Nie, nie, nie.
Zaprzeczam, niezaprzeczalnie nie mając podstaw ku temu, by przeczyć tak wyniośle
i stanowczo.
Ale przeczę - prawom boskim i tym, które sam wymyśliłem.
Przeczę temu czego nie ma i temu co jest.
Przeczę wszystkiemu - tobie, im i sobie.
Więc staję tutaj, dwoma nogami, prostując plecy i krzyczę
w próżnię - zaprzeczam.
Zaprzeczam temu, jakobym kiedykolwiek chciał, by to co mam teraz, było tym czego chciałem wtedy.
Zaprzeczam, by oczyścić się z grzechów, które cudzy Bóg wyciął mi na plecach pilnikiem do paznokci.
Białą nicią wzdłuż skroni, ze stalą o zapachu skóry.
Przez szyję, aż po lędźwie.
Nie nie nie.