12. Błysk

151 10 6
                                    

W oddali rozległ się grzmot.

Spojrzałam na zachmurzone niebo i poprawiając plecak na ramieniu, przyspieszyłam kroku.

W dłoni trzymałam głęboki garnek, do którego chciałam nalać wody z jeziora, żeby mieć co pić razem ze zwierzętami.

Nie minęło wiele czasu, a między liśćmi zaczęły spływać grube krople deszczu.

- Świetnie... - westchnęłam zrezygnowana.

Przeczesałam krótkie białe włosy dłonią, licząc, że w ten sposób uda mi się jakkolwiek pozbyć grubych kołtunów.

Kilka minut później stanęłam przy niespokojnej tafli jeziora, co chwila będącej poruszanej przez silny wiatr i deszcz.

Podeszłam do brzegu i zanurzyłam garnek po same brzegi, czekając aż ten się napełni.

Kiedy wody było wystarczająco dużo, doliczyłam w myślach do trzech i zaczęłam podnosić ciężki garnek.

Głośno stęknęłam, a po chwili postawiłam ociekający wodą gar na brzegu.

Schyliłam się do szarej tafli i zamoczyłam włosy, podejmując marną próbę umycia ich.

Westchnęłam cicho i podeszłam do garnka, który podniosłam z ziemi po chwili wysiłku.

- No to w drogę... - przeszło mi przez myśl, a ja skierowałam swoje kroki w stronę domu, idąc po śliskiej zielonej trawie.

Szłam sprawnym marszem, a każdy krok stawiałam bardzo ostrożnie.

Liczyłam, że nie przewrócę się na ziemię, bo było by to równoznaczne ze stratą wody i pobrudzony od błota ubraniem.

W końcu dotarłam do niewielkiej, ogrodzonej polanki przed chatą.

Westchnęłam ciężko i postawiłam garnek przy schodach, po czym otwarłam drzwi.

Pierwszą reakcją Mordy było szczekanie, ale kiedy tylko zobaczył mnie w drzwiach, podbiegł wesoły i zaczął skakać wokół mnie.

Kucnęłam na ziemi i pogłaskałam jego pocieszną mordkę.

Orzeł zatrzepotał skrzydłami w gnieździe i popatrzył na mnie bystrym okiem.

- Wróciłam. - uśmiechnęłam się do moich podopiecznych.

Wstałam z ziemi i zablokowałam drzwi patykiem, w taki sposób, że nie zamknąłby ich żaden przeciąg.

Zeszłam po schodach, a następnie podniosłam z ziemi ciężki gar, który stopień po stopniu stawiałam coraz wyżej, aż w końcu postawiłam go na drewnianej podłodze chaty.

Otworzyłam drewnianą skrzynię i po zrobieniu w niej miejsca, odłożyłam gar do środka.

Zamknęłam kufer i odblokował drzwi, a po chwili usłyszałam potężny grzmot, a jasna błyskawica rozświetliła ciemne niebo.

- Chyba szykuje się burza... - mruknęłam, uspokajając wilka.

Spojrzałam na suszarnię.

- Za mało... - westchnęłam i chwyciłam za łuk i kołczan.

Przypięłam siekierę i nóż do paska spodni, po czym stanęłam przy drzwiach.

- Wrócę później... - mruknęłam do zwierząt.

Wyszłam z chaty i zablokowałam za sobą drzwi.

Biała błyskawica przecięła ciemne niebo, a zaraz potem grzmot zatrząsł ziemią.

Wędrowiec | Countryhumans |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz