- Dawaj, Harry. Powiedz to - kędzierawy szepce do siebie motywujące przemówienie.
- Chyba cię kocham - oznajmia zielonooki i jest to pierwsze, co słyszy Louis po przebudzeniu się.
Umawiają się już od miesiąca i wczoraj wieczorem zasnął w domu Stylesa (I, nie - Naxolon wciąż nie działa tak, jak Tomlinson chciałby, aby działał).
- Hm? - mamrocze, wciąż zmęczony.
- Powiedziałem, że cię kocham - mówi szeptem do ucha swojego chłopaka, wywołując u szatyna dreszcz na plecach.
I Harry nie kłamie. Mocno wierzy w bratnie dusze i sądzi, że właśnie odnalazł swoją. Kocha w niebieskookim wszystko - jak ten je, jak śpi albo przewraca oczami, gdy Styles powie coś głupiego.
- To w porządku, jeśli nie odpowiesz mi tym samym. Rozumiem - dopowiada loczek, kiedy starszy nie odzywa się przez chwilę.
To nie tak, że Louis nie kocha Harry'ego, bo kocha - już od dłuższego czasu. Chodzi o to, że brunet jest jedyną osobą, oprócz jego mamy, która powiedziała mu 'kocham cię'. Ojciec Louisa go nie kochał... dalej nie kocha, jego przyjaciele również tego nie robią, a jeżeli jednak, to nigdy mu tego nie powiedzieli. Tomlinson nie umawiał się, więc w całym swoim dziewiętnastoletnim życiu była jedna - teraz już dwie - osoby, które go kochały. I to był dla niego ciężki szok.
- Nie, ja też ciebie kocham, Harry - szatyn odpowiada w końcu, a kędzierawy wypuszcza powietrze z ust, które nieświadomie wstrzymywał.
Loczek pochyla się, aby pocałować Louisa, ale ten go odpycha:
- Najpierw umyj zęby, panie Poranny Oddechu.
- Okej! - krzyczy i wybiega z pokoju do łazienki, aby wyszczotkować zęby.
Louis śmieje się i powoli wstaje, rumieniąc się, kiedy orientuje się, że nie ma na sobie żadnych ubrań z powodu wieczornych... aktywności (widzicie, Anne nie było w domu, więc czego innego oczekiwalibyście po dwóch nastoletnich gejach?). Zakłada swoje spodnie od pidżamy, które jakimś trafem zostały niedbale rzucone na koniec pokoju i schodzi do kuchni.
Robi sobie i swojemu chłopakowi płatki z mlekiem, ponieważ wie że Harry raczej się tym nie zajmie. Po dwóch łyżkach słyszy skrzypienie schodów i zbiegającego osiemnastolatka. Brunet charakteryzuje się tym, że zawsze zbiega z nich o wiele za szybko.
Wtem młodszy podchodzi do niższego i daje mu soczystego buziaka. Tomlinson uśmiecha się podczas pocałunku, więc ich zęby się ze sobą zderzają i starszy może posmakować miętowej pasty do zębów, której użył gospodarz.
Potem brunet przyciąga w swoją stronę miskę z płatkami i po skosztowaniu dzieła Louisa, odsuwa się z zakwaśniałą miną.
- Co jest?
- Te płatki smakują obrzydliwie!
- Harry, przed chwilą umyłeś zęby.
- Och, tak. Duh - mruczy i uderza się w czoło, a później bierze do ust kolejną łyżkę napełnioną mlekiem i płatkami - Jedzenie przez ból - stwierdza.
Louis przewraca oczami. Dokładnie w taki sposób, jaki Styles to uwielbia.
- Chcesz usłyszeć żart?
- Um, jasne.
- Dlaczego pawian pyta żyrafy, dlaczego ta ma taką długą twarz?
- Nie wiem, dlaczego?
- Ponieważ myślał, że szyja żyrafy to jej twarz!*
Szatyn nic nie mówi, ponieważ żart był całkowicie idiotyczny. Liczy na to, że jego milczenie uświadomi to Stylesowi.
- Okej, wybacz. To było głupie.
- W porządku, skarbie - niebieskooki się uśmiecha i wtem wstaje, aby włożyć swoją miskę do zmywarki. Kędzierawy robi to samo niemalże natychmiast.
Oglądają telewizję, kiedy szatyn dostaje wiadomość od swojej mamy, że powinien już przyjść do domu.
- Pa, Hazz - mówi, całując swojego chłopaka na pożegnanie.
- Pa, Lou! Będę tęsknić! - krzyczy loczek, kiedy starszy odchodzi.
Tomlinson posyła mu jeszcze buziaka i odwraca się, aby się nie przewrócić.
Kiedy przychodzi do swojego domu, zastaję mamę rozmawiającą z kimś przez telefon. Chce niezauważenie przemknąć się do pokoju, jednak kobieta zatrzymuje go ruchem dłoni, a później oświadcza, że ktoś zadzwonił do niego.
Komórka zostaje wepchnięta w dłoń chłopaka, zanim ten może w ogóle zapytać kimś jest tajemnicza osoba. Po drugiej stronie rozlega się ciężki głos, którego nastolatek nie rozpoznaje:
- Witaj, Louis.
- Uh, cześć. Kto mówi?
- Z tej strony twój ojciec.
- Super, uh, nie. Pa! - panikuje i odkłada telefon, biegnąc do pokoju szybciej niż kiedykolwiek.
Niebieskooki dziękuje komuś, kto zamontował w drzwiach do jego pokoju zamek, ponieważ Jay musi teraz pukać i nie zdoła wejść do pomieszczenia.
- Twój ojciec chce z tobą coś przedyskutować!
- Ale ja nie chcę z nim mówić o czymkolwiek, mamo! - krzyczy i przymierza się do włączenia głośnika i puszczenia muzyki tak głośno, aby nie słyszeć swojej rodzicielki.
- To naprawdę ważne, Louis! - wrzeszczy kobieta, a chłopak wie, że teraz już naprawdę mają do niego jakąś ważną sprawę.
Otwiera drewnianą płytę, za którą widzi matkę poczerwieniałą ze złości. Podaje mu telefon, a ten przykłada go do ucha.
- Zanim się rozłączysz, jest pewien collage, na który twoja matka się zgodziła.
- Och?
- Tak. Na kampusie leżącym niedaleko mojego mieszkania jest klinika. Jay powiedziała, że będzie zachwycona, jeżeli złożysz tam papiery.
- Pomyślę o tym.
- To naprawdę poważna sprawa, twoja edukacja jest bardzo ważna!
- Widocznie, chociaż ja dla ciebie już nie - stwierdza dziewiętnastolatek i się rozłącza.
Wraca do swojej matki i oddaje jej komórkę. Kobieta posyła mu wyczekujące spojrzenie, które ten ignoruje.
Ale wie, że nie może przegapić takiej okazji.
----------------------
* - "You tried babe, but you failed" :D--------------------
Dzień dobry wszystkim!U was też jest tak deszczowo? Deszczowa jesień w końcu przyszła 🙈🤎
Chciałam was poinformować, że do końca tego ff zostały jeszcze tylko dwa rozdziały :* Strasznie szybko zleciało 😄
Sądzicie, że Louis wybierze się na studia? A jak tak to jaki kierunek byście obstawiali? 🥰
Za niedługo piątek,
Ania <33333
CZYTASZ
Bezbolesny ➵ Larry [tłumaczenie pl]
Fanfic- Założę się, że potrafię sprawić ci ból. - Chciałbym to zobaczyć. ---------------------------- !Opowiadanie nie jest moje, to tylko tłumaczenie! Oryginalną wersję znajdziecie u @larrystylinson