Jisung nie znał stanu w którym aktualnie był. Nie znał nawet samego siebie, więc jak miał to poznać?
Od kiedy Minho zaczął co noc gdzieś go wyciągać lub po prostu przychodzić, pogubił się. Nie wiedział na czym dokładnie stoi.
Rozmawiali ze sobą na błahe tematy. Opowiadali sobie historie, które wydarzyły się poprzedniego dnia a potem śmiali się z ich zakończeń. A przynajmniej z tej większości. Gdy byli twarzą w twarz, nie chcieli, wręcz nie umieli nawiązywać trudnych dla nich tematów.
Jednak kto o tym myśli gdy ich serca znów biją jeden, ten sam szybki rytm? Przynajmniej taki słyszał Minho.
Jisung słyszał coś innego. Dwa inne rytmy, ale razem łączymy się w przepiękną i tylko dla nich zrozumiałą melodię.
Minho był bardziej spokojny i opanowany. To on był tym odpowiedzialniejszym u którego emocje nie brały górę (przynajmniej nie zawsze).
Jisung był zaś dość głośny i nieprzewidywalny. To on miał to większe poczucie humoru, był bardziej podekscytowany, ale też i mniej panował nad emocjami.
Minho łączył je w całość tak, że brzmiała jak jedna melodia a Jisung słyszał dwie, nie mógłby przecież nie słyszeć różnicy między nimi, ale to dlatego, że wiedział, że są inni. Tak czy inaczej, obaj nie wyobrażali sobie muzyki bez jednego z rytmów.
Mimo wszystko, zgubił się w niej.
Nie rozumiał ich relacji - nie byli przyjaciółmi, to był fakt. Sami się do tego przyznali, że czują coś więcej do tej drugiej osoby. Mimo to, nie chodzili ze sobą jakby to czekali aż ten drugi zapyta.
Nie mieli też ze sobą wiele pocałunków. Han pamiętał je dokładnie. Wszystkie trzy.
Pierwszy był zaraz po wyznaniu sobie uczuć. Oczywiście pomógł im w tym internet przez który poruszali poważniejsze tematy. Lee gdy dowiedział się, że młodszy odwzajemnia jego uczucia, wsiadł w samochód i już niedługo potem pukał do okna bruneta. Siedział na gałęzi drzewa gdy jego, jeszcze wtedy, przyjaciel otworzył okno. Szatyn posłał mu ciepły uśmiech i pocałował Hana przez okno. Nawet nie wszedł do pokoju, ale nie musiał. Wystarczyło im sam fakt, że doszło do tego o czym zawsze marzyli.
Drugi był niecałe dwa tygodnie później. Dokładnie dwanaście dni gdy spokojnym krokiem snuli się po parku. Minho nieśmiale złapał go za rękę pod jedną z jabłoni. Han nie zdążył zarejestrować co dokładnie się dzieje gdy poczuł na sobie usta starszego. Czuł się jak w bajce kiedy całował się z chłopakiem jego marzeń gdy kwiaty jabłoni spadały na nich powoli. Tak jakby chciały sprawić, by była to dla nich jak najbardziej wyjątkowa chwila, żeby zapamiętali ją do końca życia. Nie zabrali ze sobą żadnego aparatu, nikt nie robił zdjęć, nikt nie nagrywał a Jisung pamiętał tą chwilę ze wszystkimi szczegółami. Nawet chwila kiedy dokładnie na jego głowie znalazł się pierwszy kwiat.
Trzeci był inny. Minho wyciągnął Hana z imprezy, której przeraźliwie się bał. Obaj nie lubili ludzi. Nie dlatego, że mieli z nimi złe kontakty - oni w ogóle nie mieli z nimi kontaktu gdy nie musieli. Ich bliscy podejrzewali u obu chłopców fobię społeczną, na co obaj się śmiali. Nawet musimy chorować na to samo. Mimo tego, wtedy nie było im do śmiechu. Brunet zbyt mocno drżał, nie mógł się uspokoić. Głos Lee pomagał w nie zagubieniu się we własnym świecie pełnym lęków, ale nie mógł odciągnąć myśli, że jeszcze przed chwilą tam był. W pokoju pełnym ludzi, gdzie wszyscy na niego patrzyli, choć nie robił nic wielkiego. Gdzie ludzie go dotykali niechcący ramieniem chcąc przejść obok. Gdzie nie mógł złapać normalnego wdechu nie mieszając go z nikim innym. Dopiero ramiona szatyna powoli zaczynały coś dawać. Były jakby tarczą, która chroniła go od wszystkich innych. Nie chciał jej już nigdy więcej zdejmować a starszy rozumiał to bez słów. Wiedział, że młodszy czuł się bezpiecznie, więc pozwolił im na krótki pocałunek na masce samochodu. Tak po prostu.
CZYTASZ
silent cry 《stray kıds》
Fanfictionkrótkie shoty, które nic nie wniosą do waszego życia, ale chciałam je opublikować