Epilog

195 21 4
                                    

„Dzień trzeci,

Ostatni dzień. Za chwilę pojawi się tutaj helikopter ratunkowy, a rodziców wciąż nie ma. Oczywiście, że się boję. Tęsknie za nimi i nie potrafię wyrazić mojego strachu. Yourim pogorszyło się. Gorączka wznowiła się, dodatkowo jej noga cały czas była opuchnięta. Zauważyłem, że zaczęła się zakrywać ubraniami, co tylko wzbudzało moje podejrzenia. Nie chcę obstawiać najgorszego. Najpierw moi rodzice, a teraz ona...

Jungwon."

Piętnastolatka podparła się o ścianę i ledwo podążała za chłopakiem. Jungwon był na tyle zdeterminowany, że zostawił ją w tyle. Zbliżali się do miejsca spotkania czyli apteki. Serce Jungwon'a zaczęło niepohamowanie bić.

I nagle zdawało się stanąć.

Gdy minęli zakręt przy budynku apteki stało ogromne stado trupów i wśród nich oni. Przemienieni rodzice Jungwon'a. Małżeństwo Yang zmieniło się w żądające krwi potwory.

— Nie. Nie, nie, błagam — do oczu osieroconego siedemnastolatka dotarły łzy. Nazbierały się i ześlizgnęły się po policzkach chłopaka. Yourim przyłożyła rękę do ust i wpatrywała się pusto w zakrwawione małżeństwo i hordę trupów za nimi.

— Jungwon, ja pierdolę. Rusz się! — krzyknęła, wybudzając chłopaka z szoku — Zabiją nas! — chwyciła go za rękę i z bólem nogi pociągnęła go.

— Na dach — powiedział cały czas będąc omamionym. Widok jego martwych rodziców był nie do wytrzymania. Yang nie trzymał się na nogach.

Yourim z pomocą młodego chłopaka wbiegła na klatkę schodową. Usłyszeli za sobą okropne charczenie trupów.

— Szybko! — pospieszył ją. Gdy weszli do środka, Jungwon jak potrafił - zamknął drzwi. Wbiegli po schodach, jednak kiedy Yourim była na półmetku zatrzymało ją coś. Okropny ból w mostku, oraz zbliżające się po schodach zombie.

— Jungwon — wydyszała. Chłopak panicznie łapał ją za rękę i chciał wyprowadzić ją na dach. W jego oczach była pustka.

— Yourim, wstawaj! Miałaś się nie poddawać! — zapłakał Jungwon.

— Jestem zarażona...— wyszeptała z całych swoich sił. Jungwon ponownie otworzył szeroko oczy, niedowierzając — Przepraszam.

— Yourim, błagam — szarpał ją za rękę. Warczenie i przeciskanie się trupów było coraz bliżej — Obiecałem ci noc karnawałową! — jego policzki były całe we łzach. Piętnastolatka zaczęła znowu się dusić. Na jej szyi pojawiły się widoczne żyły — Obiecałem ci to! — wydarł się, obejmując ją.

— Yang...Dziekuję, że przy mnie byłeś — zmusiła się na podniesienie ręki. Dotknęła policzka Jungwon'a i zbliżyła swoją twarz do jego. Byli na tyle dorośli by po raz pierwszy i ostatni zetknąć swoje usta. Usta, które przeżyły i wypowiedziały tyle słów — Jesteś najlepszym co mnie spotkało podczas tej apokalipsy — szepnęła, stykając się policzkami.

— Yourim, proszę. Kocham cię...— znowu nią szarpnął, licząc na cud. Piętnastolatka przyłożyła twarz do szyi chłopaka i ostatni raz poczuła jego dotyk. Yang Jungwon pogodził się ze zbliżającą się śmiercią. Zamknął oczy i do końca powtarzał "kocham Cię", dopóki nie poczuł mocnego i bolesnego ugryzienia w bark.

Przez te trzy dni poczuli do siebie coś więcej. Zaczynając od nienawiści, budowali swoje zaufanie. Pomagali sobie wzajemnie, aż nadszedł koniec. Helikopter okazał się okrutnym kłamstwem, a Jungwon nie dotrzymał obietnicy Yourim. Ona również. Poddała się w jego ramionach.

KONIEC

CARNIVALOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz