Boy...

77 7 12
                                    


Wieczór, jak i noc spędzona wpatrując się w bezchmurne, pełne gwiazd niebo wydawała by się idealna, gdyby nie powód, dlaczego tak było. Samotne siedzenie na dachu jednego z domów w bogatszej dzielnicy miasta musiało mieć jakiś powód. Tym bardziej, dlatego że po policzkach chłopaka nieustannie spływały łzy, których nie miał nawet siły wytrzeć, chociażby w rękaw za dużej bluzy.

Jeszcze kilka godzin wcześniej z lekkim uśmiechem wracał do domu po wpatrywaniu się w wysportowane, przepocone ciało swojego obiektu westchnień. Choć nie lubił przebywać w szkole oraz chodzić na lekcje wf-u, a tym bardziej brać w nich udział to patrzenie przez całą godzinę lekcyjną w brązowookiego sprawiało mu ogromną przyjemność. Pomimo wszystko.

Pomimo jego stanu. Pomimo tego, co działo się w domu i nie tylko.

Teraz jednak po tym, co się wydarzyło i po braku jakiejkolwiek pomocy przez brak rodziny w domu, potrzebował dać temu wszystkiemu upust i zaczerpnąć świeżego powietrza. Pocieszał się faktem zobaczenia rano swojego crush'a i jak miał nadzieję, pomocy od nieznajomego. 

Nie mógł uwierzyć, że nikt nie ma dla niego czasu na tyle by pomóc mu w głupim, pierwszym zakochaniu i musiał prosić o pomoc obcych ludzi ze szkoły, którzy równie dobrze mogliby go po prostu wyśmiać i prawdopodobnie z łatwością dowiedzieć się kim jest owy zakochany głupiec. Jednak to było jedynie wyjście, jakie miał.

Chociaż nie wierzył już w nic prócz nadziei, która z każdym dniem stawała się coraz to bardziej marna, wiedział, że tylko ona go ratuje. Bo gdyby ktoś dowiedział się, co się z nim dzieje miałby dwa wyjścia. Jednak jakby to była jego rodzicielka to byłby koniec. 

Z takimi myślami, które swoją drogą dobijały go za każdym razem jak wchodził na dach, zszedł do swojego pokoju i zmęczony, rzucając się na łóżko zasnął. 

Choć i tak nie zostało mu dużo czasu, gdyż chwile później zza gwiezdnego płaszcza nocy zaczęła wyłaniać się jego nadzieja, jasna i ogromna, jednak z daleka maleńka.

---

Blondwłosy chłopak wszedł jak zwykle do szkoły ze spuszczoną głową. Miał już serdeczne dość oglądania tych głupich suk i ich napakowanych debili, znaczy chłopaków. Wszyscy próbowali być najlepsi z najlepszych, wyróżnić się na tle pozostałych jednak nie jakimś talentem, a głupotą, wyglądem i na niekorzyść słabszych. Kilka razy w tygodniu, jak nie dziennie dochodziło do bójek na terenie szkoły, ale kogo to obchodziło? Na pewno nie jego.

Przechodząc obok gabinetu dyrektora, obok którego znajdowała się tablica informacyjna, którą uczniowie obwieszali liścikami miłosnymi i innymi głupotami, Jisung zdjął kaptur swojej czarnej bluzy z głowy i spojrzał przez okno naprzeciwko. 

Kątem oka dostrzegł kilku chłopaków, w tym jego obiekt westchnień wpatrujących się w każdego ucznia podchodzącego do tablicy. W tym w niego.

Park lekko spanikował, że możliwe wrzucił swoją karteczkę do szafki któregoś ze znajomych bruneta. Jednak podszedł do tablicy i udając, że patrzy na plan rzucił okiem na całą tablicę szukając tej jednej karteczki.

Dostrzegając to czego szukał, przeczytał szybko tekst i uciekł do swojej klasy, nie będąc już w centrum zainteresowania paczki przyjaciół, o ile naprawdę byli przyjaciółmi, a nie tylko udawali jak co niektórzy.

Last Letter || WooksungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz