8. Skóra

187 16 8
                                    

Minęło kilka dni, a jedzenie w chacie niemal się wyczerpało.

Odkąd mieszka ze mną orzeł, to jedzenie schodzi jeszcze szybciej niż przedtem, a dodatkowo trwa zima, więc potrzebujemy większy zapas kaloryczny.

Ubrałam się najcieplej jak potrafiłam.

Niestety moje ciepłe ubranie zostało przy jeziorze, a teraz na pewno jest zamrożone i schowane pod grubą pokrywą śniegu, którego w ostatnich dniach przybyło tu jeszcze więcej.

Założyłam plecak na plecy, do którego dopięłam kołczan ze strzałami, a na ramieniu zawiesiłam łuk.

Do paska w spodniach przypięłam siekierę i nóż, żeby mieć broń krótko dystansową i tak przygotowana mogłam wyjść z chaty.

Bałam się cholernie, bo wiedziałam, że jeżeli zatrzymam się na dłużej niż pięć minut, mogę już nigdy nie wrócić do domu.

Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam drzwi, żeby wyjść na zewnątrz.

Od razu uderzyła mnie fala zimna.

Jak nic było minus dwadzieścia stopni, a wiatr dodatkowo pogarszał pogodę.

Ruszyłam pewnym krokiem przez śnieżne zaspy, licząc, że szybko upoluję jakieś zwierzę i będę mogła wrócić do chaty.

Przedzierałam się przez śnieg z ogromnym trudem i modliłam się w duchu, żeby nie zginąć tego dnia.

Nie wiem ile już szłam, ale czułam, że moje palce już zdążyły skostnieć, więc zaczęłam je rozgrzewać.

W końcu zobaczyłam niewielką sarnę gdzieś w oddali.

Kucnęłam za drzewem i ostrożnie skradałam się do zwierzyny, a kiedy byłam tylko kilkanaście metrów od niej, zdjęłam łuk z ramienia i zaczęłam do niej celować.

Jeszcze chwila... Jeszcze trochę...

Celowałam w nią cierpliwie czekając, aż podniesie głowę, a kiedy już miałam do niej strzelać, ta zerwała się do ucieczki.

Opuściłam łuk zrezygnowana i kopnęłam kupę śniegu przede mną.

Usłyszałam koło siebie ciężkie kroki i coś dużego przedzierającego się przez las.

Odwróciłam się w stronę dźwięku i spojrzałam prosto w oczy niedźwiedzia.

Co on tu robi? Przecież jest środek zimy. Powinien spać.

Zaczęłam się cofać, jednak już po chwili napotkałam na swojej drodze pień drzewa.

Zwierzę cały czas zbliżało się do mnie, a ja wpadałam w coraz większą panikę, czekając na cud.

Nie zważałam już na to, że jeżeli w ciągu kilku minut nie ruszę się stąd, to zamarznę.

Powoli przestawałam myśleć trzeźwo ze strachu, który coraz szybciej przejmował kontrolę nad moim ciałem.

Niedźwiedź wziął zamach łapą i rozciął mój policzek, z którego natychmiast pociekła krew.

Chwyciłam się dłonią za twarz i wytrzeźwiałam ze strachu, przejmując kontrolę nad moimi kończynami na nowo.

Zwierzyna stanęła tuż nade mną i już miał wziąć ponowny zamach łapą, jednak w ostatniej chwili udało mi się jednym ruchem wyjąć ostrą siekierę zza paska, którą po chwili rozcięłam jego podbrzusze.

Zwierzę zwinęło się z bólu i ryknęło w moją stronę.

Szybko pozbierałam się z ziemi i oddaliłam się na kilka metrów.

Wędrowiec | Countryhumans |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz