sobie przypomnieć niczego ze swojego życia, a w pomieszczeniu znajduje się sama.

Wstała chwiejnie na nogi, modląc się w duchu, aby to wszystko okazało się snem. Bardzo realistycznym, podejrzanie świadomym snem. Dłoń wyciągnęła przed siebie i trafiła nią na coś zimnego. W dotyku było takie samo jak podłoże, więc, idąc tym tropem, pomieszczenie, w którym się znajdowała musiało być przynajmniej częściowo z metalu. To wcale nie pocieszyło dziewczyny, która odłowiła z odmętów mózgu urywek jakiegoś filmu, być może horroru. Główny bohater został tam zamknięty w stalowym pudle, która z każdą sekundą zmiejszało się coraz bardziej i bardziej, i...

Pospiesznie odepchnęła od siebie tą myśl, czując, jak zaczyna panikować. Ruszyła krok w tył, sięgając ręką za siebie, aby się upewnić, że tam także coś jest. Jak domyśliła się już wcześniej, tam zastała chłodną, śliską blachę. Szybko cofnęła ramię, po czym podeszła do najbliżej ściany i, trzymając się jej, odnalazła róg.

Nim do niego przylgnęła, pokojem szarpnęło. Nieprzygotowana na taki stan rzeczy, zatoczyła się w przód i uderzyła głową o jedną z wystających śrub. Wątpliwie zabezpieczona końcówka śruby przecięła skórę na czole dziewczyny, zostawiając jej krwawy ślad niedaleko lewej skroni.

Aby nie doznać większych obrażeń i uniknąć dalszego rzucania po pomieszczeniu, kucnęła przy ziemi, a następnie opadła na tyłek. Dłoń przycisnęła do obolałego miejsca, z którego ciurkiem płynęła ciepła, lepka krew. W głowie huczało jej od uderzenia, a wszystkie zmysły na chwilę zlały się w jedno. W ból.

Szybko straciła rachubę czasu. Jednocześnie miała wrażenie, że jedzie już kilka godzin, jak i, że od wyruszenia minęło zaledwie kilka minut. Ogłuszające pulsowanie w umyśle minęło dopiero po długiej chwili, tego była pewna.

Sekundy zmieniły się w minuty, minuty ciągnęły się godzinami. Nieustanny szczęk łańcuchów i chybotanie sprawiało, że cała konstrukcja wydawała się starą windą, która ze ślimaczą prędkością płynęła wzdłuż szybu kopalnianego. Żółć podeszła jej do garła już prawie na samym początku, częściowo od obrzydliwego zapachu czegoś, co już dawno musiało się sfermentować. Cokolwiek to było, śmierdziało niemiłosiernie.

W pewnym momencie wszystko po prostu ustało. Skończył się niebotycznie głośny huk spowodowany pracą miechanizmów, a maszyna znieruchomiała.

Przez pisk, który wypełnił uszy dziewczyny po nagłej zmianie natężenia dźwięków, przebiły się ciche głosy, które po chwili zmieniły się w zduszony gwar. Coś strzeliło, ktoś krzyknął jakąś komendę, dach zadrżał nad nią razem z całą windą.

unity || minhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz