Hermiona siedziała w sypialni przy toaletce, dopracowując ostatnie szczegóły w swoim wyglądzie. Tego dnia miała iść razem ze swoim partnerem na rodzinny obiad do Weasley'ów. Okazja ta niczym się nie wyróżniała. To tylko obiad, na który zostali zaproszeni, a jednym nieobecnym będzie Artur Weasley. Mężczyzna z powodu natłoku obowiązków w pracy nie pojawi się na czas. Wieść o jego nieobecności jeszcze bardziej pobudziła drzemiące w brunetce wątpliwości. Dziewczyna nie była przekonana co do słuszności dzisiejszego obiadu, a wszystko to za sprawą ich latorośli. Mowa tutaj o Ronaldzie, który był w niej szaleńczo zakochany jeszcze za czasów szkolnych. Gdy kończyli Hogwart dziewczyna musiała mu dobitnie wytłumaczyć, że nie odwzajemnia jego uczuć, a ich wspólna przyszłość nie ma racji bytu. Chłopak z trudem zaakceptował ten stan rzeczy i wyjechał do Rumunii zajmować się smokami. Uciekł ze złamanym sercem, ale ona nie czuła się winna. Nie kochała go, ale życzyła mu jak najlepiej. Od jego siostry dowiedziała się, że spłodził dziecko i już za kilka miesięcy powita swojego syna na tym świecie. Cieszyła się, że założył rodzinę i będzie mogła mu pogratulować. Nie wiedziała tylko, czy Ron wie z kim się teraz spotyka. Ich związek, a właściwie romans zaczął się długo przed wojną. Dla dobra siebie, swoich przyjaciół i całego magicznego świata długo skrywali swój sekret. Dopiero po ukończeniu nauki ogłosili wszystkim, że są razem i bardzo się kochają.
- Dalej nie jestem pewna czy to dobry pomysł – mruknęła z wahaniem, gdy jej partner stał oparty o futrynę w ich sypialni.
- Nie przesadzaj, miło będzie popatrzeć jak ten idiota mi zazdrości – odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
- Czuje, że wydarzy się coś niedobrego. - dodała pełna obaw, poprawiając wiszące kolczyki na uszach. Wstała z ociągnięciem i podeszła do swojego partnera. Razem zeszli na dół, a potem stanęli w kominku i teleportowali się siecią Fiuu do Nory.
- O już jesteście! – powitał ich radosny pisk Molly. - Siadajcie! Siadajcie! - pognała ich do stołu, a wzrok dziewczyny utkwił w zebranych. Brakowało tylko Rona, na co odetchnęła z widoczną ulgą. Brunetka usiadła koło swojej przyjaciółki, z którą powitała się wylewnie, a jej partner ograniczył się do sztywnego kiwnięcia wszystkim głową. On nigdy nie lubił uzewnętrzniać swoich uczuć. Zawsze emanował spokojem, opanowaniem i nie zrozumiałym dla każdego chłodem.
- Ron powinien już być! – wtrąciła się matka rudowłosego rodzeństwa i spojrzała zmartwionym wzrokiem na zegarek. Wedle jej życzenia w pomieszczeniu rozbrzmiało pukanie. Wszyscy zebranie nabrali głęboko powietrza i snuli domysły na temat dalszych wydarzeń. Nie musieli długo na to czekać. Ron stanął w progu razem ze swoją kobietą, a jego wzrok automatycznie powędrował do brązowowłosej piękności. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie widział jej kilka lat, ale nigdy nie przestał jej kochać. Mocno się zdziwił, gdy u jej boku zobaczył innego mężczyzna. Jego ręka znalazła się za jej plecami na oparciu krzesła, palce zetknęły się z obojczykiem. Nie mógł uwierzyć w to, że sobie kogoś znalazła, a jeszcze bardziej w to kim był ten mężczyzna. W zaledwie kilka sekund prawda uderzyła w niego, jak grom.
- Co on tu do cholery robi?! – wydarł się, robiąc zamieszenie którego każdy się spodziewał. Zupełnie zignorował, że kobieta u jego boku jest w zaawansowanej ciąży i się przestraszyła.
- Ron uspokój się i usiądź na miejsce. Wszystko Ci wyjaśnimy. – odrzekła spokojnie jego matka.
- Nie będę spokojny, dopóki ten śmierciożerca przebywa w naszym domu!
- Nie mów tak o nim! – odwarknęła wściekła Hermiona.
- A jak mam o nim mówić! Pomagał Sami- Wiecie-Komu! Podły sługus Voldemorta, który zabił Dumbledora. Wystarczy, że muszę Zabiniego tolerować w tej rodzinie. – odpowiedział nie tracąc rezonu i dodatkowo wbił szpilkę swojej siostrze.