Harry westchnął cicho, idąc chodnikiem w stronę domu. Miał ręce w kieszeni wiosennej kurtki, ciepłą czapkę na głowie i wygodne buty. Czuł się dobrze, od dawna nie był chory i nawet nie miał kataru, a na ostatniej wizycie dowiedział się, że był blisko wagi prawidłowej. Czasami zdarzało mu się mocniej kaszleć, jednak nie tak często jak dawniej.
Był właśnie po terapii, która okazała się być naprawdę dobrym pomysłem. Koszmary już prawie w ogóle go nie męczyły, a przychodzenie raz w tygodniu do tej miłej kobiety było idealnym podsumowaniem tygodniach i czas na refleksję.
Ze Stanem i pozostałymi znajomymi z liceum już się nie kontaktował, ponieważ tak mu było lepiej. Odpisał na każdą wiadomość, a po tym wylogował się z mediów społecznościowych, by mieć święty spokój. Nie potrzebował tego, ponieważ Louisem i tak pisał na numer telefonu, a z przyjaciółmi zrobił sobie osobny chat na nowej aplikacji. Więcej mu nie było potrzebne.
Wpisał kod do klatki i mozolnym krokiem wszedł na pierwsze piętro. Po otworzeniu drzwi od razu przywitał go Clifford, który zaczął po nim skakać i lizać po ręce.
— No cześć, psiaku — przywitał się, głaskając go za uchem. — Już wróciłem!
— Cześć, kochanie — przywitał się Louis, wchodząc do przedpokoju. Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął przed siebie ręce, by Harry z łatwością mógł się przytulić. — Tęskniłem za tobą.
— Lou, to tylko półtorej godziny rozłąki — zaśmiał się. Odsunął się i położył płasko dłoń na klatce piersiowej mężczyzny z uśmiechem. — Ale ja też tęskniłem. Pani Linda powiedziała, że bardzo dobrze mi idzie.
— Cieszę się — odpowiedział cicho. Swoją terapię Louis skończył dwa tygodnie temu, ponieważ on sam czuł się na siłach, by dawać sobie radę. Harry musiał jeszcze chodzić z uwagi na swoją przeszłość i to, że spędził w zamknięciu znacznie więcej czasu. — Przygotowałem nam pyszną kaszę z najlepszym sosem prosto od szefa, którym jestem ja. Skusisz się?
— Ale najpierw Cliff musi spróbować, żebym miał pewność, że się nie otruję — zaśmiał się, za co dostał delikatne uderzenie w głowę.
Obydwie poszli do kuchni i usiedli przy stole, gdzie czekało na nich ciepłe jedzenie. Zayna tego dnia nie było w domu. ponieważ postanowił wrócić na tydzień do swojej rodziny i spędzić z nimi trochę czasu. Mieli jeszcze całe dwie doby wolności.
— Niedługo dostanę nowy grafik, mam nadzieję, że będzie więcej zmian na popołudnie, bo cały czas się mijamy — westchnął smutno, nabierając na widelec odrobinę kaszy. — A po południu jest trochę więcej pracy i pracowników, więc jak jakiś klient ma problem, to nie muszę go rozwiązywać.
— Właśnie powinieneś próbować rozmawiać z ludźmi. Jestem pewien, że dobrze ci to zrobi — odparł ze wzruszeniem ramionami. Wydawało mu się to dziwne, że Harry miał problemy z rozmawianiem z klientami, ale on od małego był uczony kontaktu z ludźmi. — Ale już jestem z ciebie dumny, skarbie.
— Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłem — odparł z małym uśmiechem.
— Jak to nie? Odkąd wróciłeś ze szpitala zrobiłeś ogromny progres i nawet prawie już nie masz żadnych koszmarów. Jesteś taki dzielny i tak bardzo mi imponujesz.
Podniósł się z krzesła i podszedł do Harry'ego, przy którym kucnął. Złapał go za ręce i delikatnie pocałował jego palce.
— Cieszę się, że cię mam — powiedział cicho mężczyzna, a Harry schylił się, by pocałować jego czoło. — To piękne że polubiłeś mnie, gdy nawet nic o mnie nie wiedziałeś.
CZYTASZ
spaces between us | larry
FanfictionHarry i Louis zostają porwani. Z powodu dzielącej ich ściany nie mogą się zobaczyć, ale mogą porozmawiać. Z każdym dniem w piekle zbliżają się do siebie bardziej, aż w którymś momencie porywacz przenosi Louisa do celi Harry'ego. Jakie ma wobec nich...