sbu - childhood

1.4K 138 139
                                    

Louis

Dzieciństwo Louisa jednym słowem można było określić jako trudne. Nie chodziło o traktowanie przez rówieśników, ani żadne problemy w szkole — winą smutków małego dziecka byli rodzice.

Zanim jeszcze zaczął szkołę było mu ciężko. Rodzice nie mieli z nim prawie żadnego kontaktu, a opiekowały się nim głównie opiekunki. To Maria i Sophie nauczyły go, co to jest miłość, przyjaźń, chwaliły jego rysunki i śpiewały mu na dobranoc. To one dały mu odrobinę czułości, której jako dziecko szczególnie potrzebował. W tym czasie Jay i Mark byli w pracy lub na różnych ważnych bankietach. Louis nie rozumiał, dlaczego mamusia i tatuś się nim nie zajmowali, ale myślał, że tak po prostu jest i w każdym domu to tak wygląda.

Kiedy zaczynał szkołę, już od pierwszego dnia było mu wmawiane, że koniecznie musi przejąć firmę ubezpieczeniową po rodzicach. Rodzice zapisywali go na mnóstwo zajęć dodatkowych, byleby nie spędzał wolnego czasu w domu. Bali się, że postępy technologiczne go zniszczą lub martwili się o to, że dopóki nie skończy chociażby dziesięciu lat, wciąż będzie musiał być pod opieką nianiek. A w ten sposób, mały Louis od razu po szkole szedł na inne lekcje i wracał z nich po dwudziestej kompletnie wyczerpany, więc nikt nie musiał się nim zajmować. Jay po prostu dopilnowała, że się umył i spakował na następny dzień do szkoły, natomiast Mark zrobił mu dwie kanapki z serkiem na kolację.

Zorientował się, że tak nie powinno być dopiero, kiedy poznał swoich najlepszych przyjaciół. Kiedy przychodził do nich w odwiedziny, widział, jak rodzice witali ich z uśmiechami i pytali o ich dzień w szkole. Widział, jak dawali im buziaki, a oni się krzywili, ponieważ tak się nie robi przy kolegach, a mama jedynie się śmiała z ich postawy. Rodzice odrabiali z nimi lekcje, do pewnego czasu się z nimi bawili zabawkami i przede wszystkim rozmawiali, co Louisa najbardziej zszokowało. Nie wiedział, że z mamą i tatą można porozmawiać o czymkolwiek niż o szkole, a Zayn, Niall i Liam plotkowali z nimi na najróżniejsze tematy. Louis był bardzo zazdrosny.

Kiedy na świat przyszła Lottie i odrobinę podrosła, Louis postawił sobie za cel, by miała lepsze dzieciństwo od niego. Postawił się rodzicom, jeśli chodziło o zajęcia dodatkowe, by móc opiekować się swoją młodszą siostrzyczką. Bawił się z nią w dom, kupował jej lalki i robił najróżniejsze fryzury. Przygotowywał jej babeczki w słodkie kształty i malował z nią różne obrazy. Prosił ją, by starała się nie słuchać rodziców i iść swoją własną ścieżką. Natomiast kiedy miała piętnaście lat, a on zachorował na raka, wręcz błagał ją o to, by była szczęśliwa i nie bała się być sobą.

— Miłość jest tylko dla odważnych, Lotts — szepnął Louis. Przyszedł wieczorem w odwiedziny do swoich rodziców i sióstr, ponieważ lekarz powiedział mu, że jeśli wyniki się nie poprawią, może umrzeć w każdym momencie. Chciał się poprawnie pożegnać chociaż z ukochaną siostrzyczką. — Jeśli spodoba ci się kiedyś dziewczyna, to nie rezygnuj z niej, bo rodzice tak powiedzieli. Po prostu kochaj i bądź kochana, dobrze?

— Obiecuję ci, Lou — powiedziała, mocno się do niego przytulając. Razem leżeli w łóżku w jej pokoju. — Ostatnio dziwnie się zachowujesz, boję się o ciebie.

— Nie martw się. Po prostu zapamiętaj moje słowa.

Nigdy nie miał dobrego kontaktu ze swoimi rodzicami, ale po prostu to przyjął. Potrzebował miłości i kochał Maxa, ale tak bardzo bał się odrzucenia przez Jay i Marka, że z niego zrezygnował. Przez swoich własnych rodziców zrezygnował ze szczęścia.

To jego rodzice zabrali mu szczęście.

Harry

Dzieciństwo Harry'ego było cudowne i lepszego nie mógł sobie wymarzyć.

spaces between us | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz