1

6.6K 198 18
                                    

"Życie pisze tak zaskakujące scenariusze, że gdyby stało się człowiekiem żaden pisarz nie mógłby się z nim równać"

Włączyłam elektryczny czajnik. wrzucając torebki owocowej herbaty do kolorowych kubków. Ukroiłam plaster imbiru oraz cytryny. Zamiast cukru użyłam dwie łyżki miodu. Kiedy zalałam kubki, po wnętrzu rozniósł się przyjemny zapach, który wprawiał w nastrój domowej atmosfery. Podałam parującą herbatę przemarzniętej Sally, która siedziała na fotelu nadal w swoim czerwonym płaszczu.

- To cię rozgrzeje - uśmiechnęłam się ciepło i usiadłam na kanapie naprzeciw siostry podciągając swoje nogi, tak że spoczywały po mojej prawej stronie.

- Dziękuję - odpowiedziała i zacisnęła zmarznięte ręce na złotym kubku w różowe jednorożce. Dostałam go od Marcela. Przedstawiał dwa namalowane koniki z rogiem, dosyć pulchnej postury, próbujące wdrapać się na niebieską chmurkę. Marcel i jego poczucie humoru, zastanawiałam się czasami jak on dostrzega te wszystkie zabawne rzeczy. Byłam prawie pewna, że miał wbudowany jakiś specjalny radar.

- Mogę tu zostać? - zapytała Sally, patrząc na mnie z uwagą spod swoich długich czarnych rzęs.

- Dlaczego uciekłaś z domu? - pogłaskałam siedzącą przy moim boku Titii. Starałam się zrozumieć zaistniałą sytuację. Dlaczego akurat przyjechała do mnie i to właśnie teraz. Poruszyła się nerwowo na fotelu i zamoczyła usta w herbacie.

- Mam dość mojej okropnej matki i życia pod jej dyktando. Robienie dokładnie tego czego ona sobie zażyczy. Sprawiania, aby choć odrobinę była zadowolona. A wiesz sprostać jej oczykiwaniom, to ciężka praca. Chciałam spróbować żyć po swojemu, nie tylko dla niej. Zaplanowała mi całe życie, nigdy nie zapytała czego ja pragnę. Nie ma to dla niej znaczenia, jest zimna jak lód. Prawdziwa królowa śniegu - zaśmiała się gorzko.

W jakimś stopniu ją rozumiałam. Znałam Camille na tyle, że wiedziałam jak podłą jest istotą. Myślałam jednak, że własną córkę będzie wznosić na piedestały i kochać nad życie.

- Ale dlaczego ja? - dociekałam.

- Zaprosiłaś mnie. Pamiętasz? - powiedziała z lekkim wyrzutem.
Widziałam, że na jej twarzy formuje się lekkie zdenerwowanie.

- Pamiętam - powtórzyłam – Sally. Staram się zrozumieć - mówiłam spokojnie - Odwiedziny to jedno, a ucieczka to coś zupełnie innego.

- Mam osiemnaście lat, jestem dorosła - odstawiła kubek na stolik - Jeśli nie jestem tu mile widziana, trudno jakoś sobie poradzę - wstała i owinęła się szczelniej szalikiem - Myślałam, że ty mnie zrozumiesz, kiedy na ciebie patrzyłam w dniu twojego przyjazdu, zdawało mi się, że dobrze się zrozumiemy. Stałaś się dla mnie ratunkiem, światłem w tunelu. Ale najwidoczniej się pomyliłam - skierowała swoje kroki do drzwi.

- Usiądź Sally, oczywiście, że możesz zostać. Chciałam tylko wiedzieć dlaczego ja a nie Dylan? Myślałam że macie dobry kontakt - było mi jej żal. Nie byłam do końca pewna co mam o tym wszystkim myśleć, jednak nie mogłam wyrzucić własnej siostry na zewnątrz. Zwłaszcza że był grudzień, a na dworze panował mróz. Widziałam, jak na szybach formują się białe wzorki niczym malowidła jakiegoś wybitnego malarza.

Dziewczyna na powrót opadła na fotel i zdjęła z siebie płaszcz. Pod spodem miała tylko cienką czarną opinającą sukienkę z jakiegoś delikatnego materiału. Nic dziwnego, że była skostniała, wystroiła się jak rosyjska caryca.

- Cóż, Dylan jest teraz chodzącym kłębkiem nerwów. Trochę mi go żal i nie chciałam dolewać oliwy do ognia. Toczy z moją matką wojnę. Chce ją pozbawić wszystkiego, co ma. Walczy o przejęcie rezydencji i całego majątku - mówiła, rozsiadając się wygodniej na fotelu i zakładając jedną nogę na drugą. Nie można było jej odmówić kobiecości i wrodzonej elegancji.

STAŻYSTKA 2 // WYDANA // PREMIERA 28.02.2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz