V

15 1 0
                                    

-A wy kim jesteście?-spytała Rey.

-Nikim istotnym. Nie powinno Cię tu być, wynoś się stąd!-krzyknęła Alice.

-Poczekaj Al! Niech powie, co tu robi.- stwierdziłam.

-Nie wasza sprawa skoro nie jesteście istotnymi osobami tutaj.-odpowiedziała Rey.

-Nie dyskutuj...

W tym momencie zza drzew wyszedł zamaskowany Ren z mieczem w prawej dłoni, który świecił rażąco na czerwono w kształt krzyża. Widząc nietypową broń zaświeciły mi się oczy, poczułam wyjątkowe ukłucie w klatce piersiowej. Zaraz po nim pojawił się z poważną miną Generał Hux i trzech szturmowców z bronią w ręku. Dziewczyna widząc obstawę i uzbrojenie każdego z nich wyciągnęła kawałek srebrnego metalu i aktywowała również swój świetlny miecz, jej był całkowicie różniący się od broni mężczyzny. Był niebieski i prosty, nie mogłam się zdecydować, który kolor bardziej przyciągał moją uwagę. Rey patrzyła na Bena z nienawiścią, można zauważyć gołym okiem pogardę do tego człowieka, złapała mnie za rękę i zaczęła biec w głąb lasu. Wszyscy ruszyli za nami, próbowałam się wyrwać, lecz dziewczyna zagroziła mi śmiercią przy następnych próbach ucieczki. Biegłyśmy po śniegu, traciłam siły z każdym przyśpieszeniem kobiety, obracając się co jakiś czas widziałam miecz swojego dowódcy co uciszyło moje negatywne myśli. Wybiegając z lasu zauważyłam niewielki statek, na jego wysuniętych schodach siedział starszy mężczyzna, widząc nas wstał i zszedł niżej, po chwili zaczął się cofać, zapewne zobaczył biegnących za nami ludzi. Mimo gróźb dziewczyny, ponowiłam próbę wyrwania się z uścisku, kiedy do niej dotarło, że spowalniam jej ucieczkę, puściła mnie, a ja upadłam twarzą w zaspę śniegu. Podnosząc się zdążyłam zauważyć jak statek startuje, Alice podbiegła do mnie i próbowała mnie podnieść, w końcu Hux pomógł jej mnie ogarnąć. Spojrzałam na uzbrojonego dowódcę, Ben zgasił miecz i rzucając go na ziemię, podszedł do mnie mocno mnie przytulając, z bezsilności sprowadził nas obu na kolana, ściskając mnie jeszcze bardziej. Hux i Alice stali nad nami i oglądali całe zdarzenie zmartwieni, przecież udało mi się uciec, nie stało się nic strasznego. Ren pozbył się hełmu z głowy, rzucając go w górę śniegu obok nas, trzech szturmowców właśnie pierwszy raz widzi twarz swojego dowódcy. Ben położył obie dłonie na mojej twarzy i spojrzał głęboko w moje zdezorientowane oczy, prawą dłoń przesunął na moje włosy i położył swoją głowę na mojej. Czułam jak jego całe ciało drży, złapałam go za barki i powoli odsunęłam go od siebie, chcąc ujrzeć jego wyraz twarzy. To co zobaczyłam prawie złamało mi serce, zaczęłam płakać na widok jego zaczerwienionych, zapłakanych oczu i drżących ze strachu ust. Wsunęłam lewą dłoń w jego włosy i pocałowałam jego chłodne usta, bez wahania odwzajemnił mój pocałunek, wbijając się mocniej. Hux przytulił Alice na widok czułości swojego przełożonego, Al zaczęła płakać razem z nami, najwyraźniej dotarło do niej, że mogło mi się coś stać poważnego. Ren biorąc mnie na ręce przytulił moje lodowate ciało do swojej klatki piersiowej, wstając spojrzał na Alice.

-Pomożesz? Weź hełm i załóż mi na głowę, uważaj ciężki.-powiedział dowódca.

Al z trudnością podniosła kawał metalu, widząc to Hux pomógł swojej kobiecie i oboje zakryli twarz mężczyzny. Ruszyliśmy wszyscy w stronę głównej bazy, Ren zatrzymał się przed lasem i obrócił się w stronę generała.

-Tak, sir?-spytał.

-Kod 45. Wykonać.- powiedział odwracający się w stronę lasu Ren, przyśpieszając kroku.

Alice szła obok nas, co jakiś czas zerkając czy ze mną wszystko w porządku, nagle usłyszałam strzały. Spojrzałam za ramię niosącego mnie mężczyzny, chcąc zobaczyć co się stało, czy wszystko okej z Huxem, Alice też obróciła się w stronę dźwięku, a następnie spojrzała na Rena.

Lords of the DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz