Prolog

61 8 8
                                    

Wojna o Hogwart zakończyła się już ponad rok temu na szczęście lub na nie szczęście Harry pokonał Voldemorta. Dla Zakonu Feniksa była do jedna z najcudowniejszych wiadomości, jednakże byli i ci ze strony zła, zwolennicy Tom'a czyli Śmierciożercy. Większość z nich trafiła do Azkabanu za liczne przestępstwa i zabójstwa mugoli, ale byli i też tacy którzy uciekli lub oczyszczono ich z zarzutów.

Takim przykładem był Draco i jego Matka Narcissa. Mimo iż ona nie była jedną z nich to była pod jednym dachem z tym potworem oraz uczęszczała na jego okrutne spotkania. Draco za to nigdy tak naprawdę nie chciał być zły nie chciał zabijać i torturować niewinnych ludzi. Gdy tylko się dowiedział, że go uniewinnili popłakał się ze swojego szczęścia i najmocniej jak umiał przytulił swoją mamę.

Chłopak od tamtej chwili bardzo się zmienił korzystał z życia jak tylko mógł. Spotykał się ze swoimi przyjaciółmi, którzy go wspierali, uśmiechał się co było nadzwyczaj dziwne, ponieważ prawie nigdy tego nie robił.

Za to ludzie po stronie Wybrańca cieszyli się z wygranej. Nie przypuszczali, że jednak uda im się pokonać stado silnych i bezwzględnych czarnoksiężników, jednak nadzieja pozostała do końca i to uradowało życie nie jednemu z nich. A w ich kręgu było Państwo Grenn. Pan Richard, Pani Adèle i ich jedyna córka Ophelia. Jak można dostrzec po imieniu Pani domu rodzina ta była pochodzenia Angielskiego oraz Francuskiego.

Dziewczyna miała trochę trudno w dzieciństwie, ponieważ ich ród był, jednym z potężniejszych, jej rodzice nie okazywali jej zbytnio uczuć, dużo od niej wymagali i byli surowi.

Uczęszczała ona do Akademii Magii Beauxbatons w Pireneje we Francji.

Nie miała tam zbytnio przyjaciół czy znajomych może dlatego, że Ophelia była bardzo ambitna i zdobywała bardzo dobre wyniki w nauce. Jedynym jej towarzystwem była jej kuzynka Fleur. Spędzała z nią prawie każdą chwile, można nawet powiedzieć, że były nierozłączne.

A teraz gdy bitwa się skończyła zajęła się malarstwem kochała malować, zbierać różne pędzle oraz spędzać czas samotnie przy jeziorze czy na łące.

30 czerwiec 1999 rok.

"Ophelia"- zagrzmiał w pokoju głos mojej kochanej matki. "Dziecko dobrze wiesz że dzisiaj, jak co roku wyjeżdżamy na całe lato do Wiltshire. No wstawaj z tego łóżka. Czekam na ciebie na dole, śniadanie masz już uszykowane".- wyszła trzaskając drzwiami.

Przecierając oczy wstałam i powoli ruszyłam do swojej garderoby szukając stroju na dzisiejszą podróż. Wybrałam swoją ulubioną jasno żółtą sukienkę w małe różowe różyczki, swoje złote, falowane włosy związałam lekko czarną wstążką, a na stopy włożyłam tego samego koloru pantofelki.

Wiltshire. Miejscowość, do której wraz z moją rodziną jeździliśmy co roku na tak zwane "wakacje". Spytacie czy mi się tam podoba? Tak. Podoba mi się. Zawsze pochodzę sobie do pobliskiego lasku, na staw lub na jakąś polane. Często też maluje, więc zawsze zabieram ze sobą sztalugę, płótna, ołówki oraz farby. Jedynym minusem tego miejsca jest to, że nie mam z kim spędzać czasu. Nie mam rodzeństwa, za to moi znajomi albo poginęli w bitwie o Hogwart lub też nie chcą utrzymywać ze mną stałego kontaktu. Mimo to wolę spędzać czas tam niż tutaj we Francji.

Wracając szybko pognałam na dół, by moja mama nie próbowała znów się na mnie wydzierać, jaka ja jestem zapominalska.

"Witaj ojcze"- przywitałam się i zasiadłam do stołu popijając herbatę. "Mam nadzieje, że spakowałaś się czyż nie?"- spytała moja matka z nutką powątpienia i niestety można powiedzieć, że miała rację. Nie spakowałam się, jednak na moje szczęście znałam takie zaklęcie by w jedną sekundkę było wszystko na miejscu więc szybko odpowiedziałam

𝑙𝑜𝑣𝑒 𝑤𝑖𝑙𝑙 𝑓𝑖𝑛𝑑 𝑢𝑠 // 𝐷𝑟𝑎𝑐𝑜 𝑀𝑎𝑙𝑓𝑜𝑦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz