Rozdział 5

1.9K 150 40
                                    

– Skoro to ostatnia noc u ciebie, wyjdźmy się gdzieś napić – zaproponował Minho, wstając od stołu, przy którym kończyli właśnie kolację.

Był niedzielny wieczór i ostatni spędzony z Jisungiem.

Nie wiedział, jak rozwinie się ich relacja, ani czy jakąkolwiek mieli, bo nawet o tym nie rozmawiali. Sam z resztą nie wiedział, czy chciał cokolwiek ciągnąć i czy był na to gotowy. Postanowił po prostu wykorzystać pozostały czas ze znajomym ze studiów, dobrze się bawiąc.

– Okej, ale chcę owocowe i bezalkoholowe piwo – odparł Jisung, odstawiając talerze do zlewu. – Znasz jakieś fajne miejsca?

– Możemy pójść tam, gdzie zawsze wychodzę z Lixem. Można się tam napić i pograć w jakieś planszówki i karcianki, co ty na to?

– Wchodzę w to.

Zamiast się jakoś szczególnie szykować, włożyli buty i po prostu wyszli.

Było kilka minut po dwudziestej, przez co Minho martwił się, że nie będzie już nigdzie miejsc, ale całe szczęście po dotarciu do ulubionego baru, znaleźli stolik, przy którym siedział tylko jeden mężczyzna.

Mógł mieć około trzydziestu lat i wyglądał na obcokrajowca. Nie zareagował, gdy Minho odezwał się po koreańsku, więc Jisung spróbował po angielsku, czując się w tym języku pewniej niż starszy.

– Można się dosiąść? – zapytał, a zaskoczony mężczyzna pokiwał głową.

– Będziecie mieli mi za złe, jeśli chwilę z wami porozmawiam? – spytał po angielsku, ale z dziwnym, nieznanym studentom akcentem.

Jisung zmarszczył brwi, a Minho spojrzał na niego pytająco.

– Co się dzieje? Czego chce?

– Pyta, czy może z nami chwilę porozmawiać – przetłumaczył szybko młodszy i zwrócił się do mężczyzny. – Dlaczego?

– Nie mam nic złego na myśli – wyjaśnił szybko trzydziestolatek. – Jestem Noah, przyjechałem z Belgii. Pracowałem tu przez jakiś czas i jutro wracam do domu, ale moi koledzy wyjechali już wczoraj i tak siedzę, jak przegryw. Głupio mi samemu pić, a nie chcę spędzić ostatniego wieczoru w hotelu.

Jisung wydał z siebie przeciągłe „a" i na szybko przetłumaczył wszystko Minho, który siedział tylko obok z otwartą buzią i kiwał głową, mimo że rozumiał zaledwie piąte przez dziesiąte. Przy okazji przeprosił za niego Noah, tłumacząc, że Minho nie był najlepszy w angielskim.

– Nie szkodzi! Sam też nie jestem biegły. To może... – zastanowił się, rozglądając po jasnym barze, w którym roiło się od studentów. Nagle jego wzrok spoczął na przeszklonej szafie. – Może w coś zagrajmy? W coś, gdzie nie trzeba znać języka, żeby dobrze się bawić.

Han wysłał Minho do barmana po jakąś grę, nie chcąc zostawiać go samego z Noah, bojąc się, że obaj czuliby się niezręcznie, nie mogąc się porozumieć.

Starszy zastawił swoją legitymację, a w zamian dostał jakąś karciankę, która jednocześnie była także planszówką i wrócił z nimi do stolika.

Uwielbiał tematyczne bary, bo w końcu inaczej brzmiało „idę się napić", a zupełnie inaczej „idę pograć w planszówki", kiedy wychodził ze znajomymi. Poza tym zawsze czuł jakąś obawę, że nawet po alkoholu tematy do rozmów mogły się skończyć, a w tematycznych pubach zawsze było co robić.

Do jego ulubionych zdecydowanie należał ten z retro grami wideo, ale nawet nie liczył na dostanie się do środka o takiej godzinie, mimo że następnego dnia wypadał poniedziałek i w teorii ludzie powinni kłaść się wcześnie spać, by wstać o normalnej godzinie do pracy i na zajęcia.

college life - minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz