- Dobra, możemy się nie kłócić? - niepewny głos Rei rozszedł się po samochodzie. - Patrz na drogę, bo spowodujesz jeszcze jakiś wypadek.- Nawet nie wiesz, jak on się na ciebie gapił. - zezłoszczony nastolatek, zacisnął mocniej dłonie na kierownicy swojego samochodu. - To było obrzydliwe.
- To jest mój trener. - westchnęła, wbijając swój wzrok w przednią szybę. Właśnie wracali z wizyty u dziadków dziewczyny, gdy chłopak wszczął już kolejną kłótnię w tym tygodniu. Jak zwykle był po prostu zazdrosny i wszystko wyolbrzymiał. Byli ze sobą ponad dwa lata i nastolatka zdążyła się już przyzwyczaić do jego zachowania, jednak czasami w emocjach potrafił powiedzieć wiele przykrych rzeczy.
Zawsze przepraszał i obiecywał, że się zmieni, chociaż to nigdy nie nastąpiło. Niebieskooka jednak kochała zbyt bardzo, by odejść. Każda chwila spędzona z ukochanym była dla niej niczym najcenniejszy skarb.
- Jasne, to tylko trener, a najchętniej to świeciłabyś dla niego cyckami, jak te wszystkie szmaty. - samochód nieco zwolnił. Tym razem dla dziewczyny to było już za dużo, czuła jak łzy zbierają się w jej oczach. Korzystając z okazji, odpięła pas bezpieczeństwa i wysiadła z auta. - Rei, co do cholery? Wracaj do samochodu! - krzyczał za nią, jednak ta nie reagowała.
Zapłakana nastolatka chciała przejść na drugą stronę jezdni i zadzwonić po ojca, by po nią przyjechał, jednak nigdy nie było dane jej to uczynić.
Ostatnim co zobaczyła, było przeraźliwie jasne światła samochodowe. Pisk opon sprawił, że po kręgosłupie dziewczyny przeleciał paraliżujący dreszcz, jednak było już za późno na jakiekolwiek próby ratowania samej siebie.
___
- Rei, proszę. - Rintarou klęcząc przy swej ukochanej, próbował robić wszystko, żeby dziewczyna nie zamknęła oczu. - Za chwilę będzie karetka i wszystko będzie dobrze.
- Kocham Cię, Rinnie.- wyszeptała ostatkami sił. - Widocznie tak miało być. - czuła, jak jej powieki stają się coraz cięższe, jakby ktoś przyczepił do nich sporej wielkości kamienie.
- To wszystko moja wina. - twarz bruneta zalewały łzy, a jego głos się trząsł. Ledwo udawało mu się układać zdania. Po głowie krzątały się strzępki myśli. - Błagam, nie zasypiaj. - był przerażony stanem, w jakim aktualnie znajdowała się Rei. Leżała w kałuży własnej krwi, w której teraz również brodził on sam. - Rei, powiedz, że mnie słyszysz. - nie odpowiedziała. Siatkarz dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że to koniec, ale nie chciał dopuścić tej przerażającej myśli do siebie.
Przyjechała karetka i zaczęli ją reanimować, ale to i tak nic nie dało. Lekarz stwierdził, że nie miała najmniejszych szans na przeżycie.
Przerażony kierowca samochodu składał zeznania, wezwanym funkcjonariuszom policji, gdy niespodziewanie Rintarou podszedł i zaczął okładać go pięściami. - Zabiłeś ją! - dwóch policjantów siłą odciągnęło chłopaka od przestraszonego mężczyzny. Uderzenia, lekko zdarły skórę z kostek szatyna.
Podano mu jakieś leki na uspokojenie i matka zabrała go do domu, gdyż nie był w stanie sam prowadzić.
Jego małe słoneczko już odeszło.
***
Przerażony nastolatek, wybudził się z kolejnego tej nocy koszmaru. Widok martwego ciała Rei, nawiedzał go każdej nocy. Minęło już pół roku, ale czas wcale nie leczył ran, jak zawsze mu powtarzano. Tak naprawdę z upływem kolejnych dni, było jeszcze gorzej.
CZYTASZ
𝑭𝒐𝒓𝒆𝒗𝒆𝒓 𝒚𝒐𝒖𝒓𝒔, 𝑹𝒊𝒏𝒕𝒂𝒓𝒐𝒖 || 𝒐𝒏𝒆-𝒔𝒉𝒐𝒕
Fanfiction⚠️ 𝐓𝐖: 𝐝𝐞𝐚𝐭𝐡, 𝐬𝐞𝐥𝐟-𝐛𝐥𝐚𝐦𝐞 Gdy Rintarou za bardzo zaczął się zadręczać. „Zimno mi, wiesz? Zamarzam bez Twego dotyku. Krzyczę wniebogłosy, choć żaden dźwięk nie opuszcza mych ust. Krzyczę na Boga, że mi Ciebie odebrał. Następnie upadam...