Rozdział 7: ✨ DNA ✨

276 10 6
                                    

Pov Sandy:

Nic nie widziałem, zachowałem świadomość lecz nie mogłem nic zrobić. Słyszałem krzyki, jakieś mruczenie.
- Sandy!!! - Zawołał Leon gdy nagle się obudziłem. W samochodzie.
To był sen. Lecz taki dosyć realny. Bałem się zamknąć oczy. Spojrzałem na mamę. Wyglądała na zmęczoną. Zobaczyłem w oddali drzewo z mego snu. Przestraszyłem się.
- MAMO ZWOLNIJ. PROSZĘ CIĘ! - Krzyknąłem.
- Jakim tonem ty do mnie mówisz synu?! - Powiedziała mama.

Na naszą drogę wybiegła znów dziewczynka. Mama gwałtownie zahamowała. Poduszki Powietrzne wystrzeliły nieoczekiwanie. Dostałem zakurzoną poduszką w twarz.
- Mówiłem mama! - Rozpłakałem się.
Zacząłem ciężko oddychać. Nie mogłem opanować stresu.
- Oddychaj Sandy, już niedaleko. - Uspokajała mnie mama.

Poczułem nagły ból w ręce. Spojrzałem na nią gdy zacząłem doznawać zwid. Uderzyłem z impetem ręką prosto w asfald. Otworzyłem oczy, wokół mnie znowu stała ciemność. Czułem się jakbym przewidywał przyszłość.
- Jeszcze nigdy dotąd się tak nie bałem.
Mama jechała znacznie wolniej. Otarłem jej czoło znów chusteczką.

- Gdzie jest tata? - Zapytałem mamy.
- w szpitalu. - Rozpłakała się mama po czym dodała gazu.
- CO?! Co się z nim stało? - Domagałem się wyjaśnień.
- Sandyś, tatuś miał dzisiaj mały wypadek. Ale wyjdzie z tego cało, obiecuję.
Dojechaliśmy bezpieczne na miejsce. Przy wejściu do szpitala czekał na nasz lekarz.

Ujrzał nas po czym zabrał mamę do gabinetu.
Zajęła się mną pielęgniarka.
Przyszedł do nas drugi lekarz.
- Zabierzcie tego chłopaka do gabinetu. - Wykrzyknął.
Nie wiedziałem o co chodzi zostałem zaciągnięty na rentgen. Lekarz kazał mi się położyć na platformie, zakrył mi wiadomo co ( ͡° ͜ʖ ͡°), po czym wyszedł. Zostałem sam, w pustej sali, kompletnie sam bez rodziców. Czułem się jak w opuszczonym psychiatryku.
Słyszałem głosy zza ściany.
- Hmm dziwne, nigdy nie spotkałem się z czymś takim. - Słyszałem stłumiony głos lekarza.

Do gabinetu wszedła pielęgniarka.
- Możesz zejść już. Na korytarzu czeka na ciebie matka. - Powiedziała.
- Gdzie mój ojciec? - Zapytałem się.
- To dosyć skomplikowane słonko. Spokojnie, nic mu nie jest. - Zapewniła.
Wyszedłem na korytarz gdzie zastałem matkę z bandażem na czole bardziej zestresowaną niż zwykle. Przytuliłem ją troskliwie. Lekarz wyszedł z gabinetu. Zwrócił się do nas:

- Mamy wyniki szybkich badań. Podejrzewamy, że pańskie dziecko ma zaburzone DNA. Wygląda to jakby DNA chłopca było zmieszane z czyimś innym.
Lekarz spojrzał na mnie i się zapytał:
- Czy uprawiałeś jakiś stosunek seksualny?
C-c-o?! Nie! - kompletnie się zawstydziłem.
- Czy posiadasz swoją drugą połówkę? - Lekarz się dopytywał.
- Umm nie. - Nie chciałem aby wyszło na jaw.
Myślałem o Leonie.
- Panie doktorze, czy z Sandy'm będzie wszystko dobrze? - Zapytała się mama
- Tak, tylko proszę się spodziewać nagłej zmiany charakteru u chłopca, zainteresowań i tym podobne.

Mama westchnęła i zabrała mnie do samochodu.
- A co z tatą? - Zmartwiłem się.
- Tata musi zostać w szpitalu. - Rozpłakała się mama.
Dziś w domu musieliśmy być sami.
Gdy dotarliśmy w końcu. Pobiegłem do pokoju trochę ochłonąć. Napisałem do Leona aby tu przyszedł. Mam mu coś ważnego do powiedzenia. Chłopak zjawił się bardzo szybko.
- Mamo będę przed domem. - Krzyknąłem po czym udałem się ma zewnątrz.

    - He-
Leon do mnie podbiegł i mnie przytulił.
- Co się stało? - Zapytał się.
Zapomniałem o wszystkim. Czułem się bezpiecznie w jego ramionach.
- Ja? Oh, pojechałem dzisiaj do szpitala.
- Coś się stało? - Leon spojrzał mi w oczy. Znowu o wszystkim zapomniałem. Nie zauważyłem że moja twarz zmierza w jego stronę. Pocałowaliśmy się.
- Mój tata leży w szpitalu. - Powiedziałem.
Leon mnie przytulił i powiedział:
- Współczuje tobie i twojej matce, ale napewno z tego wyjdzie. - Zapewniał Leon
- O- nie ważne. - Nie wiedziałem co powiedzieć.
Leon zaczął ziewać.
- Nie wyspałeś się dzisiaj? - Zapytałem się Leona.
- Wyspałem, ale mnie takie zmęczenie dzisiaj bierze wyjątkowo. - Powiedział.
- Hmm wyjątkowo? - pomyślałem.
- Kocham cię Leon. - Dodałem.
- Ja ciebie też. - Zaśmiał się.
- Mówisz to zawsze w takich niespodziewanych momentach. Za to i wiele innych rzeczy cię kocham. - Uśmiechnął się.

     Opowiadałem nadal o szpitalu:
- Mnie też zbadali. Wyszło na to że mam złączone DNA. Chyba z-z tobą.
Leon szeroko otworzył oczy.
- To stąd ta senność? - Zaśmiał się.
Leon prawie zasypiał.
- Fajnie nawet co nie? - Zaśmiałem się.
- Mhm. - Leon był bardziej zmęczony ode mnie.
Zasnął w mych ramionach.

Rozdział 8 niedługo ❤️

(KSIĘGA 2) Szkolne Życie - Leon X Sandy (fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz