Minęły trzy lata od śmierci Rei Katō. Powiedzieć, że Rintarou tęsknił, to jak nie powiedzieć nic. Dalej męczyły go wyrzuty sumienia, choć może były odrobinę mniejsze, niż dawniej. Zdawał sobie sprawę, że jego ukochana jest w lepszym świecie, gdzie na pewno jest szczęśliwa. On byłby w pełni szczęśliwy tylko z nią u boku. Z tą jedną jedyną, o której marzył od podstawówki.Po trzech latach zdecydował się znowu to zrobić. Usiadł przy stole w kuchni swojego mieszkania, wyjął kartkę i zaczął pisać.
Moja Najdroższa,
Postanowiłem znowu do Ciebie napisać. U mnie trochę lepiej, chociaż dalej cholernie za Tobą tęsknię.
Pamiętasz, jak opowiadałem Ci o tym, że chciałbym kiedyś zawodowo grać w siatkówkę? Powtarzałaś, że na pewno mi się uda i że dla Ciebie zawsze będę najlepszy. Widzisz, Rei? Udało się. Udało się, tak jak mówiłaś.
Skończyłem szkołę i moje życie płynie dalej, choć mam wrażenie, że wszystko zatrzymało się wraz z Twoją śmiercią, Aniołku. Od tamtej pory, mam wrażenie, jakby ktoś wyrwał ze mnie jakiś kawałek, przez co czuję pustkę, której nic ani nikt nie może zapełnić. Czasami przypominam sobie Twój promienisty uśmiech, którym rozjaśniałaś każdy dzień mojego życia, by potem to wszystko zamieniło się w jedną wielką plamę krwi na ulicy.
Moglibyśmy zrobić tyle rzeczy, gdybyś teraz tutaj była. Gdyby mi Ciebie teraz dali, to nigdy nie wypuściłbym Cię już z moich ramion.
Czemu życie musi być takie przejebane, co? Lepiej by było, gdybym to ja tam zginął, bo teraz mogłabyś cieszyć się życiem, założyć rodzinę i urodzić cudowne dzieci. Wiem, że byłabyś najwspanialszą matką pod słońcem, Skarbie. Nie zasługiwałem na kogoś takiego, jak Ty w swoim życiu. Nie byłem wart Twojej osoby. Tych wszystkich łez, do których doprowadzałem. Tego, jak denerwowałaś się na mnie, gdy znów wybuchałem przez tą głupią zazdrość. Nigdy nie zrobiłaś niczego złego w stosunku do mnie, a ja i tak byłem podły.
Słoneczko, wiem, że zabrzmi to okrutnie, ale dałbym wszystko, byś mnie nigdy nie poznała. Czasami wyobrażam sobie, gdybym wtedy w podstawówce nie spojrzał na Ciebie, a Ty nie skradłabyś mojego serca swoimi cudownymi, błyszczącymi oczami.
Boże, Rei. Nie zasługiwałaś na taki koniec. Dlaczego, kurwa? Dlaczego?
Pamiętam, że kiedyś dałaś mi jedną ze swoich gumek do włosów, bo bałaś się, że będziesz o niej zapominać, gdy będzie lekcjach wychowania fizycznego. Obiecałem zawsze nosić ją przy sobie i dalej tak jest. Noszę ją na ręce, mimo że, gdy tylko na nią spojrzę, czuję potworny ścisk w środku.
Najbardziej boli mnie, gdy widzę wszystkie szczęśliwe pary czternastego lutego. Dzień zakochanych stał się moim najgorszym koszmarem. Patrzę na tych ludzi i myślę sobie, co mógłbym przygotować dla Ciebie. Też moglibyśmy być tacy szczęśliwi.
Nosiłbym Cię na rękach, gdybym tylko mógł, bo byłaś najwspanialsza, najcudowniejsza, moja i jedyna.
Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham.
Chciałbym się podzielić czymś z Tobą. Poznałem kogoś. Nie wiem, czy coś z tego będzie i nie wiem, czy będę potrafił kogoś jeszcze pokochać, tak jak pokochałem Ciebie. Nie wiem, czy powinienem próbować z kimś innym, bo co jeśli wszystko znowu się powtórzy. Znowu ktoś przeze mnie zginie i ucierpi wiele innych osób? Wiem, że zabrzmi to cholernie samolubnie, ale nie dałbym rady patrzeć na śmierć kolejnej ukochanej osoby, wiesz? Nie dałbym kurwa rady, Rei.
Ona jeszcze o tym nie wie. Nie wie, co się stało. Myślę, że gdyby się o tym wszystkim dowiedziała, to znienawidziłaby mnie. Może właśnie na to zasługuję. Boję się jej powiedzieć. Tak cholernie się boję, że ona ode mnie odejdzie i znowu zostanę sam. Jestem tylko pieprzonym tchórzem, który nie potrafi przyznać się do własnych błędów.
Szkoda tylko, że ten „błąd" musiał kosztować Cię życie. Szkoda, że zmieniłem się dopiero wtedy, kiedy było już za późno. Po co w ogóle się wtedy odzywałem w tym samochodzie? Czasami myślę, że powinni mi zaszyć usta, by moje słowa nie raniły już nikogo. Nigdy.
Część mnie chce zostać przy Tobie już na zawsze, a druga część chce uciekać od tego wszystkiego. Chcę zapomnieć, ale wtedy czuję się jeszcze bardziej winny i to mnie powoli zabija.
Umieram z tęsknoty za Tobą, Kochanie.
Dni są tak cholernie ciężkie bez Ciebie, wiesz? Nie mam siły wstać, ale wstaję z myślą, że robię to wszystko dla Ciebie, bo nie chciałabyś, żebym się zatracał. Mówię i myślę, że jest lepiej, choć to zwykła ściema. Czasami chcę stracić pamięć, bym mógł zapomnieć, a przez takie myśli czuję się gorzej. Niekiedy jest lepiej i cieszę się na myśl, że może uda mi się zacząć normalnie żyć bez codziennego obwiniania siebie, a potem jestem zrzucany na ziemie, co za każdym razem tak cholernie boli.
Dlaczego na świecie jest tyle pięknych historii miłosnych, a akurat nasza musiała zakończyć się tak tragicznie? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Chciałbym porozmawiać z Tobą na tyle tematów. Chciałbym móc opowiedzieć Ci o moich dniach, treningach i wszystkich innych sytuacjach. Chciałbym móc powiedzieć o moich wszystkich przemyśleniach. O wszystkim, co krząta się po mojej głowie. Chciałabym się z Tobą śmiać i wygłupiać. Chciałbym być szczęśliwy. Problem w tym, że każdy dzień wygląda tak samo.
Zaczyna się bez Ciebie i kończy się bez Ciebie.
Straciłem Cię na zawsze, Rei. I sam nie wierzę w te słowa. Moja głowa też tego nie pojmuje.
Zabrałaś me serce ze sobą do grobu.
Wieczorami siedzę na dachu i patrzę w gwiazdy. Kiedyś też robiliśmy tak razem, pamiętasz? Teraz siedzę i patrzę, mając nadzieję, że gdzieś tam odnajdę Ciebie.
Wiem, że powinienem się pogodzić. Odeszłaś i nic tego już nie zmieni. Pozostałaś najpiękniejszym wspomnieniem, które dalej żyje we mnie i będzie żyło już zawsze. Dziękuję Ci, Rei. Dziękuję za to, że przy mnie byłaś. Dziękuję, że przy Tobie mogłem być najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Dziękuję, że przy Tobie mogłem być sobą. Dziękuję za Twój słodki uśmiech, gdy mówiłaś, jak bardzo mnie kochasz i za to że byłaś w moim życiu mimo wszystko. Dziękuję, że kochałaś mnie takiego, jakim byłem. Dziękuję za każdy Twój pocałunek. Dziękuję, że nauczyłaś mnie, jak kochać.
Wszystkie słodkie, finezyjne i piękne wspomnienia, które zostawiłaś po sobie na zawsze będą żyły w moim sercu i umyśle.
Łzy spływają po moich policzkach, chociaż nie wiem, czy cokolwiek czuję. Moje serce bije szybciej, choć praktycznie go nie czuję. Chciałbym krzyczeć wniebogłosy, choć wiem, że nic mi to już nie da. Ile jeszcze czasu mam tak żyć? Ile minut, dni i lat?
Błagam. Czy po prostu nie mogłabyś do mnie wrócić, Moja Najcudowniejsza? Czy o tak wiele proszę?
Wybacz mi, błagam. Kurwa. Nie chciałem, żeby to wszystko tak się potoczyło. Nie chciałem, naprawdę.
Przepraszam, Rei. Przepraszam.
Strasznie Cię kocham i wiem, że już bardziej nie można. Będę tak kochał już na wieki i po wszystkie wieki będę tęsknił.
Twój na zawsze,
Rintarou***
Siemka! Mam nadzieję, że ten one-shot wam się spodoba, bo mimo wszystko się starałam.
Chciałabym wam jeszcze ogłosić, że u HEJpaSIEMA pojawiły się ostatnio dwie książki o fajnej tematyce, które myślę, że przypadną wam do gustu. Dzisiaj został również dodany cudny one-shot z Kozume Kenmą, więc zachęcam do zajrzenia na jej profil.
Udanego dnia/wieczoru!
~ K
CZYTASZ
𝑭𝒐𝒓𝒆𝒗𝒆𝒓 𝒚𝒐𝒖𝒓𝒔, 𝑹𝒊𝒏𝒕𝒂𝒓𝒐𝒖 || 𝒐𝒏𝒆-𝒔𝒉𝒐𝒕
Fanfiction⚠️ 𝐓𝐖: 𝐝𝐞𝐚𝐭𝐡, 𝐬𝐞𝐥𝐟-𝐛𝐥𝐚𝐦𝐞 Gdy Rintarou za bardzo zaczął się zadręczać. „Zimno mi, wiesz? Zamarzam bez Twego dotyku. Krzyczę wniebogłosy, choć żaden dźwięk nie opuszcza mych ust. Krzyczę na Boga, że mi Ciebie odebrał. Następnie upadam...