Rozdział 1

212 4 6
                                    

Leżałam wtedy tak jak teraz, w swoim łóżku czekając na szczęście, tak jak by miało przyjść samo. Wtedy rzeczywiście przyszło.
Witam księżniczko, tęskniłaś? - powiedział ciepłym, kojącym a za razem bardzo męskim głosem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Powoli wstałam i podskoczyłam do okna, aby go zobaczyć. Podchodził pewnym krokiem z uśmiechem na ustach, do moich okien. Uśmiech Jack'a był idealny, taki szczery i optymistyczny. Wyskoczył, złapał się parapetu w moim pokoju i pociągnął (był wysportowany i silny w dodatku mieszkam na parterze więc nie miał z tym większego problemu. ) Wychyliłam się lekko, aby go pocałować. Odwzajemnił pocałunek, a jego usta były takie aksamitne i delikatne. Odkleiłam się od niego, bardzo niechętnie i zaprosiłam do mnie. Wszedł przez okno, usiadł na parapecie, podniósł mnie i posadził u siebie na kolanach. Znowu zaczęliśmy się całować. Czułam jakbym tonęła w jego ustach, całowaliśmy się długo i namiętnie, dopóki jeden z kolegów Jack 'a nie krzyknął czegoś w stylu
Przestańcie się lizać ludzie na was patrzą! - i w tym momencie wszyscy ludzie przechodzący koło mojego domu (czyli dwie staruszki) zaczęli się na nas patrzeć. Usiadłam koło Jack'a, zaczęłam udawać że nikt nas nie widział i zgrabnie zamknęłam okno. Usiedliśmy koło siebie na łóżku, i zaczęliśmy rozmowę właściwie o niczym, tak mi się wydaje ponieważ nie pamiętam o czym ona była więc nie mogła być o czymś nadzwyczajnym. Nastała ta straszna niezręczna cisza. Więc po prostu siedzieliśmy i patrzeliśmy się na siebie, jego oczy były inne niż zwykle, były smutne.
Co się stało? - zapytałam.
Nic, nie przejmuj się kochanie- odparł oschle.
Proszę, powiedz - odparłam i wtuliłam się w jego ramię.
To nic takiego nie przejmuj się- wymusił z siebie jakby to było jego ostatnie zdanie w życiu.

Na rozpaczy dnie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz