„Ale oto już kochanków
ukryło puszyste łoże.
Muza moja do sypialni
w żaden sposób wejść nie może.Zresztą i bez jej wskazówek
rady sobie świetnie dadzą
i nie zostaną bezczynni
pod Amora słodką władzą..."Sztuka kochania, Księga II, Pieśń XXII, Owidiusz
Jej słowa zawisły w powietrzu. Może gdyby Ariadna nie czuła się tak parszywie, a w jej żyłach nie krążył alkohol, to by się zawstydziła. Na zażenowanie jednak było już chyba za późno.
- No cóż - Hermes pierwszy zabrał głos. - To chyba ten moment, kiedy powinieneś spełnić swój obowiązek małżeński. Widzimy się na obiedzie.
Najwidoczniej przeceniła się, bo zawstydzenie nagle wróciło. Coś takiego chyba też powinno przestać ją dziwić, jednak i tak prawie opadła jej szczęka. Oni tak na poważnie? Przecież wcale nie o to jej chodziło! Pewnie mieli ją za manipulantkę albo desperatkę. Ariadna wodziła zaskoczonym spojrzeniem od jednego, do drugiego.
- Chwila, stop - zapiszczała. - Ja tego nie wymagam! Wracaj tutaj!
Dionizos patrzył na nią z rozbawieniem, za to Hermes zatrzymał się w połowie drogi do drzwi i spojrzał na nią z wyczekiwaniem.
- Myślałem, że sypianie ze mną ci się podoba - wytknął jej bóg wina, przeciągając głoski.
- No tak - Ariadna zarumieniła się. - Jesteś w końcu bogiem seksu, dosłownie i w przenośni. Ale to trochę krępujące, skoro ty i Hermes jesteście razem.
Znów wymienili spojrzenia. W końcu Dionizos wzruszył ramionami. Ariadna czuła się naprawdę dziwnie, bo Hermes też nie wyglądał na przejętego albo zrezygnowano. Biło od niego zrozumienie, mimo to i tak spytała:
- Hermesie, przeszkadza ci to?
- Absolutnie nie - odparł. - Jestem spokojniejszy, kiedy wiem, że to Dionizos się tobą zaopiekuje, a nie jakiś przypadkowy bożek. One bywają bardzo złośliwe. Poza tym jeśli u Afrodyty jest też Ares, co jest bardziej niż pewne, to zaraz cały Olimp będzie wiedział z kim sypiasz i jak sypiasz. Suchej nitki na tobie nie zostawią.
To bardzo miłe, że on też się o nią troszczył. Zaprzyjaźnili się już jakiś czas temu, ale Ariadna wciąż uczyła się boskiego życia. Dawniej nigdy nie pomyślałaby o dzieleniu się własnym mężem, a już na pewno nie podejrzewałaby siebie o kochankę. Nie tego ją uczono. Teraz wiedziała, że wszystko może być prostsze, jeśli oparte jest na przyjaźni i zaufaniu.
Rozumiała to, a jednak wciąż nie była do końca przekonana. Oczywiście, że Ariadna wolała kochać się z kimś znajomym, niż jakimś przypadkowym facetem (nie zniosłaby w tej chwili dotyku drugiej kobiety), ale musiała mieć pewność, że obaj nie robią czegoś wbrew sobie.
- Nie musisz iść - wymamrotała skrępowana.
- Nie? - zdziwił się Hermes.
Dionizos wybuchnął śmiechem, za co zarobił od Ariadny uderzeniem w głowę.
- Chodziło mi, że nie musi opuszczać pałacu - zawołała, czując jak jej policzki płoną. - Nikt go nie wygania!
- Jeśli o mnie chodzi, to nie musi nawet iść z tego pokoju, wyjdzie prawie na to samo - śmiał się dalej Dionizos. - Nie jesteś specjalnie cicha.
- Odezwał się - powiedzieli jednocześnie Ariadna i Hermes.
Księżniczka zacisnęła usta, by się nie uśmiechnąć. Może to wcale nie był taki głupi pomysł? Chciała zajęcia? Dostała je. Chciała seksu? To też mogła mieć. Chciała zapomnieć o Hebe? Po czymś taki na pewno szybko się nie otrząśnie.
CZYTASZ
Kiedy niedoszły wisielec wypije za dużo...
RomanceBogini wisielców, tak kiedyś Ariadna nazwała samą siebie. Cóż, wieszać się tym razem nie zamierza, ale wisielczy humor na pewno powrócił. Na szczęście dwaj niezwykle troskliwi bogowie postanowili przyjść jej z pomocą. Dodatek do „Historii o słodkim...