Powiew świeżości (Sevmione)

1.5K 28 5
                                    

- Pakuj się! - powiedziała rudowłosa i rzuciła w moją stronę niebieską bluzkę na cienkich ramiączkach.

- Co? - zapytałam zaskoczona, łapiąc materiał przed wylądowaniem na mojej twarzy. Uniosłam na nią zdziwione spojrzenie, próbując wyczytać coś więcej z jej twarzy. To było więcej niż pewne, że stojąca przede mną Ginewra Weasley właśnie coś wymyśliła.

- Pakuj się! - dobiegł mnie kolejny głos, a tuż obok rudowłosej stanęła moja druga przyjaciółka. Jej długie ciemnobrązowe włosy opadały swobodnie na ramiona, a zielone oczy iskrzyły z podekscytowania.

- Co znów wymyśliłyście? - Jak mogłam zapomnieć o Pansy i posądzić o kolejny wariacki pomysł samą Ginny? Tylko ich duet wpada na głupie i cholernie szalone pomysły. Niespokojny dreszcz przeszedł moje ciało, mówiąc, że ich pomysł nie do końca mi się spodoba.

- Wylatujemy dzisiaj do Hiszpanii! - pisnęły równocześnie, a potem wskoczyły na łóżko.

- Co? - wyjęczałam słabo. Jakiej Hiszpanii? O czym one do mnie mówią?

- Samolot startuje za dwie i pół godziny. Nie mam za wiele czasu, dlatego się pośpiesz! - nakazały, wstając. Pansy wyjęła z szafy czarną walizkę, a Ginny poszła do łazienki po moje ulubione kosmetyki. Wróciła z niej obładowana po kilku minutach i zaopatrzona dodatkowo w szampon, płyn do mycia i szczoteczkę do zębów.

- A bilety? - zapytałam głupio. Przecież nikt nie wpuści nas do samolotu bez biletów. Skąd miałby je wziąć, skoro samolot stratuje za dwie i pół godziny?

- Już dawno je załatwiłyśmy. - wyjaśniła przyjaciółka z ciemny włosami i wyjęła ze słomianej torebki trzy zgięte kartki. Dodatkowo poświecił mi nimi przed oczami, szczerząc się głupio.

- Dziewczyny co to wszystko ma znaczyć? Co wy znów wymyśliłyście? - zapytałam z niesmakiem. Rozumiem, że chcą mi pomóc i nie podoba im się, że większość dni chodzę przybita, do nikogo się nie odzywam i przez własnego chłopaka się od nich odcinam, ale to nie powód, aby organizować za moim plecami spontaniczny wyjazd. Mogły mnie przynajmniej poinformować wcześniej i zapytać o zdanie czy chce jechać. Straciły niepotrzebnie pieniądze. - Nie jadę. - oznajmiam im dosadnie i wstaje z łóżka. Podchodzę bliżej okna, opierając się plecami o parapet. Na palce naciągam materiał znoszonego swetra, który zapewnia mi wyimaginowane bezpieczeństwo.

- Hermiona nie możesz tutaj gnić. - burczy w moją stronę zezłoszczona Ginny.

- Nie gnije tutaj. - odpowiadam natychmiast, chcą się usprawiedliwić. To wcale nie jest gnicie. Czekam po prostu na chłopaka, który jak zwykle siedzi w pracy. Unoszę głowę na zegarek, który wskazuje piętnastą. Za trzy godzinny powinnam zejść do kuchni i robić ciepły obiad dla Rona. Rudowłosy nie znosi, kiedy go odgrzewam i nim się tego dowiedziałam, zdążył mnie kilkanaście razy ochrzanić.

- Marnujesz się, dlatego kretyna! - warczy Pansy, nie zwracając uwagi, że mówi o bracie własnej przyjaciółki.

- Nie marnuje się. Ron... On po prostu... - próbuje go wybronić, ale mój mózg jakby się blokuje. Zastanawiam się co mam im powiedzieć. Poszukuje odpowiedzi, jak narkoman na głodzie, ale ona nie przychodzi. W mojej głowie nie słychać nic, żadnych pozytywnych myśli na temat Rona. Na temat mojego narzeczonego, który powinien być moim księciem z bajki.

- Ona ma racje Hermiona. Ron to idiota, który chce zamknąć cię w domu i zmusić do roli uległej żonki. Masz mu gotować pyszne obiadki, tolerować jego późne powroty z pracy i urodzić gromadkę dzieci, a w najgorszym wypadku znosić liczne zdrady. Naprawdę uważasz, że mój brat jest ci wierny? - rudowłosa spogląda na mnie swoimi dużymi oczami i unosi leniwie brew do góry. Nie zamierzam jej odpowiadać. Odwracam głowę w bok i zaciskam palce na ramionach.

Miniaturki z HP +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz