home - friends

1.5K 146 44
                                    



Louis może tylko odrobinę zrobił się przewrażliwiony na punkcie zdrowia Harry'ego. Chłopak wciąż był w szpitalu, więc miał całodobową opiekę, dlatego nie powinien się aż tak martwić, jednak to było silniejsze od niego. Powikłania po zapaleniu płuc to nie były żarty, zwłaszcza, że niewydolność oddechowa mogła sprawić, iż Harry w pewnym momencie zacznie się dusić. Wciąż był podpięty do kroplówek, ale lekarz pozwolił mu rozruszać mięśnie i chodzić z Louisem na spacery po oddziale, ale nigdy samemu. Dlatego kiedy Harry zniknął, Louis zaczął panikować.

Nie mógł go znaleźć. Dzwonił do niego, wysyłał miliony wiadomości, ale na żadną z nich nie otrzymał odpowiedzi. Pytał pielęgniarek, ale one również nie wiedziały, gdzie mógł pójść. Zirytowało to Louisa do tego stopnia, że prawie na jedną nakrzyczał. Później oczywiście przeprosił, a pielęgniarka zaproponowała mu wspólne szukanie Harry'ego.

Dopiero po piętnastu minutach chodzenia w tę i z powrotem, zauważyli go siedzącego na podłodze z nieznaną dziewczyną. Uśmiechał się serdecznie, żywo, chociaż wciąż cicho, rozmawiając i gestykulując. Louis podziękował pielęgniarce i szybko do niego podszedł.

— Hazz, czemu nie odbierasz telefonu? — zapytał, gdy chłopak go zauważył. — Wiesz, że musisz kogoś poinformować o tym, że idziesz. Jesteś jeszcze bardzo chory i siedzisz na tej zimnej podłodze.

— Och, przepraszam, Lou. Po prostu się nudziłem i wyszedłem na spacer, i spotkałem Sally — powiedział skruszony. Louis kucnął przy nim, by mocno go pocałować. — Nic się złego nie stanie, jak na chwilę wyjdę z sali.

— Skarbie, masz jeszcze bardzo osłabioną odporność, obudziłeś się dopiero dwa tygodnie temu. Mamy zimę, a ty jeszcze paradujesz w samych skarpetkach, chcesz spędzić tutaj święta? — zapytał, chociaż nie brzmiał na złego, tylko bardziej zmartwionego. Ściągnął kurtkę i otulił nią Harry'ego, żeby go ocieplić. — Mówiłem, że możesz wychodzić, bo to ci wyjdzie na dobre, ale na korytarzach jest chłodno, więc się chociaż ubierz cieplej, okej?

— Dobrze, Lou, przepraszam jeszcze raz — mruknął, po czym mocno się do niego przytulił. Kiedy się odsunęli, złapał za rękę jasnowłosą dziewczynę, która była bardzo blada i wyglądała na osłabioną. — To jest Sally, poznaliśmy się pół godziny temu. Była smutna, bo zostanie tu na święta, ale my ją odwiedzimy, prawda?

— No pewnie — zgodził się z uśmiechem i spojrzał na Sally, wyciągając w jej stronę rękę. — Cześć, jestem Louis.

— Miło cię poznać, Harry mi o tobie opowiadał — odpowiedziała miło. — To dziwne, że się nie zaraziłeś. Wyglądasz, jak okaz zdrowia, Lou.

— Bo w przeciwieństwie do niektórych, ja o siebie dbam.

Harry zmarszczył niezadowolony nos, na co Louis dał mu pstryczka ze śmiechem, po czym zajął obok niego miejsce. Objął go delikatnie, dzięki czemu Harry mógł się o niego oprzeć.

— Co tutaj robisz, Sally? Jeśli chcesz powiedzieć — zapytał cicho Louis, na co Sally się uśmiechnęła.

— Mam nawrót guza mózgu. Niedługo zaczynam kolejną chemioterapię.

— Och — mruknął, na początku nie wiedząc, co powiedzieć. — Naprawdę mi przykro. Ja też kiedyś chorowałem, więc wiem, jak to jest — odparł ze współczuciem. — Ale już jest dobrze, to było kilka lat temu, a ryzyko nawrotu jest całkiem niskie. Tobie na pewno też się uda, Sally.

— Jak Lou obiecuje, to tak się stanie — dodał z uśmiechem Harry. — Obiecał mi, że spotkamy się na wolności i się spotkaliśmy, a jego przyjaciel obiecał, że się obudzę i się obudziłem. Musisz poznać Zayna, żeby ci to powiedział.

spaces between us | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz