1

37 1 0
                                    


Naprawdę starał uśmiechnąć się na myśl, że po raz pierwszy w życiu był w stanie powiedzieć, który bliźniak był Fredem a który Georgem. Może na dosłownie sekundę kąciki jego ust uniosły się, jednak stojący obok obsereator nie mógłby tego zauważyć. Patrząc na dwie, tak różne, sylwetki niegdyś identycznych braci, nie mógł wykrzesać z siebie ani krzty radości.
Znajdowali się w niedalekiej odległości od Nory. Ron Weasley stał oparty o drzewo, obserwując dwójkę braci. W dłoni obracał mały czarny kamień, który pożyczył mu jego najlepszy przyjaciel . Dalej stał George Weasley, który ze łzami w oczach opowiadał coś, żywo gestykulując rękoma. Jego rozmówcą był jego brat bliźniak, Fred, tak identyczny do niego, że nikogo nie dziwiło, że nawet rodzina nie mogła ich rozróźnić po samym wyglądzie. W oczach Freda również lśniły łzy i tak jak jego brat energicznie ruszał rękoma, gdy mówił. Jednak gdy George miał żywe, rude włosy, jasną, zdrową cerę i stał twardo na ziemi, Fred unosił się delikatnie nad nią, a on sam wyglądał, jakby go wyciągnięto ze starego, mugolskiego czarno-białego filmu.

***

Od bitwy o Hogwart minęły trzy miesiące i powoli sprawy wracały do normalności. Przynajmniej na tyle, ile mogły. Odbyły się wszystkie pogrzeby, za pomocą magii i goblinów, które najwyraźniej miały sentyment do starego zamku (ponoć ich przodkowie przyjaźnili się z Założycielami), udało się odbudować Hogwart już w lipcu. Zamiast remontu największym wyzwaniem okazało się uzupełnienie kadry nauczycielskiej. Nowa dyrektorka musiała ratować sytuację, prosząc o pomoc inne kraje. W końcu udało się i Hogwart ruszał od września z kolejnym rokiem szkolnym.

***

George słyszał kiedyś, że czas leczył rany. Z goryczą powtarzał to sobie za każdym razem, gdy nie mógł wyrzucić z głowy obrazu martwego ciała Freda. Powtarzał sobie, że to zbyt wcześnie, jeszcze nadejdzie moment, kiedy nie będzie reagował płaczem na samą wzmiankę imienia brata. Za każdym razem coraz mniej w to wierzył. Nie miał dokąd pójść, aby zapomnieć o nim. W ich sklepie widział go w każdym zakamarku, w domu nie było lepiej. Nawet gorzej, jeśli wziąć by pod uwagę ich rodziców i resztę rodzeństwa. Ich matka od dłuższego czasu nie wchodziła do kuchni. Gdyby nie Fleur i Bill nie mieliby, co jeść.

Kiedy George usłyszał plotki o kamieniu wskrzeszenia, puścił je mimo uszu. Pamiętał bajkę, którą opowiadała im mama przed snem. Bajka była bajką. Nierealna. Śmierć jako cielesna postać nie była prawdziwa, tak samo jak różdżka, kamień i płaszcz. Nie wierzył w to. Ale w bezsenne noce jego myśli wracały do trzech braci i ich darach od mistycznej istoty. Różdżka. Czy Dumbledore nie miał jakiejś specjalnej różdżki? Mógłby przysiądz, że coś o tym słyszał na pogrzebie dyrektora . Albo chwilę po. Czy Voldemort później jej nie szukał? Albo płaszcz. Harry miał jeden. Gdzieś z tyłu głowy majaczyło mu wspomnienie rozmowy z Ronem. Młodszy brat mówił mu, że płaszcz był jedyną pamiątką po jego ojcu. Wtedy nie zwrócił na to uwagi, ale teraz usilnie chciał sobie przypomnieć, czy Ronnie nie powiedział czegoś więcej. Lecz nie słyszał nic o kamieniu. Pewnego dnia stwierdził, że popyta wśród uczestników bitwy. Później już nie pamiętał, kto dokładnie, ale dowiedział się, że Harry Potter był w posiadaniu kamienia.

Ha!, zaśmiał się cicho. Jak na kogoś niechcącego uwagi, wszystko zawsze zwraca się do chłopca, który przeżył.

Nie mógł jednak spotkać osobiście Harry'ego. Najwyraźniej biedny chłopak dalej miał dużo do roboty. Poprzez listy dogadali się, że Ron porzyczy kamień i przyniesie go do Nory. Pierwsze użycie kamienia było niepewne, pełne niepokoju i odbywało się w salonie w Norze w obecności całej rodziny Weasleyów. Nawet Charlie, odkąd trzymał się blisko od czasu bitwy, był obecny.

Za drugim razem, który w najbliższym czasie miałby być za pewne ostatnim - Harry coś powiedział, że to złe czy coś - George udał się na spacer do ulubionego miejsca jego i Freda. Puste, wszechstronne pole, z jednym rozłożystym drzewem. Chciał iść sam, lecz Ron nie zgodził się oddać mu kamienia nawet na chwilę. Obiecał, że nie będzie podsłuchiwał i rzuci na siebie zaklęcie wyciszające (nie to, że George nie zamierzał tego zrobić). Wolał nie ryzykować gniewu Harry'ego, gdyby, nie daj Merlinie, zgubili kamień.

Testrale | Harry Potter *inny wymiar*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz