Następne kilka dni były dla Harry'ego rozmyte. Działał na autopilocie, nie odzywał się, jeśli nie musiał, a i wtedy jego odpowiedzi były krótkie i rzeczowe. Jak przez mgłę słyszał zaniepokojony głos jego mamy, czasami Syriusza, jednak najczęściej przemawiał do niego Nero. Dopiero po czterech dniach ocknął się na tyle, żeby usiąść przy biurku i ostro zganić się za stracony czas.
Remus nie żyje od bitwy, przypomniał sobie. Nawet... Nawet jeśli tutaj by żył, to nie byłby jego Remus, który poślubił Tonks i miał syna Teddy'ego.Trzymał łokcie na blacie i schował twarz w dłoniach.
Powinieneś myśleć, co robić, zganił się.Uniósł wzrok. Na biurku leżała otwarta koperta, a obok rozłożone zaproszenie na urodziny Neville'a. Pismo wydawało się zbyt duszne, zbyt... formalne jak na gust Harry'ego. Czegoś takiego spodziewałby się po Draco niż po nieśmiałym chłopcu, którego znał. Z drugiej strony jego Neville nie był chłopcem, który przeżył i miał inne wychowanie od obecnego imiennika.
Muszę iść na imprezę, stwierdził w myślach, będą tam ludzie, może dowiem się czegoś pożytecznego... I może... Co z tatą.
Odkąd przyjechał, nie zobaczył Jamesa Pottera. Przez chwilę stwierdził, że mógł nie żyć, ale odrzucił tę myśl, pewny - lub za bardzo bał się dopuścić myśl, że mogło być inaczej - że w takim wypadku znalazłby artykuł w pudle.
Kolejny dzień był dla niego bardziej przejrzysty. Rano porozmawiał z Lily - cały czas nie wiedział, jak się do niej zwracać i to nie tak, że mógł z nią o tym porozmawiać. A może mógłbym? - dowiedział się, że pracowała jako łamacz klątw dla Gringotta.
Huh, dziwne, pomyślał, gdy się dowiedział. Nie tego się spodziewał. Aurorka, uzdrowicielka? Tak. Nawet mistrzyni zaklęć, odkąd profesor Filwick wychwalał jej niesamowite umiejętności w tej dziedzinie. Ale łamaczka klątw?
Według artykułów w chwili ataku Bellatrix jego ojciec i Syriusz byli na końcówce stażu aurorskiego i zapowiadali się na bardzo dobrych aurorów. Jednak Syriusz wspomniał coś o jakiejś firmie, jakoby prowadził ją. Naprawdę wolałby z kimś o tym porozmawiać.
Ciekawe, czy od razu wyślą mnie do Munga, czy spróbują mi uwierzyć, zastanowił się.
Zorientował się, że pierwsza opcja wypadła, gdy przypomniał sobie narzekanie Hermiony na znikome pojęcie w magicznym świecie o zdrowiu psychicznym. Mimo to miał dziwne wrażenie, że lepiej dla niego, aby nic nie mówił. Mogą powiedzieć starcowi, wpadło mu do głowy nagle. W końcu byli w Zakonie. Może dalej są?Mimo wszystko postanowił nie mówić. Tak minęły kolejne dwa dni, które przesiedział w bibliotece - Hermiona byłaby dumna! - nim musiał szykować się na urodziny Neville'a. Najwidoczniej prezent miał już wybrany - wyścigową miotłę z elegancką, drewnianą rączką.
Na uroczystość zabrał go Nero, teleportując się z nim. Wydarzenie miało miejsce wokół białej, drogo wyglądającej altany wypełnionej stołami z jedzeniem. W pobliżu nie widać było żadnego domu.
Harry rozejrzał się. Wokół zgromadziło się już kilku ludzi. Nie zdziwił się już - choć serce zabiło mu mocniej - na widok kolejnej teoretycznie martwej osoby. Tym razem był to Cedrik stojący z boku z ojcem. W końcu na altanie usłyszał pyknięcie i na samym środku schodków do niej prowadzących pojawiła się starsza kobieta z kapeluszem z wypchanym sępem i zielonej, bogato zdobionej szacie. Chłopiec obok niej był chudszy niż pucołowaty odpowiednik z wymiaru Harry'ego, a jego blond włosy zostały uczesane na bok. Szaty Neville'a wydawały być się strojem, którym nie pogardziłby młody Draco Malfoy.
Harry dokładniej przyjrzał się Neville'owi. Blondyn stał wyprostowany, wyzywająco patrząc na gości, lecz Harry'emo w najmniejszym stopniu nie przypominał czystokrsistych snobów, których pamiętał. Niepewnie, opuszczając Nero za sobą i trzymając prezent w ręce, podszedł do solenizanta.
- Hej - przywitał się, stając na przeciwko niego. - Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, zdrowia, dobrego początku w Hogwarcie - powiedział niezręcznie, wręczając prezent. Nie wiedział, co jeszcze mógł dodać. W końcu mimo wszystko go nie znał. I nigdy nie był dobry w składaniu życzeń.
- Dziękuję. - głos Neville'a był wyraźny i ostry, Harry nie słyszał w nim żadnego wahania, lecz również nie wychwycił żadnej złośliwości. - Wybacz, muszę przywitać innych - odrzekł, po czym ruszył do Diggorych po drodze odkładając pakunek na pusty stół.W pewnym momencie pojawili się nowi goście; rudowłosa, pulchna kobieta oraz mała dziewczynka, która była uderzająco podobna do jej matki mimo młodego wieku. Oprócz sylwetki, oczywiście.
- Ginny - Harry nie mógł się powstrzymać i wyszeptał imię dziewczyny.Pod koniec wojny krążyli wokół siebie, dopóki nie postanowili pozostać przyjaciółmi, chcąc dać sobie czas na określenie ich uczuć wobec siebie. Jednak z powodu jego nawału pracu oraz jej długich treningów nie mieli wystarczająco czasu na spędzenie ze sobą chociażby jednego dnia. To był pierwszy raz, kiedy widział Ginny od jakiegoś tygodnia - nie licząc czasu spędzonego w tym wymiarze - i... I znowu zganił się w myślach, że to nie była jego Ginny. Na Merlina, ta Ginny Weasley nie rozpoczęła nawet Hogwartu i przez rok jeszcze tego nie zrobi!
Harry usiadł przy jednym ze stolików, które gospodarze ustawili na świerzym powietrzu. Nie przyniósł sobie jedzenia, bo podejrzewał, że były same słodkości i nie miał na nie ochoty. Siedział sam, ślepo patrząc przed siebie.
- Nudzisz się, Harry? - nagle usłyszał i potrzebował całej kontroli, aby nie podskoczyć i nie zaatakować. Nie zauważył kiedy, ale dosiadł się do niego Neville. Tyle, jeśli chodzi o czujność.
Szybko zaprzeczył, patrząc na chłopca. Jego ubrania nie pobrudziły się ani nie pomarszczyły. Cały czas wyglądały, jakby przed chwilą zostały wyciągnięte spod żelazka.
- Nie, jest ok. Po prostu zerwałem noc. Wybacz, że przed twoimi urodzinami, ale... Tak jakoś wyszło. - Wzruszył ramionami.
- Nic się nie stało, przyjacielu. - Przez chwilę siedzieli w ciszym. - No więc... We wrześniu Hogwart. Jak myślisz, w którym domu będziesz? Babka chce, abym był w Gryffindorze, tak jak mój ojciec, ale szczerze mówiąc, myślę, że wyląduję w Hufflepuffie.
- Hej! Hufflepuff nie jest taki zły! - powiedział, chcąc go pocieszyć. Zastanawiając się, jak odpowiedzieć na jego pytanie, pomyślał o jego życiu w Hogwarcie. Jednak to nie mogło być jego odpowiedzią. Nawet jego rodzice nie wliczali się, bo nie wiedział nawet, w jakim domu byli. Nawet to mogło się różnić, z jego matką, która równie dobrze mogła znaleźć się w Ravenclawie jak i w Gryffindorze. - Nie wiem, gdzie chcę być - wyznał w końcu. - Pewnie tam, gdzie będę pasować.
- Bez wymagań nad głową łatwo ci mówić - prychnął. - Rodzice powiedzieli ci, jak nas przydzielą?Powiedział "rodzice"! Jego ojciec żył jeszcze! Hura!
- Niestety nie.Rozmowa z Nevillem wydawała się nudna. Najpierw o Hogwarcie, lekcjach i przygotowaniach na nie. Później o Quidichu i najlepszych zespołach i ich graczach - Neville interesujący się lataniem był dziwną koncepcją - a na samym końcu o nowym produkcie sklepu Muggle White, chociaż Harry nie miał pojęcia, o czym mówił.
Rozdział krótszy niż popszednie, ale chciałam już coś wstawić, patrząc na ostatni czas aktualizacji. W następnym rozdziale wycieczka na Pokątną (spotkają się, czy nie?), a następnie podróż do Hogwartu!
CZYTASZ
Testrale | Harry Potter *inny wymiar*
Fiksi PenggemarWojna się skończyła. Zebrali wszystkie Horcruxy, Tom Riddle - Harry odmówił nazywania go Voldemortem. Na pytanie odpowiedział: "Chciał tego, nie będę ulegał jego życzeniom." - nie żył, a jego zwolennicy trafili do więzienia. Oprócz Malfoya, oczywiśc...