the two of us tonight

770 94 34
                                    

 Późnym wieczorem nad Mondstadt naciągnęła gwałtowna burza, która przyniosła ulgę po upalnym dniu.

Albedo przysunął zapaloną świeczkę bliżej notatnika z dokumentacją przebiegu ostatnich eksperymentów i zmęczonym wzrokiem wodził po nagłówkach, podczas gdy w tle rozchodziły się dźwięki piorunów. Starł spływającą po skroni kroplę potu, nie odrywając wzroku od zlewających się w jedną całość niewyraźnych liter. Dokładnie studiował każdy element, który w jakiś sposób zdobył jego uwagę. Starał się w pełni poznać strukturę, zastosowanie, pochodzenie i wszystko, czego mógł się dowiedzieć poprzez dogłębną analizę. Tym razem pod lupę alchemika wpadł Scarlet Quartz z Dragonspine, którego drobne badanie miało przynieść mu to uzależniające uczucie oświecenia. Po wszystkim od razu by porzucił obecną pracę i znalazł nowy obiekt zainteresowania. Nauka działała dla niego jak narkotyk.

Mocniejszy podmuch wiatru zatrząsnął szybami w laboratorium, a przecinająca niebo błyskawica na chwilę rozświetliła jego twarz. Ciemne sińce, przekrwione oczy oraz coraz ciężkie powieki to wynik ostatnich przepracowanych dni. Miał wrażenie, jakby ktoś nasypał mu piachu do oczodołów. Nie potrzebował przerwy, nawet jeśli jego ciało powoli zapominało uczucia miękkiego materaca. Pracował nieustannie, starając się wypełnić wszystkie luki w papierach.

Wsunął palce między kosmyki delikatnie przetłuszczonych włosów i wytężył wzrok. Bez zastanowienia porzucił temat szkarłatnego kamienia, gdy spostrzegł spisane informacje odnośnie założonej przez siebie samego teorii. "Wszechświat to odwrócone niebo, podczas gdy ziemia jest snem zagubionym w czasie. Pył jest najbardziej podstawową forma złożonego życia." Przemienił wtedy popiół spalonego kwiatu, który niegdyś rósł na głowie Dendro slime'a. W jego dłoniach martwy proch odrósł jako piękna Cecylia będąca dowodem na poparcie tego twierdzenia. Nie wyraził tego, ale satysfakcja wciąż rozrastała w jego piersiach. Zamknął nagle zeszyt i wyjrzał na zewnątrz.

– Skończymy na dziś, Sucrose.

Nie zamierzał jeszcze kończyć, ale robiło się już późno, a pogoda pogarszała się z minuty na minutę. Nie chciał, aby wracała do domu w jeszcze gorszych warunkach. Ta sesja dobiegła końca. Z resztą na pewno musiała odpocząć.

– Sucrose? – powtórzył, nie słysząc odpowiedzi i wtedy zastukały o siebie dwie szklane kolby.

– Przepraszam – powiedział cichy kobiecy głos – oczywiście. Uh, Pan nie zamierza spędzić tutaj całej nocy, prawda?

– Wciąż mam parę spraw do załatwienia – wyjaśnił, odwracając się twarzą do kobiety – dokumenty wymagają ponownego sprawdzenia, a niektóre korekty. To tylko parę plików.

– Niech Pan na siebie uważa.

Obydwoje wiedzieli, że to pożegnanie było wyłącznie formalnością. Żadne z nich nie zamierzało odpuścić nawet po wyjściu z laboratorium. Świat alchemii wciąż pozostawał niezbadany, a dla dwóch sympatyków nauki czas stawał się pojęciem względnym, gdy na stole walały się pełne flakoniki, minerały i rośliny gotowe do skrupulatnego przestudiowania. Chociaż mimo tego najbardziej ze wszystkich zajęć, jego ulubionym było tworzenie.

Kiedy Sucrose opuściła pomieszczenie nie zwrócił nawet uwagi na dodatkowe głosy ani dźwięk zamykanych drzwi. Odłożył notatnik na bok, a między jego palcami znalazła się szalka Petriego ze spopielonym kwiatem Calla Lily. Konstruowanie nowego życia z tak marnego prochu zawsze napełniało go fascynacją oraz wieloma pytaniami. Jak wiele był w stanie osiągnąć ze swoimi zdolnościami? I co najważniejsze - w jakim dokładnie celu powinien je wykorzystać? Próbując poznać odpowiedź, wysypał zawartość szkła na dłoń, a następnie przyglądał się migocącym w ciemności drobinkom. Skupiły się przy nim i uniosły w powietrze, po czym po prostu zniknęły. Chwycił zdrową łodygę i podłożył płatki pod nos, wyczuwając typowy, goździkowy zapach.

dreamscape | kaebedoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz