Prolog

314 19 1
                                    

„Nie liczyłem od ilu dni tutaj siedzę. Powoli zaczynam dostawać przez to wszystko na głowę. Nie chcę już dłużej siedzieć w domu i słuchać rozkazów milicji. Przecież oni mają takie samo pojęcie o wirusie, co ja. Powoli brakuje mi jedzenia, a wszystkie sklepy są pozamykane. Rodzice cały czas się nie odzywają, a znajomym urwał się kontakt. Nie mam zielonego pojęcia co mam ze sobą zrobić. Wyszedłbym na dwór i zobaczył co się dzieję, jednak jestem zbyt wielkim tchórzem. Na samą myśl o stracie życia przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze. Pogoda przez te wszystkie dni nie dopisywała. Deszcz odbijał się od mojego okna, ciemne chmury odbijały się od kałuż. Na dworze słyszałem jedynie grzmoty i pojedyncze krzyki i wrzaski ludzi. Nie chciałem myśleć co się działo na dworze,

Jungwon."

Schował zeszyt do szuflady i przymknął powieki. Oczy nieprzyjemnie go piekły, a jego przełyk zastał suszą. Telefon komórkowy dawno mu się rozładował, dlatego Jungwon postanowił pisać pamiętnik. Jeszcze kilka lat temu uważał, że pisanie pamiętnika jest dziecinne i żałosne.

Z myśli wyrwało go pukanie. Było ono bardzo agresywne. Jungwon podniósł się z podłogi i podszedł do drzwi. Żałował, że nie posiadał w drzwiach wizjera. Ostrożnie chwycił za klamkę i ostatecznie otworzył drzwi. Do środka mieszkania wparował zakrwawiony mężczyzna z rozdartym ubraniem i poszarpaną szyją.

— Jasna cholera! — krzyknął Yang, chwytając starszego mężczyznę — Proszę Pana! — próbował go od siebie odsunąć. Mężczyzna nie był sobą. Dziwnie warczał, z jego ust leciała krew, a szyja była rozszarpana. Jungwon zdążył dojść do siebie i w porę sięgnął po broń, którą była noga od stolika, w którą wyposażył się w czasie wiadomości o apokalipsie.

Zamachnął się i w idealnej sekundzie wbił metalową nogę stolika w żebro mężczyzny. Jungwon przestraszył się, gdy mężczyzna nadal się miotał i chciał ugryźć Jungwon'a.

"No tak, głowa" pomyślał Yang i uderzył przemienionego w głowę, tym samym przebijając czaszkę. Mężczyzna opadł na podłogę, zostawiając po sobie plamę krwi i odrażający zapach. Jungwon odetchnął i unormował swój oddech.

Wstał gwałtownie z ziemi i spojrzał na drzwi. Złapał za nogi trupa i wyprowadził go na korytarz i zamknął po sobie drzwi na klucz. Jungwon przełknął głośno ślinę i upadł na podłogę z ciężkim oddechem. Zaczął niepohamowanie kaszleć, dosłownie się dusić ze strachu. Chwycił za swoją koszulkę i chciał ją oderwać. Przed jego oczami świat zaczął się rozlatywać na kawałki. Nie potrafił się uspokoić.

— Nie chcę umrzeć.

CARNIVALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz